void tRrLM(); //Void Terrarium

Tęsknicie za tamagotchi? A może ta zabawka była dla Was niewystarczająca, bo brakowało jej rozwinięcia? Jeśli tak, to void tRrLM(); //Void Terrarium Was zainteresuje.

Oto kolejna pozycja od NIS z dziwnym tytułem. Taki wybór zobowiązuje, więc wcielamy się w mysz, która znalazła coś w typie mecha. W tym momencie nikogo pewnie nie zdziwi, że gryzoń wchodzi to niego i jak gdyby nigdy nic przejmuje nad nim kontrolę. Po krótkiej przebieżce natrafia na butelkę, w której znajduje ledwo żywą ludzką dziewczynką. Chwilę później napotyka komputer, który zniszczył ludzkość. Dręczone wyrzutami sumienia AI zaprzyjaźnia się z myszą i razem łączą siły w przywróceniu do zdrowia dziewczynki oraz zapewnienia jej jak najlepszych warunków do życia. Historia nie jest zbyt rozwinięta, ale opisywany świat jest dość ciekawy. Natomiast w przerwach pomiędzy wypadami do lochów komputer co jakiś czas wygłasza monologi, które, choć czasem przydługie, są całkiem rozrywkowe. Ładnie wygląda też nasza baza wypadowa, gdzie znajduje się komp i dziecko w terrarium. Niestety lochy są wyblakłe, nijakie i mało ciekawe. Wygląda to tak samo i w handheldzie, i w doku. Zaznaczam to, ponieważ screeny widziane w necie najczęściej pochodzą z PS4 i sprawiają zupełnie inne wrażenie. To w sumie aż dziwne, że w tej pozycji jest aż taka różnica w grafice pomiędzy Switchem a konsolą Sony. Podobnie jakościowo jest rozbite audio – w bazie przygrywa przyjemna, klimatyczna nuta, natomiast w lochach jakaś średniej jakości muzyka elektroniczna (w sumie jest szansa, że osoby, które wolą taką muzykę, lepiej ją przyjmą).

Rozgrywka dzieli się na dwie przeplatające się fazy. W pierwszej zajmujemy się Toriko, co można określić jako bardziej rozwiniętą formę zabawy z tamagotchi. W związku z tym musimy dziewczynkę karmić, sprzątać po niej czy leczyć, gdy się pochoruje. Ponieważ świat, w którym troje bohaterów mieszka, jest mocno zanieczyszczony, trzeba też zadbać o butelkę bytową, co zresztą jest związane z rozwojem historii i nadawanym nam zadaniom. Poza tym mamy możliwość tworzyć elementy wystroju do aranżacji terrarium. W tym momencie warto zaznaczyć, że nie jest to zabawa nieskończona, ma zaplanowany koniec, ale darcie do niego zajmie z dwadzieścia godzin.

Duży wpływ ma na to druga faza rozgrywki, która jest rogalikowym bieganiem po lochach. Wraz z rozwojem fabuły otrzymamy dostęp do większej liczby lokacji i to od nas zależy, gdzie pójdziemy. Jednak za każdym razem nasza mysz zaczyna podbój lochu od bazowych statystyk. Dopiero wraz z kolejnymi pokonanymi przeciwnikami i trafionymi przedmiotami rozwijającymi będzie rosła w siłę, ale to oczywiście tylko do czasu zniszczenia. Od razu jednak zaznaczam, że dzięki tworzeniu rzeczy do terrarium rozwijamy też bohatera o dodatkowe punkty do statów, takich jak punkty zdrowia, siły czy obrony. Gdyby Wasze obawy budziło też tracenie przedmiotów wraz ze śmiercią w lochu, to zadowoli Was informacja, że co mamy przy sobie podczas zgonu, to przechodzi z nami do bazy (ciekawie zostało wytłumaczone, dlaczego tak jest). Postać stałą zachowują wszelkie materiały, które są potrzebne do tworzenia butli i jej wyposażenia oraz jedzenie dla Toriko. Natomiast cała reszta jest przerabiana na materię w jednej z kilku kategorii. Oczywiście materia też jest potrzebna do tworzenia rzeczy w bazie.

Bieganie po piętrach lokacji jest mocno uproszczone. Dzielę się one na kilka pomieszczeń oraz łączące je tunele. Po całych pomieszczeniach nie ma co biegać, bo przedmiot do zebrania są pokazane na mapie. Poza tym gdy wszystko przelecimy można bardzo szybko przemieszczać się dalej. Przedmioty często leżą na ziemi, ale czasem wypadają też z wrogów. Ich pokonujemy w formie turowej walki, więc mamy czas, żeby zaatakować normalnie, ciosem specjalnym lub użyć przedmiotu. Nie mogę powiedzieć, żeby potyczki były jakoś specjalnie wciągające, ale czasem potrafią wymóc na graczu więcej myślenia niż tylko spamowanie zwykłego ataku. Najciekawiej jest, gdy wpadniemy do „jamy potworów”. Nie dość, że jest ich wtedy sporo, to ich miks potrafi narobić dewastujących szkód, chociażby przez atak z daleka przez laserowa działa oraz rozlewający się z gąsienic kwas. I jak wcześniej było widać, że używanie przedmiotów w trakcie chodzenia po lochach jest istotne, tak w cięższych sytuacjach może być naprawdę zbawienne, szczególnie gdy trafił nam się granat czy kostka, która, na przykład, usypia wszystkich wrogów na kilka tur.

void tRrLM jest grą sympatyczną, to na pewno. Pozostaje tylko kwestia, czy ktoś lubi zabawy w „rozwijanie domu”. Jeśli tak, to wtedy produkcja daje dość materiału na długie godziny. Część eksploracyjna z kolei nie należy do trudnych, często nawet po jednej czy dwóch wyprawach można znaleźć to, czego potrzebujemy do głównego wątku. Trochę więcej czasu trzeba spędzić na farmieniu potrzebnych materiałów do rodzajów materii, ale gdy na przykład potrzebowałem energii, wypad do odpowiedniego miejsca zaowocował bardzo dużą ilością baterii, które mogłem przerobić na materię energii. Po lochach też nie błądzi się w nieskończoność, bo ogranicza nas sam mech (gdy energia spadnie do zera, a nie mamy jej czym uzupełnić, wtedy szybko schodzi zdrowie i wracamy do bazy), czasem też trzeba wrócić, żeby zająć się Toriko. Jeśli więc zainteresowało Was void tRrLM i lubicie tego typu zabawy, możecie się z nim zapoznać.


Ocena: 7/10


Serdecznie dziękujemy NIS America
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Nippon Ichi Software
Wydawca: NIS America
Data wydania: 10 lipca 2020 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna (edycja limitowana)
Waga: 714 MB
Cena: 100 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *