Stellar Blade
Ponętne ratowanie świata przed makabrycznymi potworami.
Chcąc nie chcąc, muszę zacząć od motywu przeseksualizowanego wyglądu protagonistki Stellar Blade. Kto śledzi moje recki, ten wie, że dobrze przygotowane treści seksualne w grach idą jak najbardziej w parze z moimi gustami (nawet dotarłem do etapu pisania o eroge xD). Wciąż jednak, w zależności od tytułu, mogą one pasować bardziej lub mniej. W przypadku tej gry roznegliżowanie bohaterki oraz maksymalne podkręceniu podskoku piersi i pośladków są wsadzone na wyrost – głównym celem ewidentnie był marketing. EVE nie ma charakteru Bayonetty czy Juliet z Lollipop Chainsaw, by takie podejście do strojów w tej grze siedziało. Nie powiem, miałem chwilę ubawu przy kręceniu kamerą wokół bohaterki przy różnych strojach, ale i tak dość szybko zacząłem szukać kostiumu, w którym nie musiałbym widzieć majtek podczas wchodzenia po drabinie (a jest ich sporo) czy fizyka ruchu pośladów podczas sprintu wyglądałaby lepiej niż zwykłe rozciąganie i ściąganie tekstur (partnerka przy zerkaniu, w co gram, też szybko zwróciła uwagę, że dziwnie to wygląda). Twórcy tak się zafiksowali na podskakiwaniu części ciała EVE, że obojętnie jaki strój ma na sobie, piersi i tak będą miały tę samą fizykę ruchu. Nawet sztywna kurtka tego nie zmienia. Nie mówiąc już o niedorzecznych momentach, gdy w cutscence bohaterka, np. w stroju kąpielowym, omawia aktualne wydarzenia z pozostałymi postaciami. Czy pomogło to w sprzedaży gry? Zdecydowanie. Czy było konieczne? Nie sądzę, ponieważ stonowanie miękkości ciała czy bazowego stroju poszłoby bardziej w parze z osobowością EVE, nie mówiąc o sytuacji, w jakiej się znalazła. Na szczęście Stellar Blade oferuje dużo więcej niż tylko bieganie ponętną laską z mieczem.
Postapokaliptyczny świat dalekiej przyszłości
Gra zaczyna się intensywnie, bo od udziału EVE w desancie na Ziemię. Wraz ze sporym oddziałem została przysłana z kosmicznej kolonii w celu eliminacja potworów, które zasiedliły planetę i wymusiły na ludziach ewakuację w przestrzeń kosmiczną. Misja poszła bardzo źle, ale dzięki pomocy jednego z niewielu ocalałych ziemian EVE udało się przeżyć. Po dojściu do siebie bohaterka ostro bierze się za wyżynanie potwornych Naytiba, aby dokończyć powierzoną jej misję i pomóc mieszkańcom ostatniego zaludnionego miasta – Xionu. Przejście gry zajęło mi 50-kilka godzin, z czego obstawiam, że góra 1/3 tego czasu była poświęcona misjom fabularnym. W związku z tym twórcy mieli dość mały przedział, by opowiedzieć o świecie, w którym nic nie jest czarno-białe – są w nim też tajemnice do odkrycia, zarówno związane z przeszłością, jak i obecną sytuacją. Gdybym miał skupić się na samej właściwej ścieżce fabularnej, wypadłaby mocno przeciętnie. Jest tu kilka plot twistów, ale właściwie żaden nie jest szczególnie zaskakujący. Nie pomaga też dość drętwe prowadzenie dialogów, choć scenarzystom całkiem dobrze udało się pokazać charakter zagubionej w tym świecie EVE oraz więzi, które buduje. Co ciekawe, sami twórcy przyznają, że fabuła Stellar Blade mogłaby być lepsza i już zapowiedzieli, że sequel będzie miał lepszą, wręcz dojrzalszą historię. W grze jest za to dość sporo zadań dodatkowych, z czego wykonałem jakieś 90%. Cześć z nich jest mało znacząca, ale inne zdecydowanie rozwinęły koncept miasta i jego sytuację polityczną. Wpływa to też na główne wydarzenia, ponieważ stają się bardziej przejrzyste i można uznać, że questy dopełniają właściwą fabułę.
Jestem ciekaw, jak twórcy rozwiążą kontynuację, ponieważ pierwsza odsłona serii ma dwa typy zakończeń, z czego jedno z nich ma dwie wariacje. Typ, który obejrzymy, zależy od decyzji, którą podejmiemy przed finałowa walką ze starszym Naytiba. Oba typy mają taki sam potencjał do kontynuowania wątku fabularnego w nadchodzącej części, jednak sprawia to, że żaden z tych endingów nie jest wiążący, tudzież właściwy pod kątem dalszego rozwoju gry. Żeby obejrzeć wszystkie trzy zakończenia bez udziału YouTube’a, trzeba przejść tę produkcję minimum dwa razy. Trzeba jednak wiedzieć, że gdy ma się pełny pasek przyjaźni z Lily, należy najpierw wybrać opcję po lewej. Gdy wybierze się tę po prawej, zostajemy odcięci od cutscenki i wtedy trzeba przechodzić grę trzy razy, w tym raz ponownie robiąc dużo questów. Sam się tak wrąbałem, więc już poszedłem z resztą na YT.

Walka to prawdziwa kwintesencja tej gry
Ciało EVE ma nie tylko wyglądać, ale przede wszystkim służyć do walki z potworami. Wspomniałem już, że akcja dzieje się w dalekiej przyszłości, ale nie wspomniałem, że obecni tam ludzie są rozwinięci za pomocą technologii. Nie inaczej jest z bohaterką, co dobrze tłumaczy jej duże zdolności bojowe. Grałem na normalnym poziomie trudności i na początku, a potem co jakiś czas, potyczki były wymagające. I dotyczy to nie tylko najczęściej dużych, agresywnych bossów, ale także mobów. Nie miałem jeszcze okazji podejść do żadnych soulsów czy soulslike’ów, ale widziałem rożne materiały o nich. Mam wrażenie, że Stellar Blade nie jest tylko grą akcji, ale też trochę czerpie z tego drugiego, o wiele bardziej wymagającego podgatunku. Na przykład podczas walk z bossami, gdy źle się stanie, nie zdąży się zrobić bloków czy uciec, można łatwo umrzeć w jednej serii ataków. Równie łatwo można też paść ofiarą mobów, jeżeli nie zachowa się wystarczającej ostrożności, dzieje się to szczególnie na początku i potem wkraczając na dwa nowe duże tereny do eksploracji. Na szczęście twórcy byli dość wyrozumiali i checkpointy są częste, a zdobyte przedmioty i doświadczenie zostają. Z czasem też mamy coraz więcej szans na uleczenie oraz jest dostępna pompa odradzająca – domyślnie można użyć jej tylko raz, a każda zużyta sztuka, podobnie jak i inne przedmioty użyte w walce, znika z naszego inwentarza po zgonie, więc trzeba mieć to na uwadze. Sam wpadłem w manię wykupywania pomp w obozach i na koniec gry miałem ich jeszcze blisko czterdzieści, bo starałem się je oszczędzać i korzystać tylko wtedy, gdy widziałem szansę na dokończenie danej walki lub gdy głupio zginąłem przy mobach.
Arsenał ruchów EVE jest bardzo obszerny. W przypadku defensywy może zrobić unik, w tym perfekcyjny, który da szansę odwetu. Poza tym przeciwnicy mają jeszcze dwa specjalne ataki, które wymagają kombinacji ruchu gałki i przycisku uniku w odpowiednim momencie. Dostępny jest także blok, który również można wykonać perfekcyjnie dla szansy na odwet. Opanowanie tych ruchów obronnych jest bardzo istotne nie tylko dla zachowania swoich punktów życia, ale też ułatwienia eliminacji wroga. W przypadku parowania musze przyznać, że nawet mi tu szło, choć zwykle mam z nim problem w innych grach. Do ofensywy mamy dwa ataki – słaby i mocny oraz łączenie ich w kombinacje. Jest też bardzo istotny atak ze zrywu. Dzięki energii beta można wykonać cztery ciosy specjalne. Potem jeszcze dochodzi szał, a wraz z nim kolejne cztery ciosy lub rozwinięcie kombinacji po perfekcyjnym uniku i parowaniu. I to jeszcze nie koniec! Po naładowaniu paska tachionowego, EVE może zmienić się na chwilę w potężnego anioła zagłady. No i dron w pewnym momencie dostaje upgrade do broni dystansowej z pięcioma rodzajami nabojów.
Taka ilość możliwości może wydawać się przytłaczająca, ale łatwo je opanować i zapamiętać, ponieważ wszystkie są bardzo przydatne podczas walk. Wspomniałem już, że pompa odrodzenia oraz rożne inne przedmioty znikają wraz ze zgonem, ale energia beta, szał czy tachionowa opcja przechodzą do kolejnej próby po odrodzeniu, co bywa pomocne. Pomocne jest też rozwijanie zdolności bohaterki dzięki punktom doświadczenia – im bardziej rozwiniemy pięć drzewek, tym łatwiej będzie uporać się z przeciwnikami. Teoretycznie podobnie jest z używaniem sprzętu do rozwoju zdolności bojowych. W rzeczywistości jednak rzadko zaglądałem do tej części menu. Czasem przy trudniejszych bossach zmieniałem tylko sprzęt dający więcej punktów doświadczenia na bardziej ofensywny i tak właściwie dopiero w przedostatniej walce musiałem zrobić pełna rewizję zawartości czterech gniazd rozszerzeń. Podobnie jest z egzokręgosłupami – jak ustawiłem i rozwinąłem jeden, tak nie widziałem potrzeby na żonglerkę pozostałymi dla poprawy np. lepszego zarządzania energią beta. Gdy otworzyło się drugie gniazdo, wybrałem kolejny i tak już został. Mam więc wrażenie zmarnowanego potencjału tego elementu, choć ich różnorodność jest spora. Niemniej jednak cały system walki jest tu bardzo dobrze pomyślany i bardzo satysfakcjonujący. Walki często są wymagające, choć twórcy dali sporo opcji ułatwienia sobie życia dzięki rozwojowi ekwipunku i zdolności EVE. Muszę jednak jeszcze zaznaczyć, że nawet mimo tego wciąż trzeba będzie wykazać się refleksem i determinacją, żeby pokonać bossów.



















Uwielbiam te rozkminy – na Decku brzydziej ale dłużej, na Legionie ładniej ale krócej. A ja gram na Ally X i mam i ładniej i dłużej 😉