FRONT MISSION 1st: Remake

Kolejne wielkie roboty… Ale tym razem od Square Enix!

Square Enix ostatnio mocno wraca do starych IP, które w czasach SNES-a czy PSX-a były bardzo rozpoznawalne. O Front Mission pierwszy raz usłyszałem dopiero przy trzeciej odsłonie i to głównie dlatego, że wydawcą była firma odpowiadająca za Final Fantasy. Mimo zaciekawienia tytułem nie było mi dane w niego zagrać, bo np. nie miałem odpowiedniego sprzętu czy po prostu nie interesował mnie w danym czasie na tyle, aby spróbować się w niego zagłębić. Dlatego ogłoszenie wypuszczenia remakeów napełniło mnie wielką radością.

W 1995 roku Square wydało Chrono Trigger, a rok wcześniej na świecie pojawiła się szósta odsłona Final Fantasy. W tym towarzystwie pod kątem fabularnym nowe IP Square łatwo nie miało, więc nie spodziewajcie się równie wysokiego poziomu historii. Front Mission jednak wyróżniało się osadzeniem w miarę niedalekiej przyszłości, bo tylko o sto lat. Świat jest podobny do naszego, ale akcja dzieje się na fikcyjnej wyspie na Pacyfiku. Przez pewien incydent nasz protagonista zostaje uznany winnym rozpoczęcia konfliktu zbrojnego, a następnie wydalony ze służby. Po tym zhańbieniu zaczął zarabiać na arenach ku uciesze widzów jako pilot wanzerów – wielkich robotów bojowych. Jednak po roku dostał możliwość znów stanąć na placu boju i zakończyć konflikt, lecz już jako najemnik. Fabuła rozwija się powoli i przez około 30 misji pomału dowiadujemy się, co i kto stoi za całą intrygą. Do dzisiejszych standardów brakuje jednak wielowątkowości oraz bardziej wielowymiarowych bohaterów.

Jak można było się spodziewać, we Front Mission poprowadzimy do boju oddział najemników uzbrojonych w wielkie roboty. W grze twórcy zastosowali wiele zalążków ciekawych pomysłów. Najważniejszą różnicą między klasycznym tRPG, a FM jest modułowość maszyn. Składają się one z dwóch rąk, nóg i tułowia. Nogi (albo inne elementy zapewniające mobilność) odpowiadają za ruch, ręce trzymają uzbrojenie, natomiast w centrum znajduje się pilot. Atakując wrogą jednostkę, nie mamy pewności, która część oberwie. Pokonanie następuje dopiero wtedy, gdy zlikwidujemy pilota, czyli korpus jednostki.

Front Mission to też ten typ gry, w której przeważającym czynnikiem stanowiącym o sile jednostki jest jej wyposażenie. Od niego uzależniona jest siła ataku, obrona czy punkty życia. Osobiście musiałem się przemóc, aby nie bawić się w chomikowanie zdobytej gotówki, bo to wcale nie przynosiło docelowo korzyści. Przede wszystkim słabsze części sprawiają, że jest większe prawdopodobieństwo zniszczenia naszej jednostki, a to przekłada się na kary przy podsumowaniu misji i nagrody za nią. W związku z tym bycie oszczędnym przed misją może skutkować stratami po misji. Jedynymi sposobami na poprawienie naszego budżetu są albo sprzedaż nieużywanego wyposażenia, albo startowanie w pojedynkach na arenie. jednak ta druga możliwość może nas też kosztować fundusze, jeśli pojedynek przegramy.

Uzbrojenie jednostek dzieli się na trzy typy: broń krótką (czyli różne karabiny), broń dalekiego zasięgu oraz broń białą. Czym się jednak różni broń biała od karabinów, nie wiem… Oba typy pozwalają tylko na atak z bliska i zadają podobne obrażenia. Dopiero trzeci typ zapewnia dosięgnięcie przeciwnika, gdy stoimy w takiej odległości, że nie narażamy się na kontrę.

Ominę teraz kilka rzeczy, które nie wyróżniają się jakoś specjalnie na tle gatunku. Przejdę za to do tego, co najbardziej mi przeszkadzało we Front Mission – mechanik, które są, ale nie wiadomo do końca, jak działają. Najważniejszą jest levelowanie naszych bohaterów. Niby klasycznie każdy zdobywa punkty doświadczenia za podjęte akcje lub likwidację przeciwnika, a zdobycie poziomów owocuje podniesieniem jednej z czterech statystyk. Jednak zdziwiło mnie to, że część statystyk urosło w jakiś dziwny sposób. Dopiero prześledzenie, kiedy następuje ich podniesienie, zaowocowały konkluzją, że same punkty doświadczenia bez osiągnięcia nowego poziom też na nie wpływają. Kolejną rzeczą są pozyskiwane umiejętności. Do tej pory nie wiem, od czego zależy ich zdobycie oraz co dają ich poziomy. Takich niedopracowanych pomysłów jest tutaj więcej.

Front Mission po renowacji na pewno nie przestraszy oprawą, jednak zmiany nie poszły aż tak daleko, aby nie mieć skojarzeń z grami mobilnymi. Osobiście nie dałbym chyba rady ogrywać tego tytułu na dużym telewizorze, za to uważam, że ekran Switcha jest optymalny. Z ważniejszych zmian dostaliśmy dwa tryby. W klasycznym wszystko działa tak, ja ćwierć wieku temu, natomiast w odnowionym możemy operować perspektywą, co znacząco ułatwia orientowanie się na mapie. Odnowiona została też ścieżka audio, jednak nie jest to jakiś atut produkcji, po prostu leci sobie w tle.

Nie wiedziałem, czego spodziewać się po remaku pierwszego Front Mission, jednak chciałem ograć go ze względu na powiązanie ze Square Enix. I szczerze? Mogę go polecić tylko tym, którzy chcą zapoznać się z historią serii, świadomie chcą spróbować, jak to kiedyś było lub mają inny, konkretny powód, żeby sięgnąć po Front Mission. Sam się wciągnąłem i ograłem dwa razy, ponieważ jakaś magia jest w tej produkcji, ale mimo wszystko archaizmy większość odstraszą. Tak samo jak niedopracowane mechaniki.


Trudno powiedzieć…


Serdecznie dziękujemy Forever Entertainment
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Forever Entertainment, SQUARE ENIX
Wydawca: Forever Entertainment
Data wydania: 30 listopada 2022 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 6,1 GB
Cena: 139,99 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *