BAKERU

Bo nie każdy festiwal to dobry festiwal.

Sprawa jest prosta – wyrocznia Saitaro rozpoczął przedziwny festiwal, którym porywa tłumy ludzi i pierze im mózgi. Bakeru, który jest japońskim jenotem (tanuki z jap. – takie psowate zwierzę, możecie kojarzyć je z listkowego power-upa z Mario), wyrusza w podróż po całej Japonii, aby uratować jej mieszkańców i przy okazji dowidzieć się czegoś o świecie i zebrać pamiątki z wyprawy. I to właściwie tyle, jeśli chodzi o fabułę.  Warto tu jeszcze dodać, że Bakeru w oczyszczeniu świata Japonii pomoże bęben Haradaiko – magiczny instrument klanu głównego bohatera. Bębenek ten posiada moc odpędzania zła, będzie więc kluczowy w całej przygodzie. Chociaż nie tak, jak pałeczki.

Czytelna grafika, proste sterowanie, nieskomplikowana walka – czego chcieć więcej?

Bakeru można w pewnym stopniu uznać za platformera 3D, mamy bowiem sporo skakania po dość złożonych obszarach. Naszym celem w większości z ponad 60 plansz (większość z nich to podróż przez Japonię po 47 prefekturach) jest odnalezienie i rozbicie trzech lampionów, co pozwoli przejąć wieżę festiwalową na końcu poziomu. Lampionów zazwyczaj jest więcej, nigdy więc nie zdarzyło mi się, bym musiał się cofać i specjalnie szukać. Po drodze przeszkadza nam cała masa zróżnicowanych wrogów, którzy atakują na różne sposoby, ale Bakeru sprytnie i zwinnie nawala ich pałeczkami. Dla chętnych są znajdźki w formie pamiątek z konkretnych miejsc oraz ciekawostki nie tylko o Japonii, ale też o życiu (podobno czkawkę można powstrzymać, zatykając uszy). Twórcy z GoodFeel doskonale wiedzą, że taką rozgrywkę trzeba urozmaicić, więc przeplatają poziomy platformówkowe z totalnie odmiennymi gatunkami. Wieloletnim fanom Nintendo może zakręcić się w oku łezka, bo widać tu inspirację Wave Race 64 czy Star Foxem.

Trenduje teraz jakieś dziwne anime o jeleniach – obejrzałem dwa odcinki, były tragiczne. Bakeru pozwolił mi na zemstę.

Możliwości platformowe bohatera są dość niskie – może tylko skakać, biegać i podciągać się na krawędziach. Zdecydowanie większy akcent położono na eksplorację i walkę. O znajdźkach już wspomniałem, pora podzielić się moimi odczuciami na temat walenia wrogów po głowach. Jest ono zaskakująco dynamiczne i satysfakcjonujące. Bakeru niczym Batman automatycznie namierza wrogów i doskakuje do nich, by stłuc ich mocną serią. Ubijanie grup jest dość satysfakcjonujące, ale też bardzo proste – mamy blok i unik, ale nie są one niezbędne do wygrywania walk. W miarę pokonywania bossów Bakeru otrzymuje możliwość przyzwania ich mocy (kosztem specjalnego paska) i wtedy staje się totalnym zabijaką – chociaż ponownie, jest to nieobowiązkowa opcja. Szkoda, że nie wykorzystano dobrze mocy zmniejszania bohatera, bowiem poza początkowymi etapami, gdzie jest to niezbędne w eksploracji, temat właściwie nie wraca.

Możliwość zmiany to też nowe opcje ataku – przydatne, chociaż nie niezbędne przy obecnym tu niskim poziomie trudności.

Bakeru to gra dość prosta – tanim kosztem możemy kupić specjalne amulety, które przywracają nam pełne zdrowie w przypadku zagrożenia. Prostota i niewielka ilość ruchów nie pozwala postawić tytułu obok tuzów w stylu Super Mario Odyssey, lecz pozwala cieszyć się grą i nieskrępowaną rozrywką bez grama frustracji. Warto pochwalić twórców za oddanie ducha Japonii zarówno wizualnie, jak i dźwiękowo – wrogowie na późniejszym etapie powtarzają się często, ale ich rodzajów jest na tyle dużo, że to nie wkurza. Widać niższy budżet w animacjach głównego bohatera czy nawet dublażu – może nie ma go za dużo, ale Bakeru mówi głosem Junko Takeuchi (Naruto – zabawne w kontekście ostatniego bossa gry). Wkurza dosłownie jedna rzecz – problemy z synchronizacją pionową. W nielicznych momentach gra działa w 60-ciu klatkach na sekundę, lecz gdy wartość ta ma spaść chociażby minimalnie, zostaje od razu obcięta do 30-tu. Gra na pewno dużo zyskałaby wizualnie przy wyższym fps-ie, ale moim zdaniem zdecydowanie lepszym byłaby twarda bariera ustawiona na trzydziestce (do której sam się powoli zbliżam, chlip, chlip) niż niekonsekwentna płynność.

Walki z bossami są miłą odskocznią od standardowej pętli rozgrywki. A takich odskoczni jest więcej!

W latach młodzieńczych miałem grę, z której wspomnienia wróciły, gdy ogrywałem Bakeru. Tą grą jest I-Ninja – dzisiaj już nie do kupienia, bowiem Namco nigdy nie wydało jej na nowsze konsole czy cyfrowe platformy dystrybucji PC. I Bakeru wydaje się tytułem, który mógłby w podobny sposób budować wspomnienia u młodszego odbiorcy. To gra prosta zarówno jeśli chodzi o poziom trudności, jak i konstrukcję. Prosta, za to bardzo przyjemna i potrafiąca zaskoczyć zmianą tempa. Dla młodszych odbiorców jak znalazł.


Polecamy!


Serdecznie dziękujemy Spike Chunsoft
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Good-Feel
Wydawca: Spike Chunsoft
Data wydania: 2 września 2024 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 3,1 GB
Cena: 160,00 PLN


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *