Olija

Kosmiczny horror może wydarzyć się w każdej chwili, na przykład podczas średniowiecznej wyprawy statkiem przez ocean.

W bliżej nieokreślonym czasie, gdy ludziom było ciężko o pożywienie, lord Faraday musiał podjąć decyzję. Morze, z którego mieszkańcy jego miasteczka wyławiali ryby od dłuższego czasu nie zapewniało już wystarczających połowów. W akcie desperacji Faraday zebrał lokalnych mężczyzn i wyruszył statkiem w nieznane w poszukiwaniu prowiantu dla swych poddanych. Niestety statek zatonął, ale część załogi i Faraday przeżyli. Jednak miejsce, w którym się obudzili, nie było znanym im światem,  a przynajmniej nie w pełni. Istniały tam dziwne stworzenia oraz brama, która szybko okazała się być szansą na powrót do domu. Oczywiście przejście przez nią nie było możliwe ot tak, najpierw trzeba zdobyć trzy klucze. Olija przez mniej więcej pięć godzin opowiada o tym, jak Faraday próbuje uwolnić siebie i swoich ludzi z tego nieprzyjaznego miejsca. Nie jest to jednak tylko szczątkowa opowieść, o nie. Twórcy ze  Skeleton Crew Studio przyłożyli się do rozwinięcia mrocznej przygody dzięki dużej dawce mistycyzmu, dialogów oraz nawet odpowiednim projektem graficznym lokacji. Gdy zaczynałem tę grę, nie sądziłem, że czeka na mnie coś więcej niż skupienie się na rozgrywce. Okazało się natomiast, że narracja w tej produkcji jest równorzędnie ważna i tak właściwe bez niej Olija nie wyróżniała by się zbytnio na tle innych współczesnych pikselowatych gier 2D. Wiem, że piszę dość ogólnikowo, ale nie chcę zdradzać zbyt wiele z racji długości gry oraz odbierać swego rodzaju zaskoczenia. Natomiast dodam jeszcze, że czuć tu klimat takich klasyków, jak Another World, czego w sumie dawno nie odczułem w pozycjach z grafiką robioną pod retro.

Rozgrywka w Olija jest już mniej zaskakująca. Można też spokojnie powiedzieć, że nie jest wymagająca. Nie zmienia to jednak faktu, że jest po prostu przyjemna i dobrze łączy się z narracją. Kierujemy wspomnianym już Faradayem, który szybko zdobywa szablę, a następnie rzecz bardzo istotną także dla fabuły, czyli harpun. Można nim przede wszystkim atakować, ale także wbijać w różne miejsca, w tym przeciwników i przyciągać się do nich. Mechanika jest dobrze znana z innych gier, ale w tym przypadku została sprawnie zaimplementowana. Korzystanie z harpuna w celach platformowych i do rozwiązywania prostych zagadek terenowych to jedno, ale wykorzystanie go w trakcie walk z mobkami jest naprawdę przyjemne, bo nadaje potyczkom szybszego tempa. Swoją drogą, system ataków bohatera też nie jest banalny dzięki swego rodzaju combosom oraz możliwości używania dwóch typów broni. Mam jednak pewne zastrzeżenia do walk z bossami. Jak ich ogólne rozplanowanie jest ciekawe, tak poziom trudności przy trzech z nich wydaje się zbyt niski – wystarczą raptem dwie, trzy próby, aby ich zgładzić. Trochę lepiej jest z ostatnim przeciwnikiem, ale szały też nie ma.  Osoby, które preferują wyzwania nawet nie otrzymały opcji ponownego przejścia na wyższej trudności; po zakończeniu fabuły można ją tylko powtórzyć w niezmienionej formie.

Powtórzenie gry będzie miało znaczenie dla tych graczy, którzy lubią zbierać wszystko, ale niekoniecznie za pierwszym razem. Mimo raczej krótkiego czasu rozgrywki  Skeleton Crew Studio upchali tu sporo znajdziek. Samo popychanie gry do przodu nie przysparza problemów, bardzo łatwo się odnaleźć na mapie gry. Natomiast jest tam poupychane w różnych zakamarkach aż 40 buteleczek ze statkami, dziesięciu rozbitków do uratowania oraz osiem zdjęć do odnalezienia. Poza tym można zabierać materiały, z których kapelusznik zrobi czapki wspomagające w walce. Jednak w tym przypadku twórcy niezbyt dobrze rozplanowali ich odblokowywanie, oraz, tak właściwie, ich przeznaczenie. Tak na dobrą sprawę najprzydatniejsze jest nakrycie głowy dające ochronę przed kwasem, a zarazem rozlewające kwas w ramach obrony przed wrogiem. Reszta mogłaby nie istnieć.

Oprawa graficzna idzie mocno w retro i przez cały czas czułem, jakbym grał pozycję typu Another World czy nawet Prince of Persia. Wizualna zarówno dobrze nawiązują do starych czasów, ale nie brakuje im też większej szczegółowości, co ma znaczenie dla opowieści. Na dodatek wisienką na tym retro torcie jest współczesna, gładka mechanika ruchów, dzięki czemu nie czuje się frustracji ze sterowania, jak, na przykład, przy nieszczęsnym Flashbacku. Audio z kolei jest ciekawym miksem różnych gatunków muzycznych, od jazzu, przez tradycyjne japońskie dźwięki czy znane z filmowych kosmicznych horrorów ciężkie nuty. Trochę jednak boli brak pełnego udźwiękowienia dialogów, a właściwie powtarzalne schematy słów tudzież innych głosek, które wyrażają trzy języki występujące w tym świecie. Sam fakt takiego zabiegu nie jest zły, ale po prostu pozostaje niedosyt, bo mogło być lepiej w tej kwestii.

Olija głównie zaciekawiła mnie mechaniką harpuna i tak właściwe myślałem, że na rozgrywce będzie się skupiać przyjemność z tego tytułu. Okazało się jednak, że dostarcza też interesujący świat i historię. Generalnie pozytywne odczucia wzbudzane przy obcowaniu z tym tytułem obniża tylko kwestia trudności i niewykorzystany potencjał czapek. Jedno jest jednak pewne, Olija jest tytułem godnym polecenia, szczególnie dla osób, które lubią klimaty retro, choć zdecydowanie nie jest to wymagane, by w pełni cieszyć się z  rzucania harpunem w różne istoty.


Polecamy!


Serdecznie dziękujemy Devolver Digital
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Skeleton Crew Studio
Wydawca: Devolver Digital
Data wydania: 28 stycznia 2021
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 524 MB
Cena: 60 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *