Coffee Talk Episode 2: Hibiscus and Butterfly

Pora na kolejną kawkę w Seattle, tym razem w towarzystwie satyra i (dość zjawiskowej) zjawy.

Patrząc na krótkie intro do świeżutkiej visual novel od Toge Productions, można by pomyśleć, że jeszcze nie wywietrzały z pamięci twórców pandemiczne doświadczenia. Osamotnienie przez technologię i pragnienie bezpośredniego kontaktu z innymi, zasugerowane jako podstawowe tematy produkcji, są wszak z tego czasu doskonale znane. Przyznam, że zobaczenie na growym kalendarzu dni z dalszych miesięcy tego roku wywołało we mnie jakieś poczucie ciepła i bliskości z bohaterami, chociaż też odrobinę niepokoju…

Pierwsza część Coffee Talk, chociaż bardzo przyjemna, solidnie wykonana i swobodnie zabawna, przeszkadzała mi przerysowanym i płytkim przedstawieniem problemów mieszkańców Seattle z alternatywnej rzeczywistości, przez co nie do końca byłam w stanie się w nie zaangażować. Bohaterowie byli jednak barwni i nie ukrywam, że chęć zobaczenia, co się z nimi dalej działo, była spora. Podbiła też zaciekawienie wobec nowych i pięknych postaci, dając powód do zanurzenia się w aromacie hibiskusowej herbatki.

Już sam początek gry mnie zdziwił, bo krótka pogawędka z oficerem Jorjim, który na kawkę wskoczył przy okazji nocnego patrolu, zdradziła, że na towarzystwo Freyi, rezolutnej pisarki z pierwszej części, nie ma teraz co liczyć. Cała reszta bohaterów z jedynki jednak nadal uczęszcza do słodkiej kawiarni, której sama atmosfera jest cudem i z chęcią znowu ich zobaczyłam. Nowo przybyłymi są wygadany satyr i influencer Lucas oraz jego zupełne przeciwieństwo – marząca o karierze sopranistki (a spełniająca się jako kierowca), skryta i nieufna wobec technologii banshee Rhona. Poznamy też jeszcze jednego przedstawiciela rasy totalnie obcej, który wraz ze znanym już Neilem będzie zgłębiał to, co tak naprawdę różni człowieka od obcego (te kminy może zbyt oryginalne nie są, ale jest coś pocieszającego w wierze w istnienie “człowieczeństwa”).

Wraz z nowymi postaciami do gry doszły także nowe herbatki – hibiskusowa i niebieściutka herbata z klitorii, a także możliwość dania postaciom przedmiotów (odpowiednio trafiony pozwala popchnąć fabułę na dobre tory). Za bardzo gameplayu to nie zmieniono, ale nowe napoje wyglądają niezwykle ślicznie i uroczo. Z pewną ulgą przyjęłam fakt, że postaci teraz swoje życzenia co do pożądanego napoju wypowiadają w sposób mniej kryptyczny niż w poprzedniej części (poza jednym przypadkiem, który do teraz spędza mi sen z powiek), więc odkrywanie kolejnych kombinacji jest dość miłe i przyjemne.

Coffee Talk Episode 2 to pod wieloma względami więcej tego samego – ma bardzo podobny klimat, oprawę audiowizualną, bohaterów. Da się jednak da zauważyć widoczny wzrost jakości, jeśli chodzi o pisanie. Postaci wydają się pod wieloma względami dojrzalsze i bardziej rozwinięte, również te, które zostały wprowadzone dopiero w tej części. Chociaż też od początku wiadomo, co będzie główną osią konfliktu w każdej ze ścieżek, problemy są bardziej przyziemne, a dzięki temu bardziej realistyczne i przemawiające do emocji. O większości rzeczy dowiadujemy się mimochodem, gdzieś między pogawędkami o aktualnych wydarzeniach czy po prostu o wszystkim i o niczym. Krótko mówiąc, zdecydowanie poprawiła się naturalność dialogu – przynajmniej w moim odczuciu.

Za to tym, czego twórcom trochę zabrakło w tym przypadku, jest struktura. W pierwszej części od razu dowiadujemy się o tym, jak to Freya wkopała się w napisanie draftu książki w dwa tygodnie i postanowiła zrobić to, wzorując się na tym, co zobaczyła i doświadczyła w tej kawiarni, a wszystkie wątki ładnie zamykają się wraz z ukończeniem powieści. Tutaj, chociaż pojawiają się wątki ładnie rozpisane na całe 15 growych dni (jak kwestia tajemniczego sprawcy przebijającego opony samochodów czy planowanie wesela), ale nie pełnią już funkcji jakiejś głównej osi kompozycyjnej. Mam też wrażenie, że wątek Aqua i Myrtle został dość bezceremonialnie zepchnięty na dalszy plan – pojawia się na samym początku, a potem problem rozwiązuje się jakby mimochodem, by końcówka była już wesoła i bezproblemowa.

Kto lubił pierwszą część, tego raczej namawiać nie trzeba. To po prostu kolejny kubeczek cynamonowego latte, który na jakiś czas (w tym przypadku sześć godzin) ukoi duszę i zanurzy w nie do końca zrozumiałej nostalgii. Dla mnie jest to zdecydowanie skok na wyższy poziom w stosunku do pierwszej części, mimo że ma swoje braki.


Polecamy!


Serdecznie dziękujemy Chorus Worldwide Games
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Toge Productions
Wydawca: Chorus Worldwide Games
Data wydania: 20. kwietnia 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna 
Waga: 646 MB

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *