Coffee Talk

Jak w tej piosence – „jest takie jedno miejsce na ziemi, gdzie problemy przestają mieć znaczenie”…

W momencie, gdy Coffee Talk wychodziło, coś mnie od tej pozycji odpychało. Ściślej rzecz biorąc, odpychało mnie podejrzanie wysokie podobieństwo do bardzo przeze mnie docenionego Va-11 Hall-A. Tu fantasy, tam cyberpunk, tu kawka, tam drinki. Teraz skusiła mnie promka oraz rychło zbliżająca się premiera drugiej części… Myślałam, że dystans czasowy pozwoli mi spojrzeć na Coffee Talk bez porównań, aczkolwiek gdy odpaliłam grę, podobieństwo nadal było uderzające, więc jednak nie obyło się bez kontrastowania ze sobą tych dwóch pozycji.

Koncepcja jest prosta i jakże zachęcająca – jako właściciel i jednocześnie jedyny barista zajmujący się nocną kawiarnią, mamy robić ludziom (i nie tylko ludziom) przeróżne napoje i następnie razem z nimi porozmawiać o życiu. Coffee Talk nie oferuje wyborów dialogowych, cała inicjatywa gracza kończy się na odpowiednim doborze składników. Jednak klienci dbają o to, by można się było nią wykazać. Co więcej, często zamówienia są dość kryptyczne, a o odkryciu odpowiedniego napoju decyduje kreatywność oraz domyślność baristy. Podanie tego, co trzeba, pozwala na doprowadzenie wszystkich ścieżek fabularnych do pomyślnego końca i tak to życie się kręci.

Ta kawiarnia nie ma nigdy problemów finansowych, więc każdego dnia można sobie pozwolić na matcha latte.

Przytulny zakątek w Seattle z alternatywnego wszechświata odwiedza dość różnorodna grupa osób. Pośród nich znajdzie się pisarka Freya, której kariera ostatnio stanęła na rozdrożach; elf Baileys i sukkub Lua, których rodziny nie do końca zadowolone są z ich poważnego już zresztą związku; idolka-nekomimi Rachel, której tata próbuje ją uchronić przed mrocznymi stronami show-biznesu; para przyjaciół – wilkołak Gala oraz wampir Hyde; no i finalnie, pół-orczyni Myrtle i syrena(?) Aqua (widzę, że tutaj inwencja dotycząca imion się zakończyła XD), które połączy wspólne doświadczenie pracy w gamedevie. No i od czasu do czasu pojawi się Neil, który jest dosłownie nie z tego świata, ale ma na Ziemi ważną misję, bo reprodukcyjną, do wykonania.

Jak zatem widać, obsada jest zróżnicowana… i niestety także dość przerysowana. Zawsze pociągał mnie pomysł wykorzystania settingu fantasy, żeby przedstawić w nim zwykłą, obyczajową historię. Niestety tutaj trochę to nie wyszło. Jest to na pewno ciekawy eksperyment – ukazać, jakie problemy miałyby różne rasy w „zwykłym” świecie: np.  jak poradzić sobie instytucjonalnie z comiesięczną furią u wilkołaków, zwłaszcza gdy leki uspokajające okazują się nie działać. Jednak każda z linii fabularnych od początku mocno zaznacza, jaki będzie główny konflikt z nią związany, a kolejne kwestie dialogowe raczej nie wprowadzają niuansów, skupiając się właśnie na głównym problemie. Postaci w ogóle nie rozmawiają o tym, co się tak ogólnie dzieje w mieście(a jest to graczowi przekazywane przez codzienną gazetkę), brakuje też jakichś naturalnych wtrętów o pierdołach.

Mimo to możemy osiągnąć pewny poziom relaksu i odprężenia podczas gry w Coffee Talk. Nawet jeśli problemy postaci i ich główny rys osobowości są przerysowane, nie da się nie poczuć do nich pewnej sympatii, bo to faktycznie barwna i żwawa gromada. Mechanika „odnajdywania” odpowiednich napojów, jakkolwiek często opiera się na metodzie prób i błędów, ma w sobie coś. Oprawa audiowizualna podtrzymuje wrażenie spokoju. Tworzy go śliczny pixel art z dopracowanymi sprite’ami utrzymany jest w lekko stonowanej kolorystyce i nieustannie lecące w tle jakieś lo-fi beats to drink coffee to. Dość powiedzieć, że gierka od Toge Productions sprawiła, że zaczęłam sobie myśleć o moich dawnych marzeniach założenia kawiarni/herbaciarni oraz o wszystkich miejscach, w których poczułam się tak przytulnie, jak bohaterowie Coffee Talk czują się w tytułowej kawiarni. Cel został zdecydowanie osiągnięty.

Gra oferuje trochę bonusów, którymi można się zająć po pierwszym przejściu. Po pierwsze, można grę przejść jeszcze raz i dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest (dość skryty w swoim zachowaniu i raczej niekonkretny z charakteru) sterowany przez nas barista, co niestety jest  raczej rozczarowujące. Po drugie, można zajrzeć w galerię, a tam oprócz zwyczajowych szkiców koncepcyjnych czy graficzek znajdują się… krótkie komiksy na temat każdej postaci, dzieją się na „kilka minut przed wejściem do kawiarni” i jest to przeurocze. Po trzecie, można się zająć parzeniem kawy i innych napojów w trybie nieskończonym, co jest o tyle przydatne, że pozwala bezkarnie próbować różnych kombinacji i można sobie odblokować wszystkie przepisy poza rozgrywką fabularną (nie każdy napój zostaje wykorzystany w historii).

Krótko mówiąc, o ile Coffee Talk nie jest drugą Va-11 Hall-A, tak oferuje coś innego – krótką (4 godzinki) i przyjemną przygodę, która zapewni trochę rozrywki i trochę relaksu. Zarówno postaciom, jak i światu przedstawionemu brakuje pogłębienia, a główne linie fabularne są dość schematyczne. Jednak nie przeszkadza to w tym, by w losy bywalców kawiarni mocno się zaangażować, zwłaszcza przy tej niezwykle przyjemnej oprawie audiowizualnej. Polecam, ale raczej na jakiejś promce.


Trudno powiedzieć…


Serdecznie dziękujemy firmie Chorus Publishing
za przesłanie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Toge Productions
Wydawca: Toge Productions
Data wydania: 29. stycznia 2020 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna (wyprzedana)
Waga: 967 MB
Cena: 52 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *