Warriors Orochi 4

Warriors Orochi to kolejna część marki wydawanej w oryginale pod szyldem Musou i cechującej się specjalnym atakiem każdego z wojowników. Czwórka powinna jednak zmienić ją na Magic

Seria Warriors Orochi to moja ulubiona marka z serii Musou. Trzecia część, która pojawiła się na Vicie, naprawdę spełniła moje oczekiwania, ponieważ posiadała zarówno ciekawą fabułę, jak i rozbudowany gameplay. Pod względem historii czwórka nie odstaje, ponieważ dostaliśmy interesujący scenariusz. Tym razem bohaterowie różnych epok będą walczyć przez intrygę greckich bogów. Nie wchodząc w szczegóły, intryga jest prowadzona w przyzwoity sposób. Dobrą decyzją było także ograniczenie roli samego Orochiego, bo próba stworzenia sensownego wątku głównego z nim na czele, gdy robiły to poprzednie części, mogło się nie udać. Przejdźmy jednak do tego, co trójka robiła dobrze, a w czwórce tego nie ma, czyli możliwość odblokowania alternatywnych zakończeń niektórych misji, aby tym samym ocalić poszczególnych bohaterów i tym samym ich odblokować. Oczywiście było to możliwe dzięki operowaniu wokół podróży w czasie, więc przeniesienie tego do najnowszej odsłony jeden do jednego byłoby pewnie dziwne, ale brak alternatywy dziwi. Tym samym po prostu wykonujemy po kolei kolejne zadania.

Przy pierwszym uruchomieniu nie mamy zbyt wiele możliwości. Produkcja nie wrzuca nas na głęboką wodę, dodając kolejne opcje wraz z postępami w rozgrywce. Dopiero po kilkunastu misjach możemy wszystko. Przed misją będziemy mogli chociażby rozwinąć naszych bohaterów, korzystając z punktów umiejętności zdobywanych za kolejne poziomy doświadczenia. Robimy to za pomocą drzewka dodającego chociażby kolejne ataki czy aktywującego buffy. Co mi zabrakło, to możliwość zaplanowania drogi rozwoju celem automatyzacji, przez co spędzamy w tym miejscu po prostu za dużo czasu. Oprócz tego dostaniemy możliwość chociażby rozwoju naszego obozu, ale jeśli ktoś myśli, że będzie on przedstawiony jako oddzielna lokacja, jak było w trójce, to mam złe wieści. Tym razem jest on ograniczony do dwuwymiarowego drzewka rozwoju, w którym za zdobywane w czasie misji odblokowujemy kolejne elementy.

Kolejnym czasopochłaniaczem między misjami jest kuźnia. W tym miejscu możemy nadwyżkę oręża przerobić albo na gotówkę, albo, jeśli zawiera dodatkowe umiejętności, na odpowiadające im kryształy. Za ich pomocą następnie rozwijamy interesującą nas broń. Ten sposób znacznie ułatwia rozwijanie paru zestawów, ponieważ w poprzedniej części, przenosząc jeden skill, traciło się resztę zdolności. Kolejnym ciekawym rozwiązaniem jest możliwość wysłania nieaktywnych na wyprawę trwającą kilka misji. Dzięki temu możemy podnieść poziom nielubianych postaci, a także zdobyć bronie czy punkty potrzebne do rozwoju obozu. Jest to także jeden ze sposobów zwiększania więzi z bohaterem. Jeśli ktoś grał w trzecią część, to pewnie pamięta, że tam one były między postaciami. Tym razem jednak zlitowano się nad graczem i są one między bohaterem a graczem(?), dzięki czemu nie jesteśmy zmuszani nabijania ok. 10000 relacji, aby wszystko wymaksować (uff).

Trzonem Warriors Orochi to jednak misje. Klasycznie wybieramy trzech wojowników, między którymi w czasie kampanii możemy się dowolnie przełączać, ale oprócz tego cztery jednostki wspierające. Te drugie wpływają na statystyki zespołu, ale prawdę mówiąc nie czułem tego w czasie gry. Szczegółowo w przebieg zadań nie ma co się wgłębiać, ponieważ serie musou to przede wszystkim wycinanie dziesiątek przeciwników. I tym razem schemat został zachowany, ale oprócz podstawowych ataków zostały dodane ataki magiczne. Każda postać ma zestaw trzech czarów, które zużywają manę, więc jesteśmy zmuszani odczekiwać chwilę, aby się naładowały, ale mimo tego w pewnym momencie dochodzi się do wniosku, że używamy właściwie prawie wyłącznie ich… Nawet potężny atak musou staje się bezużyteczny w porównaniu z niektórymi czarami…

Mógłbym również wspomnieć o poziomach trudności, które już wyznacznikiem trudności. W poprzednich częściach człowiek nawet nie pomyślał, aby ze słabym zespołem mierzyć się na najwyższym. Teraz śmiało można próbować, a przy odpowiednim dostosowaniu broni hard staje się niemal spacerkiem nawet na początku gry. Oprócz tego czwórka została wykastrowana z dwóch trybów znanych z trzeciej części, a co gorsza nic nie otrzymaliśmy w zamian. Szkoda…

Sama oprawa audiowizualna jest poprawna. O ile wszystko chodzi płynnie, to mapy wydają się strasznie puste. Brakuje jednak dodatkowych elementów, które można byłoby zniszczyć, eliminując zastępy wrogów. To samo w sobie jest jednak efektowne, ponieważ atakom specjalnym oraz czarom towarzyszą spektakularne wybuchy i błyski. Audio natomiast jest i brzdęka w tle. Nie rozprasza zarówno kując, jak i zbytnio wpadając w nie.

Prawdę mówiąc, Warriors Orochi 4 to dla mnie spory zawód. Serię uwielbiam, ale po genialnej trójce otrzymaliśmy kastrata. Co gorsza, element, który jest nowością, został źle wyważony i zdominował całkowicie rozgrywkę, przez co produkcja zamienia się w tytuł o magicznych wojownikach. Ostatecznie dostaliśmy co najwyżej przyzwoitą siekankę.


Ocena: 5/10


Producent: Omega Force
Wydawca: Koei Tecmo Games
Data wydania: 19 październik 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga:  12,5 GB
Cena:  280 PLN


Tekst powstał dzięki naszej współpracy z Play-Asia! Dzięki Waszym zamówieniom zrobionym tam przez wejście przez nasz reflink (w banerze poniżej) oraz/lub z użyciem naszego kuponu zniżkowego będziemy w stanie zrecenzować jeszcze większą liczbę gier.

play-asia-bannerplay-asia_mypsvita


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *