Atelier Lulua: The Scion of Arland

Moją pierwszą recenzją było Atelier Totori. Przede wszystkim zaskoczyło mnie, jak gra, która tak bardzo koncepcyjnie mi nie pasuje (grafika, postaci itp.), może mnie wciągnąć. Późniejsze części mnie omijały, bo mieliśmy bardziej zainteresowane nimi osoby, ale w końcu przyszło mi wrócić do serii. I znów dałem się wciągnąć!

Tym razem twórcy zdecydowali, że przydałoby się wrócić do jednej z poprzednich sag. Za cel obrali Arland, ale nie chcieli oddawać nam kontroli nad Roroną, Totori czy Meruru. Zamiast tego stworzyli nową młodą adeptkę alchemii – Luluę, której właściwie imię i nazwisko brzmią Emerulia Frixell; i tak, jest córką Rorony! Matka ma jednak swoje sprawy do załatwiania, więc pozostawiła dziecko pod opieką innej znanej nam już alchemiczki, Piany. Tak właściwie przez sporą część produkcji po prostu rozwijamy alchemiczne zdolności Luluy. Gdzieś tam w tle majaczy jakieś większe zakończenie związane z pobliskimi ruinami, ale nie są główną osią tej historii. Po prostu wykonujemy kolejne zadania i odbywamy potrzebne podróżne na bazie tego, co nam życie przyniesie, jak chociażby wyprawa do Arlandu, aby odnowić licencję dla zakładu matki. Takie luźne podejście do historii, masa głupiutkich scenek i interakcji z innymi postaciami, oraz generalnie spokojny klimat sprawiają, że granie w tę grę po prostu relaksuje, dzięki czemu jest to miła odskocznia od tych różnych, aspirujących na poważniejsze produkcji. A jeśli nie mieliście okazji grać w inne części sagi Arlandu, to nie obawiajcie się sięgnąć po tę część. Spotykamy znane z tamtych gier postaci, które wspominają o dawnych wydarzeniach, ale ich znajomość nie jest potrzebna do nowej historii. Za to możecie nabrać chęci do zapoznania się z nimi, a są już dostępne Switchu.

O systemach zawartych w grach z serii Atelier napisaliśmy już wiele, więc nie będę przedstawiał podstaw, za to podam różne, co ważniejsze gameplayowe szczegóły, które zwróciły moją uwagę. Bazą do poruszania się po świecie jest mapa taka, jaką znamy z arlandowych części gry. W związku z tym nie musimy męczyć się z chodzeniem po otwartym świecie, a skupiamy się na mniejszych lokacjach, które potrafią składać się z kilku podlokacji. Dzięki temu zbieractwo i walki są bardziej, hm, skondensowane. Pchać w te różne miejsca będzie nas fabuła i narzucane przez nią zadania, ale także zadania poboczne. Pomniejsze questy, jak ubijanie potworów czy przynoszenie konkretnych przedmiotów, jak zwykle znajdziemy w różnych punktach obsługowych miast. Ale jest też ciekawostka i ważny element produkcji – specjalna księga, która zdaje się prowadzić Luluę w jej ścieżce ku alchemicznej świetności. Znajdują się w niej różne przepisy, ale są zakodowane. Aby je odkodować, musimy wejść w posiadanie konkretnego przedmiotu, zrobić coś ileś razy (np. dokonać dziesięciu syntez) czy pójść w dane miejsce. Na szczęście nie musimy robić tego wszystkiego w ciemno, zawsze  podane są jakieś podpowiedzi. Przepisy z księgi dzielą się na trzy rodzaje. Pierwszy to te związane z popychaniem fabuły do przodu. Drugi i trzeci to zadania dodatkowe, dzięki którym sprawimy, że gra będzie przyjemniejsza. W rozdziale siódmym okazuje się jednak, że te zadania dodatkowe wcale nie sią opcjonalne, a przynajmniej część z nich nie jest. Wszystko dlatego, że w pewnym momencie trzeba stworzyć przedmiot o jakości przekraczającej wartość 50, a aby tego dokonać, należy zdjąć narzuconą blokadę. W tym celu trzeba wykonać wszystkie zadania poboczne z rozdziału trzeciego. Podobne blokady są jeszcze dwie.

Żeby było ciekawiej, sama  gra prosta nie jest. Systemy alchemii czy walki same w sobie nie są wymagające, ale twórcy na normalu podkręcili trudność walk tak, że trzeba się przyłożyć do alchemii, strategii oraz trochę pogrindować. Alchemia jest ważna, ponieważ dzięki niej tworzymy różne przydatne przedmioty, jak leki, bomby czy nawet bronie i akcesoria. A ponieważ odpowiedni zestaw użytych materiałów może dodać im specjalne właściwości, to warto o to zadbać. Weźmy za przykład stworzenie bomby, który nie dość, że będzie silna, to jeszcze będzie jej można użyć pięć razy zamiast czterech. Taki przedmiot warto ustawić którejś z aktywnych alchemiczek, aby korzystała z niego w trakcie walki dzięki funkcji „interwencji”. Co ciekawe, przedmioty te same się odnawiają, więc nie trzeba mieć kilku w zapasie do podmianki, ale warto je podmieniać na coraz silniejsze, bo co trafimy do nowej lokacji, to poziom przeciwników znacząco rośnie. To z kolei przypomina mi, że mam zastrzeżenia do skilli. Nie dość, że ich użycie kosztuje dość sporo punktów SP (które się nie odnawiają bez wyjścia na mapę czy bez leku), tak spora ich część jest mało przydatna. Trochę to nie fair w stosunku do poziomu trudności.  No i też nie całkiem rozumiem, dlaczego ataki postaci dodatkowych, które aktywują się po użyciu skilla, dość często się nie odpalały.

Powrót do serii dzięki Atelier Lulua uważam za udany i ciągle mnie zadziwia, jak te gry wciągają. Coś jest w tym zbieraniu materiałów i tworzeniu z nich nowych przedmiotów. Pomaga też sielski klimat, urocza grafika i folkowa muzyka. W połączeniu z lekką fabułą i brakiem limitu czasu daje to po prostu relaksującą zabawę na wiele godzin. Jeśli chodzi o system alchemii, to trudno mi się do czegoś przyczepić, bo są różne pomoce, jak szybkie przejście do stworzenia brakujących przedmiotów czy rejestracja towarów w sklepie, aby je już tylko kupować. Trochę gorzej wygląda walka, a to głównie przez dostępne skille oraz poziom trudności, do którego potrzebny jest grind. Sam w pewnym momencie przeskoczyłem na poziom łatwy i na luzie posuwałem się dalej. Tak więc, w zależności czego od tej gry oczekujecie – luźnej zabawy czy czegoś bardziej wymagającego – to to dostaniecie. Nie zostaje mi nic innego, jak polecić tę część sagi Arlandu, obojętnie, czy graliście w poprzednie, czy nie.


Ocena: 7,5/10


Serdecznie dziękujemy Koei Tecmo
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Gust
Wydawca: Koei Tecmo
Data wydania: 24 maja 2019 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 6,1 GB
Cena: 240 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *