Cultic: Chapter One

Przy okazji wydania Cultic dowiedziałem się, że jest coś takiego jak „boomer shooter”…

Niby grałem kiedyś w jakieś stare FPS-y, ale nie czuję do nich żadnej nostalgii, więc ten termin nie ma dla mnie znaczenia. Ale może dla części z Was będzie to powodem do zainteresowania się tym tytułem? Mnie zaciekawił dobrze wyglądającą grafiką oraz akurat wyszedł w momencie, gdy miałem testować jakieś pady. Ochoczo więc zabrałem się za grę, w której, jak teraz o tym myślę, nawet nie wiem, czemu bohater ruszył na tłuczenie kultystów. We wstawce otwierającej była pokazana tablica ze śledztwem, dowodami itp., ale czyja była, nie wiem. Za to jej właściciel w końcu się wkurzył i ruszył w teren. W trakcie gry natrafimy na kilka rodzajów notatek. Te, które pogłębiają trochę fabułę, pochodzą od prywatnego detektywa, któremu rodzice zlecili odnalezienie córki oraz od profesora, który postanowił zbadać to zgromadzenie. Nie ma tego dużo, ale jest to wystarczające jako tło dla rozgrywki. Jednak należy w tym momencie zaznaczyć, że całej historii od razu nie poznacie. Gra ma składać się z dwóch rozdziałów, więc to tylko połowa kampanii fabularnej. Jednak trzeba przyznać, że twórcy udało się zrobić dobry klimat grozy, który momentami całkiem nieźle trzyma w napięciu. Jest kilka jump scare’ów z nagłym pojawieniem się mocniejszych, szkaradniejszych przeciwników, ale przede wszystkim ogólna oprawa wizualna robi największą robotę. Niby pikselowa, ale interesująco rozmyta grafika tworzy niepokojący klimat nawet w zwykłym lesie czy podziemiach, szczególnie gdy znienacka zaczynają atakować trupy. Dodatkowo przeciwnicy, nawet w postaci zwykłych kultystów podczas zbliżenia na ich twarze, kreuję swego rodzaju niepokój, który szybko chce się zniszczyć. Dźwiękowo ogólnie jest w porządku, chociaż nie mogę stwierdzić, żeby muzyka była horrorowo-klimatyczna, szczególnie podczas walk, bo wtedy stawia na mocniejsze pobudzające brzmienia. Zombie odgłosy wyznawców Woli jednak średnio mi do nich pasują, mimo makabrycznych mord. Natomiast dźwięki broni wydają się trochę zbyt stonowane, ale może muzykę miałem za głośno? Ogólnie SFX są jakieś ciche. Wciąż jednak oprawę AV można uznać za plus Cultica.

Ten moment, gdy nie masz amunicji i możesz tylko odpalać dynamit i nim rzucać. Oczywiście często w napiętej sytuacji zapomni się najpierw zapalić xD

Pierwszy rozdział Cultica zawiera dziesięć plansz w podziale cztery, boss, cztery, boss. W pierwszych czterech dobrze się bawiłem na standardowym poziomie trudności (drugi z pięciu). Plansze były dobrze zaprojektowane, pochodziłem po górskich terenach, lasach, grotach, kryptach i co tam jeszcze było. Przeciwników była odpowiednia ilość, często rozmieszczeni w grupkach, które potrafiły uprzykrzyć życie, ale można je było też rozgromić strategicznie rzuconym dynamitem. Jeszcze bardziej uprzykrzali drogę więksi wrogowie, jak koleś z piłą mechaniczną czy potwory. Chociaż i tak największe straty zadawał zwykle gdzieś ukryty duch, który albo wysysał ze mnie życie, albo rzucał przedmiotami. Co jakiś czas ginąłem, chociaż już znacznie rzadziej, gdy grałem przez chwilę na padzie bez włączonego gyro, ale z włączoną asystą celowania. Już mi się potem tego nie chciało zmieniać, co było dobrym wyborem w piątej planszy. Niby miał być boss, ale najpierw trzeba rozwalić trzy fale hordy. Tempo ich nacierania i liczba pokonała mnie z dwadzieścia razy, w międzyczasie nawet na tyle byłem przytłoczony, że chciałem olać sprawę. Przypomniało mi się jednak, że mam jeszcze snajperkę, bo gdy kończyła się amunicja w dwóch typach strzelb, karabin maszynowy okazał się dość kijowy – dużo hałasu, mało obrażeń, jeśli nie kosi się po głowach, co jest trudne w zwarciu, i gdy z boku wróg pruje do mnie ze swojego karabinu. Jakież było moje zdziwienie, gdy po powrocie do gry znalazłem na liście granatnik… Widać go przeoczyłem, bo jak się po wielu próbach okazało, jest potrzebny do rozwalenia czołgu, który przebija się przez mur po hordzie (słaby pomysł)… Całe szczęście, że check point wszedł, bo gdybym musiał rozwalić początkowe fale i pancerniaka, to bym się załamał. Ale do załamania i tak doszło w szóstym etapie na jego samym końcu. Niestety twórca nie wziął pod uwagę, że mogą chcieć grać w tę grę nie tylko hardkory efpeesowe, ale i przeciętni gracze. Już wcześniej borykałem się z problemami z amunicją, ale jednak co jakiś czas wpadało jej dość, żeby sobie radzić. Okazjonalnie tylko musiałem szarpać się z samym toporem lub kombinować z dynamitem. W szóstej planszy z kolei, mimo tego że dzięki asyście nie marnowałem zbytnio amunicji, na jej końcu nie miałem nic… Cały w miarę duży ogród przy starej posiadłości zawierał różne rowy, małe obozy itp, a trafiłem tam tylko na dziesięć nabojów do pistoletu (sic!). Gdy z samym dynamitem wszedłem do labiryntu z twardym kolesiem z piłą mechaniczną, poddałem się. Podczas wycofywania się rzuciłem w niego w sumie jakieś sześć wybuchowych pakietów, a on nadal żył i nacierał na mnie, gdy już nie miałem gdzie się wycofać zginąłem i nie wróciłem do Cultica

Oprócz wielkiego rozbryzgu krwi obraz po strzale w głowę przechodzi w sepię. Niby fajny zabieg, ale totalnie zbędny.

Gra ma też różne inne problemy. W rozgrywce zastanawia mnie zasadność zwolnienia czasu po head shotcie – jest to zabieg czysto kosmetyczny, który nic nam nie daje, ani nie strzela się szybciej, ani przeładowuje, tylko irytuje przy większej grupie wrogów. Z kolei menu z wyborem broni pokazuje tylko ilość zapasowej amunicji, nie wiemy, ile jest w magazynku, więc przy ciągłych brakach czasem trzeba wertować je wszystkie… Bardzo kiepsko też wchodzi się na większość schodów i wszelkie wąskie przejścia, bo co chwilę się spada, nawet przy zwolnieniu chodu trzeba bardzo uważać, żeby choć troszkę nie zboczyć z wąskiej trasy. Mniejszym dziwnym problemem jest zmiana broni na następną, gdy zrobi się save’a. Natomiast jeśli gra się z włączonym na stałe gyro, wystarczy delikatny ruch, żeby koło wyboru broni i lista zapisów przesuwały się porąbane. Z kolei gdy chce się poustawiać w opcjach graficznych ramki na ekranie, gra się zawiesza… Z powodu problemów z hordą chciałem ją rozwalić, grając na klawie i myszce. Niestety przy próbie zwolnienia jej tempa w menu suwaki utknęły na zero i za cholerę nie udało się ich przesunąć. Dopiero z pada można było je powrotem przestawić, ale gdy to zrobiłem i znowu w menu Steam zmieniłem sterowanie na FPS-owy zestaw, mysz w ogóle nie ruszała kamerą…

Sama gra w trakcie rozgrywki chodziła gładko na piątym poziomie FSR 1, 40 fps-ach i 40 Hz. Jakieś efekty graficznych ustawiłem na średnie, bo na początku przy 60 fps-ach widać było spadki, ale tytuł ma taką grafikę, że nie wiem, czy ta „niższa” jakość obrazu ma jakiekolwiek znaczenie dla jej odbioru.  Jednak gdy włączyłem grę na monitorze przez doka gładko działa w 60 klatkach. Muszę jednak zaznaczyć, że 1280×800 to maksymalna rozdziałka Cultica gdy ma się go na Decku, więc osoby z większą rozdzielczością ekranów mogą mieć gorszy obraz, gdy nie gra się na handheldzie. Natomiast przy takich ustawieniach bateria Decka trzymała cztery godziny.

Coś wielkiego nastąpi w drugim rozdziale, ale ja już tego nie zobaczę.

Widzę w Culticu dobrą grę, w końcu wciągnąłem się w nią i miałem szczere chęci go przejść. Niestety chyba jednak za dużo boomer shootera jest w nim dla mnie, bo te braki amunicji mnie w końcu dobiły. Plansze zajmowały mi niemal 50 minut, czasem nawet często ginąłem, ale miałem frajdę z gry. Widać jednak, że precyzja i oszczędność są tu bardzo ważne, a potwierdzeniem niech będzie pewna zagraniczna recka, na którą trafiłem, gdy szukałem informacji, ile zajmuje przejście. Tamten gracz zaznaczył, że grał na trzeciej trudności (ja na drugiej) i że plansza to było dla niego około 30 minut, przy czym grał na PC, bo tekstów na bazie Decka jeszcze wtedy nie było. Może gdyby u mnie myszka działała normalnie i ewentualnie była opcja przełączania się między poziomami trudności, dotrwałbym do końca. Ale, że obie te opcje nie były pomocą, zmęczyłem się w połowie gry, a miałem jakoś osiem godzin na liczniku. Jeżeli kochacie FPS-y, w tym te stare (choć Cultic jest dość nowoczesny pod kątem rozgrywki), to pewnie jesteście w nie dobrzy i ten tytuł będzie Wam bardzo odpowiadał. Poza tym bonusem jest cena oraz tryb survival, w którym rozwala się kolejne fale hordy. Natomiast z mojej perspektywy strzelankowego każuala zmuszonego do gry na padzie widzę trochę za dużo niedociągnięć, żeby cieszyć się nią do końca i mam mieszane uczucia.


Trudno powiedzieć…


Serdecznie dziękujemy 3D Realms
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Jasozz Games
Wydawca: 3D Realms
Data wydania: 13 października 2022 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 3,2 GB
Cena na Steam: 35,99 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *