Akaiito HD Remaster

W ramach odświeżania starszych pozycji dostaliśmy visual novel Akaiito debiutujące w 2004 roku na PS2.

Główną bohaterką już niemal 20-letniej produkcji jest Kei Hato – licealistka, która przez dekadę mieszkała tylko z matką, ponieważ ojciec zmarł w pożarze. Niestety również jej rodzicielka zmarła przedwcześnie. Z tego powodu Kei została spadkobierczynią, a pośród jej majątku w papierach widniał dom. Ponieważ przyszły wakacje, postanowiła pojechać tam i sprawdzić, w jakim jest stanie, by zdecydować,  co z nim zrobić. Gdy tylko przybyła do miasteczka, zaczęły ją dopadać migreny, które pojawiały się w chwili, gdy próbowała sobie przypomnieć coś z czasów życia w tym miejscu. Poza tym zdziwiło ją, gdy od pracownika kolei, a potem też taksówkarza usłyszała o tym, że jej posiadłość jest nawiedzona. Jeszcze większym szokiem było zobaczenie na żywo domu – nie był spalony! W ten oto sposób twórcy nakreślają wstęp do swojej opowieści w klimatach grozy i kobiecej miłości.

Kei przekonała się, że koszmar może stać się rzeczywistością.

To, że za zasłoną pamięci kryje się prawda o tym, co zdarzyło się, gdy Kei była dzieckiem, jest oczywiste od początku. Dowiadujemy się tego w trakcie poznawania czterech głównych ścieżek, w które wkraczamy, dokonując standardowych dla gatunku wyborów. Zakończenia są tu 32, z czego 5 są złe, 12 jest dobrych i 5 prawdziwych. Aby ułatwić graczom nawigację w gąszczu wyborów i potencjalnych tras, mamy dostęp do wykresu, który pokazuje, gdzie jesteśmy i czy czeka nas odgałęzienie. System ten jest jednak oryginalny i nie został wzbogacony o żadne współcześniejsze formy pomocy, jak zaznaczenie już wybranych odpowiedzi. Sprawia to, że na bieżąco trzeba żonglować zapisami, a ich forma także pozostała niezmieniona. Teraz w grach mamy od groma potencjalnych pól zapisu, więc można sobie zrobić jakiś schemat czy chociażby usuwać niechciane. W Akaiito HD Remaster mamy po prostu pionową listę i to na dodatek średnio czytelną. Co więcej, jak na bardziej zakręconą pod kątem ścieżek pozycję, nie daje ona łatwych rozwiązań w wyborach. Aby dotrzeć do prawdziwych zakończeń, trzeba pójść dość skomplikowaną i nieoczywistą drogą. Jako że nie mam cierpliwości do takiego grzebania i nie chciało mi się grać z poradnikiem, żadnego true endingu nie trafiłem. Za to miałem ponad dziesięć złych i normalnych, które łatwiej dostać przy mniejszych korektach wyborów.

Japoński to porąbany język, jeśli chodzi o pisownię. Chociaż na polski też wszyscy narzekają xD

Odkryłem lekko ponad 50% CG i zajęło mi to według Switcha ponad piętnaście godzin. Mimo że nie widziałem wszystkiego, widziałem dość, żeby polecić Wam tę produkcję, bo czas spędzony z Akaiito nie był zmarnowany. Co prawda Kei jest typem irytującej fajtłapy, którą trzeba ciągle wyciągać z opresji, ale trzeba jej oddać, że sytuacja, w której się znalazła, nie należy ani do łatwych, ani tym bardziej bezpiecznych. Scenarzystom w kilku miejscach udało się bardzo dobrze oddać frustracje, niepewność i strach bohaterki, które wywołały nie tylko problemy z pamięcią o dawnych wydarzeniach, ale też czyhające na nią niebezpieczeństwo w postaci demonów. I tu wchodzi motyw grozy w Akaiito – nie jest ona dosadna, dlatego do tej pory nie użyłem słowa horror. Nawet by pasował z racji czających się tu oni, jest trochę krwi, jest też śmierć, w tym Kei, jeśli pójdziemy złą trasą, lecz jest to przedstawione w konwencji japońskiego klimatycznego kina grozy. „Japońskiego” ma tu dodatkowe znaczenie, ponieważ w grze znajduje się masa nawiązań do wierzeń i nawet historii tego kraju, co będzie niemałą gratką dla wielbicieli takich rzeczy. Osoby, które nie są aż tak zakręcone na Japonię, a już szczególnie na język japoński, jak ja, w pewnym momencie może zacząć przytłaczać natłok nazw, dat i objaśnień kręcących się wokół kanji.

Pomoc wykresowa, na biało jest zaznaczona drogą, którą podążamy.

Drugim wspomnianym motywem jest yuri. Również i on nie jest dosadny, bo scenariusz nie daje miejsca na rozwijanie wątków romantycznych. Jest kilka scen z sugestywnym piciem krwi czy lekką nagością. Do tego część zakończeń kręci się wokół tego, jak zbliżyły się do siebie bohaterki. Wciąż jest to jednak bardziej fanserwisowy bonus pod konkretną historię z dreszczykiem. Są cztery przedstawicielki płci żeńskiej, które wspierają Kei. Pierwszą jest przyjaciółka jej matki, która w podejrzany sposób wcale się nie postarzała. Drugą jest duch opiekuńczy, który wydaje się ją znać od dawna. Pojawia się też dziesięcioletnia dziewczynka, która uciekła z domu i zaczęła koczować w domu Kei. Na koniec pozostaje tajemnicza licealistka z mieczem. Cały pakiet głównych i pobocznych postaci jest interesujący oraz poprzeplatany między sobą masą powiązań. Odkrywanie kolejnych ścieżek i przy okazji dowiadywanie się więcej o nich wypada w Akaiito bardzo dobrze. Niestety męczące są późniejsze podejścia, gdy trzeba przewijać po kilka razy długie partie scen z dialogami, bo korekty odpowiedzi nie pomogły odkryć nowej odnogi i trzeba przelatywać na pomijaniu spore kąski.

Walka z demonami i bogami w tym rejonie trwa od dawna.

Jak widzicie na zdjęciach z gry, grafika, mimo upływu lat, nadal jest przyjemna dla oczu. Jest tu sporo ładnych teł, a postaci są interesująco zaprojektowane. Pojawiają się nawet efekty wizualne w postaci plansz ze specjalnymi rysunkami, migotaniem itp., aby lepiej nakreślić sytuację, np. zapadanie w niepokojący sen czy walkę. Audio również jest bardzo dobre, zarówno pod względem pracy aktorów głosowych, jak i klimatycznej muzyki.

Wydawca nie zdecydował się na rozszerzenie grafik do współczesnych standardów rozdzielczości, więc zostaliśmy z pasami po bokach. Nie jest to jakiś specjalny problem przy samej grze, ale w menu przy sejwach, przydałoby się tę przestrzeń wykorzystać. Szkoda też, że nie można zmienić wyglądu pasków. Trochę bardziej problematyczny jest inny kwestia wynikająca z oryginalnych proporcji obrazu. Ponieważ miejsca w ramce dialogowej jest mało, często przy dłuższych wypowiedziach tekst jest dzielony na dwa rzuty, ale tylko pierwszy z nich jest udźwiękowiony, więc po wciśnięciu zmiany nieraz doczytujemy dialog bez głosu dla niego. Poza tym są różne małe wpadki, jak literówki czy dziwne podziały, np. z jednym od słowem w kolejnej linii. Zarówno kwestia ramki, jak i napisów nie psuje jednak ogólnego pozytywnego odbioru gry.

Mam też informację o wydaniu na Steamie, ponieważ mogłem je sprawdzić. Otóż nie działa na Steam Decku, a próbowałem różne wersje Protona. Rozjeżdżają się ramki, obraz samej gry i jest to kompletnie niegrywalne. Success dał mi jednak znać, że myślą o stosownych poprawkach, więc możliwe, że za jakiś czas będzie można poznać Akaiito również na Linuksie.

Prawda, picie krwi z nosa nie jest seksi.

Połączenie motywu horroru z yuri średnio mnie w tej grze interesowało, za to po prostu byłem ciekaw visual novel z tamtych czasów. Okazało się, że szybko wciągnąłem się w historię Akaiito i starałem się jak najdłużej odkrywać ścieżki na własną rękę. System wykresu zdecydowanie był pomocny, ale ilość wyborów i powtórzeń przejść to było dla mnie za dużo. Ponieważ jednak widziałem połowę gry i poznałem trzy główne ścieżki, spokojnie mogę Wam polecić zapoznanie się z tą produkcją. Klimat został bardzo udanie przedstawiony za pomocą oprawy AV, a sama historia jest interesująca. A gdyby kogoś z jakiegoś powodu miało odrzucać yuri i potencjalne romanse, to nie będą przeszkodą, bo nie są kwintesencją tej pozycji. Tak więc zapraszam do zapoznania się z tą już starszą czytanką, starsi gracze poczują trochę nostalgii dzięki grafice, a młodsi zobaczą, jak wyglądała visual novel z PS2 i wszyscy będą zadowoleni, zwłaszcza przy tej cenie.


Polecamy


Serdecznie dziękujemy  SUCCESS Corp
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: SUCCESS Corp
Wydawca: SUCCESS Corp
Data wydania: 25 maja 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 1,7 GB
Cena: 46 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *