Little Nightmares Complete Edition

Nie lubię growych horrorów. Sranie w gacie przy próbie ucieczki przed jakąś maszkarą czy w reakcji na jakieś jump scare’y mnie nie bawi. Little Nightmares mnie zainteresowało, bo w sumie widziałem tylko screeny i nie sądziłem, że będzie tam konkretna atmosfera grozy. Oj pomyliłem się…

Switchowe wydanie Koszmarków jest wydaniem kompletnym, czyli zawiera podstawową grę oraz dodatkową opowieść wpuszczoną w formie DLC. Główny wątek skupia się na dziewczynce zwanej Szóstką. Wyrwana ze snu odkrywa, że w końcu nadarzyła się jej szansa na ucieczkę z przerażającego miejsca, w którym się znajduje. Skąd się tam wzięła, nie wiemy, za to po drodze dowiemy się, że jest to okropne miejsce… Są tu też inne dzieci, dziwne stworki z ostrosłupami na głowach, przerażający dozorca z długimi rękami i ohydne grubasy, a to jeszcze nie wszystko… Naszym zadaniem jest ominąć wszystkie przeszkody i zasmakować wolności, choć lepszym określeniem będzie po prostu „nie stracić życia”. Wydawałoby się, że, jak przystało na ten gatunek (platformówka logiczna), informacje, które możemy wyciągnąć z otoczenia, to wszystko, co dostaniemy. Otóż tu jest trochę więcej i trzeba przyznać twórcom, że dostarczają to, czego się nie spodziewamy… Nie inaczej jest z DLC. Jest to porządnie przemyślana podróż Dzieciaka, która przeplata się z drogą Szóstki. Dostaniemy w niej trochę więcej informacji o tym, co dzieje się na tym przedziwnym statko-hostelu oraz kolejny cios z zaskoczenia.

Warto od razu wspomnieć o atmosferze grozy, która została bardzo dobrze oddana! Twórcy nie wyszli z założenia, że każde pomieszczenie musi zawierać coś, co nas wystraszy, ale zadbali o to, byśmy przez cały czas byli świadomi, że jesteśmy w nieprzyjaznym miejscu. Zacznijmy od ciągłego kołysania się obrazu z lewej na prawo i z powrotem. Nie jest to coś, co będziemy ciągle zauważać, ale swój wpływ ma, szczególnie, gdy odstawimy grę. Serio, przez większość dnia, gdy na czymś skupiałem wzrok, wszystko zaczynało mi się bujać. Jeśli cierpicie na chorobę morską, być może nie jest to gra dla Was! Bujanie kojarzy się ze statkiem, toteż słyszymy stosowne dla niego dźwięki – jakieś trzeszczenia, szum wody itp., itd. Naturalnie nie brakuje przeróżnych skrzypiących elementów i wszystkiego innego, co Wam może kojarzyć się z dźwiękami budującymi grozę. Muzyka również idealnie nadaje ton sytuacji lub starszy przez chwilę, od tak, tylko po to, żebyśmy nie poczuli się za komfortowo. Czymże jednak byłby horror bez obrazu, a ten jest iście groteskowy! Szczególnie przeróżne kreatury, które napotkamy, budzą lęk i odrazę i nie ma się ochoty zatrzymywać na nich wzroku przez dłuższy czas. Nie brakuje w tym wszystkim dodatków okultystycznych, jak symbol oka, czy nawiązań do duchów. W sumie przychodzi mi na myśl, że klimat tego wszystkiego jest wypadkową połączenia filmów „Miasto zaginionych dzieci”, „Delicatessen” i skeczu z grubasem z „Sens życia według Monty Pythona”. Wszystko to sprawia, że większość czasu w grze spędzamy zarazem w niepokoju, obrzydzeniu i zaciekawieniu z okazjonalnymi intensywniejszymi chwilami strachu, szczególnie gdy trzeba przed czymś uciec.

Pod względem rozgrywki Little Nightmares jest platofmówką logiczną czyli czeka na nas głównie rozwiązywanie zagadek z trochę mniejszym naciskiem na elementy zręcznościowe. W kwestiach ruchowych w znacznej mierze będzie to skakanie, przenoszenie rzeczy, czasem bujanie się na kiełbasach. Jako że gra jest utrzymana w klimatach grozy, nie raz przyjdzie nam po cichu omijać jakąś maszkarę lub w sytuacjach ekstremalnych uciekać przed nią. Wszystko to jest jednak odpowiednio wyważone, przynajmniej w opowieści Szóstki i 2/3 u Dzieciaka, ale do problemów dojdę za chwilę. W przypadku części logicznej przez zdecydowaną większość gry nikt nie powinien mieć większych problemów z rozwiązaniem pozostawionych dla nas w pomieszczeniach utrudnień. Zwykle jest to pootwieranie jakichś rzeczy, także żeby zrobić sobie trasę do wspinaczki, naciśnięcie przycisków czy zrobienie czegoś szybko, jak wykiwanie konserwatora, by mieć czas na przekręcenie korby i wskoczenie do włazu. Kłopotliwe, i to bardzo, są dwie rzeczy. Pierwsza to zbyt długie loadingi. Jak rozumiem, że gra jest zrobiona w Unreal Engine, a Switch super mocy nie ma, tak przynajmniej pół minuty czekania, gdy po raz któryś ginie się w tym samym miejscu naprawdę denerwuje i psuje klimat. Jednak radziłem sobie z tym aż do ostatniego, czyli trzeciego rozdziału opowieści chłopca. Twórcy już chyba sami nie wiedzieli, jak bardzo chcą skomplikować życie graczom, więc poniosło ich z mało jasnymi zagadkami (np. ledwo widoczny przycisk na swego rodzaju świetlnym mechanizmie) czy „walką” z duszkami za pomocą latarki (skopane sterowanie i czasem nie wiadomo czemu wyłączająca się latarka) z oczywiście lipnymi ekranami wczytywania po śmierci.

Little Nightmares to intrygująca pozycja o świetnym klimacie. Tarsier Studios porządnie przemyślało, gdzie chcą umieścić akcję, kim będą protagoniści i antagoniści oraz jak to wszystko opowiedzieć, aby jeszcze z zaskoczenia przywalić odbiorcy. Do tego dorzucili świetnie zaprojektowane i bardzo dobrze wykonane wnętrza i odpowiednią oprawę dźwiękową. Również rozgrywka pasuje do tej koncepcji, utrzymuje w zainteresowaniu i jest na tyle wypoziomowana w trudności, że balansuje miedzy odpowiednio łatwą a stosownie wymagającą. Aż szkoda, że wszystko to psują te nieszczęsne loadingi oraz trzeci akt historii Dzieciaka. W tym miejscu zaznaczę, że zanim dotarłem do końcówki, nawet z tymi czasami wczytywania, planowałem dać grze osiem, ale przez końcówkę zrzucę ocenę o pół. Tak więc niewątpliwe warto się tej produkcji przyjrzeć, choć jeszcze raz przestrzegę przed efektem bujania się po odłożeniu gry, Nawet teraz, gdy to piszę, w kilka godzin po odstawieniu gry, wciąż mi towarzyszy… Aha, gdybyście byli zniechęceni raportami o czasie gry (5-6 godzin przy pierwszym przejściu), to jest on problemem tylko w relacji do ceny. 129 złotych za ten czas to rzeczywiście sporo, choć rozumiem, że koszt stworzenia tej produkcji też pewnie nie był mały, no i oczywiście Bamco musi zarobić. Tak więc poczekajcie na promocję, ale nawet gdyby Was przycięło, to nie sądzę, żebyście żałowali.


Ocena: 7,5/10


Producent: Tarsier Studios
Wydawca: Bandai Namco
Data wydania: 18 maja 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 2,9 GB
Cena: 129,00 PLN


Tekst powstał dzięki naszej współpracy z Play-Asia! Dzięki Waszym zamówieniom zrobionym tam przez wejście przez nasz reflink (w banerze poniżej) oraz/lub z użyciem naszego kuponu zniżkowego będziemy w stanie zrecenzować jeszcze większą liczbę gier.

play-asia-bannerplay-asia_mypsvita


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *