Gibbous – A Cthulhu Adventure

Wbrew pozorom gracze wciąż lubią szalone historie prezentowane za pomocą point and clicków, więc co roku wychodzi kilka nowych ciekawych tytułów. Z kolei na powstanie Gibbous złożyli się gracze za pomocą Kickstartera. Najpierw wyszła wersja na PC, a po roku gra dotarła też na Switcha.

I jest to dobra wiadomość, ponieważ autorzy Gibbous – A Cthulhu Adventure dostarczyli interesującą i luźną historię, która łączy produkcje detektywistyczne i szalone wizje H.P. Lovecrafta. Aby jednak było można w pełnić mówić o inspirowaniu się klasyką z gatunku point’n’clicków, nie mogło zabraknąć humoru, i tego wizualnego, i słownego. Miks, który zdecydowali się zaprezentować twórcy ze studia Stuck In Attic, wyszedł nadspodziewanie dobrze, mimo że tę opartą na głównie amerykańskiej twórczości grę przygotowali prawdziwi mieszkańcy Transylwanii!

Czasem i w życiu bibliotekarzy dzieje się coś ciekawego.

Akcja gry zaczyna się w mieście Darkham. Najpierw przejmujemy kontrolę nad detektywem Donem R. Ketype, który przybył do lokalnej biblioteki, aby odnaleźć Necronomicon. Na skutek zamachu przeprowadzonego przez kultystów rolę protagonisty przejmuje Buzz Kerwan, który nie dość, że odnajduje przeklętą księgę, to zaraz potem odczytuje ją, w efekcie czego jego kotka, Kitteh, zaczyna mówić po angielsku. Ten początek prowadzi nas potem przez kilka nie za dużych lokacji, w których odkryjemy dziwne wierzenia, rywalizujące ze sobą sekty i wielki spisek, który ma na celu sprowadzenie Bestii. Oczywiście takie podstawy mogłyby pójść w poważną stronę, ale tu mamy gadającego kota, dosłownie z nazwiska archetypowego detektywa czy lebiegę z biblioteki, więc dominuje kierunek komediowy. Kreskówkowa szata graficzna są już tylko kropką nad i. Ale nie dajcie się zwieść, obok humorystycznej wymiany zdań między wszystkimi postaciami oraz zabawnymi zdarzeniami, jest tu też miejsce na tajemnicę i grozę, nawet wizualną. Rozwój tej opowieści śledzi się więc z zainteresowaniem aż do samego końca, gdy potraktuje się fabułę jako rozrywkę bez oczekiwań na bardzo sprawnie napisaną horrorową opowieść. Bo jest tu kilka dziur, jak dziewczynka ratującą sytuację czy dostanie się do ostatniej lokacji, ale akcja posuwa się na tyle wartko, że przymyka się na to oko. Natomiast zakończenie jest otwarte, właściwie zostaje tylko czekać, aż Stuck in Attic zapowiedzą pracę nad kontynuacją.

Oczywiście chodzi o prawdziwe ciasteczko.

W Gibbous – A Cthulhu Adventure musimy sporo czytać, więc trzeba powiedzieć kilka słów o napisach. Najważniejszą informacją dla Was jest to, że jest dostępny język polski. Wybieramy go na początku i przez resztę gry w znacznej mierze cieszymy się, że jest. Śledzenie tej ilości tekstu jest o wiele przyjemniejsze z tłumaczeniem, pomaga też w zagadkach, choć są dwa wyjątki. Pierwszy związany z wielkimi literami i przetłumaczono go w nie do końca zrozumiały sposób, a w drugim tłumacze wykazali się po prostu lenistwem, zostawiając w oryginale rapową bitwę. Nie sądzę, by gracze oczekiwali idealnych rymów, więc i wersja trochę bardziej „sztywna” by przeszła; całkowite olanie jednak nie jest mile widziane. Inny minus polskiej wersji znów wynika z lenistwa – ewidentnie do przygotowania pierwszej wersji tekstu został użyty automatyczny tłumacz. Szkoda tylko, że mało uważni ludzie z nim pracowali, ponieważ co rusz widać pomięte zdania, które bez przyłożenia się do pracy mogą się wydawać w porządku, patrząc na suchy skrypt. Jeden plus jest taki, że to, co najważniejsze i najdłuższe jest zrobione dobrze, w sumie więc dziwi taka niechlujność. Mimo wszystko polskie napisy są na plus. Natomiast problematyczna jest wielkość czcionki. Podczas gry handheldowej toporne arialowe napisy potrafią zająć sporą część ekranu, natomiast na dużym ekranie są dość małe. Może więc lepiej, że font jest banalny, bo przynajmniej ułatwia rozczytanie tekstu.

Tak wyglądają napisy przy grze w doku. Na pierwszym obrazku są napisy z handhelda.

Przy humorystycznej fabule łatwiej przymknąć oko na skróty i niedociągnięcia. Jednak w przypadku zagadek w takich grach zwykle chcemy choć trochę wyzwania. Ekipa Stuck in Attick nie zdecydowała się na takie podejście, w związku z czym tylko dwie, trzy zagadki sprawiają pewną trudność. Cała reszta jest łatwa i najczęściej wręcz oczywista po zebraniu różnych informacji. Odnalezienie właściwych przedmiotów odbywa się bez problemu, ponieważ są otoczone rzeczami ewidentnie tylko do oglądania. Poza tym twórcy dosłownie wtopili w tła rzeczy do interakcji, więc chcąc, nie chcąc, ciągle używa się przycisku pokazującego wszystkie dostępne opcje do interakcji. W związku z tym wystarczy rozmawiać ze wszystkimi, zbierać rzeczy i gdy przyjdzie pora rozwiązać jakiś problem właściwie bez większego pomyślunku można to zrobić. Wbrew pozorom gameplay nie wypada jednak źle. Zagadki są całkiem sensownie powiązane z rozwojem wydarzeń, więc przynajmniej ma się poczucie stałych postępów bez utykania. W kwestii technicznej problematyczna jest tylko jedna zagadka, na początku ostatniego rozdziału trzeba użyć przedmiotu na kotce, ale punkt jej wykrycia jest umieszczony dziwnie wysoko nad nią (wtedy po raz pierwszy i ostatni spojrzałem do poradnika). Poza tym wyjątkiem całkiem sprawnie można operować przyciskami fizycznymi lub ekranem dotykowym, a nawet mieszać obie opcje.

Lokalny sklep z owocami morza. Budzi zaufanie, czyż nie?

Graficznie Gibbous – A Cthulhu Adventure mocno czerpie z przygotówek lat 90. i nawet jeszcze starszych filmów animowanych. Ręcznie rysowana grafika jest bardzo przyjemna i w większości przypadków czytelna (czasem jest za ciemno). Właściwie dopóki nie skończyłem gry i nie sprawdziłem twórców, myślałem, że jest to produkcja amerykańska, więc artystyczna część rumuńskiego studia nieźle zaadoptowała się to tamtego starego stylu. Poza tym gra działa bezproblemowo, choć ruchy postaci mogłyby być trochę szybce. Przyjemnie też wypadła ścieżka dźwiękowa, która prezentuje utwory z różnych stylów muzycznych. Wszystkie dialogi są udźwiękowione angielskim dubbingiem, który jest dość nierówny – część postaci wypada lepiej, część słabiej, ale spokojnie można z nimi wytrzymać do końca gry.

OK, czasem jest zbyt dużo tych opcji do przejrzenia.

Gibbous – A Cthulhu Adventure jest przyjemną i prostą przygodówką p’n’c, która bardzo dobrze sprawdzi się jako przerywnik pomiędzy intensywniejszymi grami. U mnie akurat pozycja wpadła pomiędzy dwie części Prinny – dzięki niej odpocząłem od jednej platformówkowej masakry i trochę bardziej jestem gotowy na drugą.  Zabawna, lekka historia łącząca horror z opowieścią detektywistyczną jest na tyle dobrze prowadzona, że chce się poznać zakończenie. Zagadki z kolei sprzyjają gładkiemu robieniu postępów, nie wymagając od gracza większego pomyślunku. Jeśli więc komuś na tym elemencie najbardziej zależy, to będzie zawiedziony. Natomiast osoby, które chcą usiąść przy czymś luźniejszym, powinny przyjemnie spędzić do dziesięciu godzin z Gibbous.


Ocena: 7/10


Serdecznie dziękujemy Stuck in Attic
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Stuck in Attic
Wydawca: Stuck in Attic
Data wydania: 28 października 2020
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 4,8 GB
Cena: 80 PLN
Polska wersja językowa: napisy

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *