Pato Box

Czyszczenie Switcha – część druga.

Nie mogłem zdecydować się, co wziąć na drugą pozycję, więc stwierdziłem, że niech będzie to gra, która najdłużej leży na karcie. Wyszło mi, że jest nią Pato Box, czyli meksykańska produkcja o antropomorficznym kaczorze, który jest mistrzem boksu, a przynajmniej nim był. Tytuł ukazał się na PS Vita w 2018 roku, ale niestety nie dotarł do cyfrowego PS Store. Już nawet nie pamiętam, co było powodem tej decyzji, w każdym razie nie byłem zadowolony, bo wsparłem produkcję na Kickstarterze. Tyle dobrze, że powstała też wersja na Switcha, więc mogłem odebrać swoją kopię w eShopie. I właściwie tyle z tego dobrego, bo grę dość szybko porzuciłem, gdy już ją odpaliłem po pięciu latach.

Pato Box nie jest grą złą, ale kilka elementów mi w niej nie leżało. Przede wszystkim rozwleczone chodzenie po korytarzach siedziby złej korporacji, która trzyma łapy dosłownie na wszystkim. Pato był kiedyś jej pupilkiem, jeśli chodzi o walki bokserskie, ale wypadł z łask i został odurzony w trakcie walki, w wyniki czego przegrał mistrzowski pas. Teraz jest na drodze zemsty i musi pokonać kilku silniejszych pomagierów, zanim dotrze do bossa. Sęk w tym, że przed każdą walką szwenda się po korytarzach i wykonuje bzdurne zadania, jak szukanie kluczy. Czasem ominie jakieś pułapki, znajdzie też specjalne tokeny oraz dowie się czegoś więcej przeciwnikach. Niestety kaczor nie biega, więc nie można przyspieszyć tego procesu, dodatkowo grafika nie pomaga w odbiorze biurowca. Nie wiem, czy to problem Switcha, jego małego ekranu czy kiepskiej optymalizacji, ale głębia jest trochę poszarpana, a przy skręcaniu wszystkie niefajnie się rozmywa i trudno mi się na to patrzyło. Pewnie jednak bym to ścierpiał, gdyby nie sekcja, w której trzeba było uzbierać 100 kredytów, grając na automatach. Niby dostajemy wskazówkę, że trzeba rytmicznie uderzać w jednorękich bandytów, ale czego bym nie próbował, to nic nie dawało dobrych rezultatów. Raz wpadały jakieś żetony, innym razem nie i tak właściwie ani nie można było przegrać, ani wygrać. Może gdzieś był jeden automat, który by od razu rozbił bank, ale komu chciałoby się tego szukać…

Walkę bokserską przeszedłem jedną i była, podobnie jak łażenie, dość rozwleczona. Niby dużo się działo, ale, znów po części przez grafikę, tak właściwie trudno było reagować na ataki wroga. Właściwie całą potyczkę i jej jakieś pięć etapów przeszedłem robionymi na ślepo unikami i atakami, gdy trzeba było bić oponentkę; natomiast jej wsparcie było proste do rozpracowania, ale raczej ślamazarne ruchy kaczora i tym nie pomagały. Wciąż, nawet mimo ponad pięciu prób byłem zaciekawiony, jak będą wyglądały następne wejścia na ring, ale nie będzie mi już dane tego zobaczyć przez tych durnych jednorękich bandytów.

Pełna cena Pato Box to obecnie 40 PLN, a było 60. Już nie pamiętam, ile dałem na Kickstarterze, ale pewnie podobnie. Za tę cenę, o ile ktoś się mocno nie nakręci, to nie ma co brać z racji kilku wątpliwych decyzji designerskich. Jednak już od około dwóch lat gra lata na promocja za 8 złotych. Spojrzałem w neta i są ludzie, którzy są nawet zadowoleni z ogrywania tej pozycji i sam bym pewnie ją skończył, gdyby nie to, że nie mam obecnie cierpliwości do tak upierdliwych zadań, jak to wyżej wymienione. Sama koncepcja jest zdecydowanie ciekawa i jeśli ktoś lubi czarno-białe komiksy, boks i ma trochę cierpliwości, to może być to dobrze wydana niecała dycha. Większość graczy jednak raczej odbije się od Pato Box.


Trudno powiedzieć…


Producent: Bromio
Wydawca: Bromio
Data wydania: 9 lipca 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna (limitowana)
Waga: 1,5 GB
Cena: 40 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *