Thunder Paw

Byle do osiemsetnej vitowej recki… Byle do osiemsetnej vitowej recki…

Pewnie zauważyliście, że już mnie męczą te pierdołowate platformery 2D, których ostatnimi czasy na PSV jest zdecydowanie zbyt wiele. Wyglądają podobnie, brzmią podobnie i kuleją podobnie. Thunder Paw też wpisuje się w ten schemat. Pikselowa grafika jest przeciętna, ale nieraz trudno zauważyć w niej istotne elementy, jak spadające sople lodu. Ale to nie tylko wina szaty graficznej, ale też samego twórcy, który zdecydowanie źle rozplanował wygląd plansz. Nieraz będziemy musieli skakać w ciemno, bez wiedzy, na co spadniemy, oraz nawet nie zdołamy zauważyć tych sopli, bo są malutkie i wiszą gdzieś u góry za wysoko w stosunku do punktu skupienia wzroku. Z kolei półki, które spadają po chwili stania na nich, w żaden sposób nie są wizualnie odznaczone. Dostajemy za to znać o wejściu na taką sygnałem dźwiękowym, ale aby w ogóle zwrócić na niego uwagę, najpierw trzeba wyłączyć dość słabą niby retro muzyczkę. Mnie cierpliwości dla podkładu starczyło przez góra trzy plansze, a nie są one długie. Po spauzowaniu gry i wejściu do menu, żeby wyłączyć muzykę, zauważyłem opcję wyboru trudności. Są dwie, łatwa i trudna, a gra domyślnie zaczyna się na łatwiejszym ustawieniu. To by też wyjaśniało, dlaczego pierwsze plansze nie sprawiały żadnych problemów. Jedynie irytowały zbyt długim czasem zabijania przeciwników, bo pukawka potrzebuje rozwinięcia mocy za pomocą kryształów wypadających z przeciwników. Jeśli już zdarzy się, że zginiemy, wtedy moc trzeba ładować od nowa. Od drugiego świata będzie do tego dochodziło częściej, bo pojawiają się zabójcze przepaści. Wpaść do takiej jest łatwo, bo twórca nie ustawił punktu wybicia również z krawędzi… Na dodatek można oberwać spadającym soplem czy pociskiem przeciwnika, co przerwie nasz skok i doprowadzi do upadku. W ogóle rozkład przeciwników i elementów platformowych nie budzi żadnej radości, częściej frustrację. Strzelające koty nieraz są ustawione przy krawędziach, więc trzeba podskakiwać, żeby je ubić. Przeciwnik strzela w zbyt długich odstępach i cholera wie, kiedy poleci następny pocisk. Do tego nasz karabin ma cholernie krótki zasięg i odpowiednie ustawienie się do strzału zajmuje za dużo czasu, nie mówiąc o poprawkach po otrzymaniu zapóźnionej kuli, która odrzuci psa do tyłu. Nie lepiej jest z bossami, a właściwie pierwszym, bo do drugiego już nie dotrwałem. Ograniczony zasięg broni, bardzo małe zadawane obrażenia i w cholerę przeskakiwania nad głową bossa tylko frustrowały. I gdy myślę, że poziom trudny miałby dodać jeszcze więcej frustracji, przez np. mniejszą wytrzymałość, to już w ogóle nie wyobrażam sobie grania w tę cieniznę.


Ocena: 3,5/10


Serdecznie dziękujemy Ratalaika Games
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: SergioPoverony
Wydawca: Ratalaika Games
Data wydania: 18 marca 2020 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Funkcje crossowe: -buy z PS4
Waga: 36 MB
Cena: 21 PLN

Gra jest również dostępna na Nintendo Switch w cenie 20 PLN.

Możesz również polubić…

1 Odpowiedź

  1. Skorrpion pisze:

    Tak myslałem, że gra bez polotu – dzięki za recenzje i czekam na kolejne. 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *