Super Mario Bros. Wonder

„Nowe Mario? To ze słoniami i LSD?” – tak odpowiedział mi kumpel, kiedy pochwaliłam się nową odsłoną przygód hydraulika do recenzji…

Krótki rzut oka na screena i już można powiedzieć – czego tu nie ma!

Trzeba od razu powiedzieć, że odpowiedź na jego pytanie to tak, jak najbardziej, jeszcze jak. Powodów jest kilka, na przykład Marian zmieni się w słonia czy górnika-wiertnika po połknięciu odpowiedniego power upa. Natomiast jego głównym celem będzie zbieranie Cudownych Nasionek, w czym pomogą Cudowne Kwiaty… i właśnie te kwiaty wywołują zmiany w postrzeganiu czasu, przestrzeni, a nawet własnej formy. A to tylko początek niespodzianek, jakie czekają na gracza w Super Mario Bros. Wonder. Sama fabuła jest, jak można by się spodziewać, szczątkowa. Bowser atakuje krainę kwiatów i sam zyskuje Moc Cudowności, co może oznaczać, że w przyszłości sprowadzi na świat straszliwe cierpienia i ogień piekielny. Na szczęście wspomniane już nasionka potrafią cofnąć jego złe czyny. Po zyskaniu odpowiedniej liczby szczególnie potężnych nasionek, będziemy mieć szansę infiltracji złego smoczyska o postaci zamczyska. Nie ma księżniczki (i nie ma jej nawet w innym zamku), ale są kwiatki (niestety mówią, i to mówią absolutnie nieznośnym głosem). Tyle starczy.

Gameplayowo jest to ten sam platformer, co zawsze, ze skakaniem po grzybkach, zjadaniem powerupów i charakterystycznym „ślizgiem” podczas poruszania się. Cały urok tkwi jednak w tym, jak bardzo urozmaicone są poszczególne poziomy. Moim ostatnim spotkaniem z tą serią było New Super Mario Bros na Nintendo DS i o ile jakiejś wielkiej rewolucji w rozgrywce nie widzę, tak wrażenie świeżości i kreatywności w Wonder jest niekwestionowane. Nawet na dalszych etapach gry wciąż pojawiali się nowi przeciwnicy czy nowe rodzaje platform. Część recyklinguje znane mechanizmy działania, ale nadal pojawiają się drobne różnice (i nie mówię tu o wizualnych, bo pod względem designu pomysłów nie zabrakło). Pełnych poziomów (z „kwasową” sekwencją) jest 69, a po dodaniu dodatkowych plansz robi się ich 152, co jest niezłą liczbą.

Jest spooky season Mario…

Sama mechanika Cudownych Kwiatów oraz ich psychodelicznych efektów jest dokładnie tak cudowna, jak Nintendo obiecuje. Efekty są najprzeróżniejsze, czasem pomagają, czasem przeszkadzają graczowi, ale zawsze są ciekawe. A to plansza nagle zaczyna się kiwać, a to rury zmieniają się w gąsienice, a to duch goni Mario, a to bohater zmienia się w glutowatego stworka… Podobnie kreatywne podejście zastosowano zresztą do ogólnego level designu, co pokazują takie rozwiązania jak np… możliwość przejścia przez rurę na elementy planszy ukryte w tle, co urozmaica szukanie znajdziek-monetek. Wynajdywanie samych Wonder Flowers i zastanawianie się, jaką niespodziankę tym razem przygotowali twórcy, było ekscytujące, za to sytuacje, w których nie udało się ich odnaleźć od razu wywoływały chęć zaczęcia poziomu jeszcze raz i wymaksowania go.

Można by też wspomnieć co nieco o nowych „dopalaczach”. Mario jako słoń wykorzystuje trąbę do uderzania przeciwników oraz niszczenia poziomych ścian, a także nabierania wody w celu podlewania kwiatów (za wynagrodzenie), co potrafi naprawdę usprawnić przechodzenie poziomu. Kolejnym nowym dodatkiem jest fioletowy Mario, który strzela bąbelkami w przeciwników niczym ten rzucający kulami ognia. Moim absolutnym faworytem jest jednak Mario-wiertnik, który może poruszać się pod powierzchnią ziemi oraz po “sufitach”, atakować przeciwników od dołu i przeciskać się tajnymi korytarzami. Zmienia to dynamikę poruszania się po platformach i daje masę frajdy – zwłaszcza, gdy użyjemy równocześnie li(a)nki z hakiem… Kolejnym elementem modyfikującym gameplay są odznaki. Te, które zdobywa się w specjalnych poziomach, zwiększają zakres ruchów, pozwalając np. na podwójny skok, a inne, zapewniające pasywne bonusy, można kupić w sklepikach. To również jest ciekawy element, który pozwala dostosować do siebie styl gry, chociaż szkoda, że poziomy nie wykorzystują bardziej specyfiki odznak.

…Mario tysiąca i jednej nocy…

Warto się pochylić nad dodatkowymi poziomami – jest ich w końcu niebagatelna liczba. W każdym ze światów można na wpół swobodnie przemierzać trójwymiarową przestrzeń i wybrać, którymi planszami zajmiemy się w pierwszej kolejności. Poza zwykłymi levelami oraz wspomnianymi już Badge Challenge pozwalającymi wpierw poznać, a potem doprowadzić do mistrzostwa odznaki, są jeszcze: poziomy typu Break Time, zawierające proste i przyjemne minigierki; poziomy wyścigowe, gdzie rywalizujemy z Wigglerem; oraz Search Party, polegające na odnajdywaniu kwiatowych tokenów poukrywanych na planszach. Krótko mówiąc, zawartości jest sporo i stanowi ona nie tylko przyjemną odskocznię od głównych poziomów, ale też pełnoprawne wyzwanie (zwłaszcza w przypadku dalszych Badge Challenge). Gra oferuje również lokalny multiplayer (a postaci do wyboru, także w grze solo, jest aż 12), którego niestety nie udało mi się na razie przetestować oraz grę sieciową, w której widać duchy innych graczy przechodzących planszę (również niesprawdzone).

Z czego można być niezadowolonym? Przede wszystkim z niewielkiego poziomu wyzwania. Super Mario Bros. Wonder jest wyraźnie przeznaczone dla dzieciaków i tylko niektóre plansze pozwalają bardziej się natrudzić. Mnie raczej to nie przeszkadzało, a okazjonalne wysilenie kciuka przy bardziej skomplikowanych poziomach rekompensowało łatwość reszty, ale należy spodziewać się dość prostej rozgrywki. Zbieranych Flower Coins nie ma nawet na co wydawać, wiec można nakupić sobie gigantyczny zapas żyć i niczym się nie martwić. Zresztą twórcy chyba sami się zorientowali, że jest problem z kasą, bo w ostatnim świecie przed ostatecznym bossem znajdzie się kilka okazji do ich wydania celem odblokowania skrótów. Kolejnym, poważniejszym problemem, są absolutnie nijakie walki z bossami (głównie Bowserem Jr. razy kilka) oraz równie nijakie poziomy polegające na przedzieraniu się przez bojowy statek Bowsera. Widząc po raz trzeci kalkę tego samego, miałam ogromną ochotę po prostu go ominąć i przejść do „zwykłych” poziomów, ale nie było to przecież możliwe.

… nawet można dowiedzieć się, że to wąsaty hydraulik odkrył heliocentryzm…

Audiowizualnie Super Mario Bros. Wonder prezentuje się wyśmienicie. Jest kolorowo, plastycznie, różnorodnie (projekty poszczególnych światów to cudeńka – zwłaszcza grzybowy las czy różowe chmurki), a kreatywność w zakresie designu przeciwników zachwyca. W niektórych planszach pojawia się też efekt wizualny przypominający Patapony, czyli czarne sylwetki i kolorowa tło, co bardzo mi się spodobało. Muzyka to typowy Nintendo-core – jeśli ktokolwiek z Was słuchał youtube’owych składanek w rodzaju „Upbeat Mario Music to cure your depression”, wie czego się spodziewać. Również w Wonder znajdzie się dużo przyjemnie plumkających bitów. Cieszy mnie wiele małych, uroczych szczegółów świadczących o dopracowaniu gry, dla przykładu: gdy jesteśmy w postaci Mario-wiertnika i znajdujemy się pod ziemią, muzyka staje się cichsza i stłumiona.

Krótko mówiąc, Super Mario Bros. Wonder to istna rewia niesamowitości w postaci niezwykle kolorowej, widowiskowej gry, która niesamowicie wciąga i wywołuje chęć calakowania. Pomysłów jest co nie miara, rozgrywka jest doszlifowana, ale ciężko mówić o rewolucji – to nadal dobrze znana platformówka od Wielkiego N. Kto nigdy do Mario nie był przekonany, ten przekonany nie zostanie (zwłaszcza biorąc pod uwagę niski poziom wyzwania), ale każdy kto jest przynajmniej otwarty na sprawdzenie tej pozycji, powinien jak najbardziej ją brać (i uzbroić się w cierpliwość do gadających kwiatków).

…po drodze odwiedzając Krainę Grzybów.


Opinia: Maniak

New Super Mario Bros. to seria naprawdę dobrych gier. Nie mam co do tego wątpliwości. Przez lata dosyć wyraźnie widać było, że gdy trójwymiarowe przygody Mario za każdym razem redefiniowały to, czym mogą być platformówki, dwuwymiarowe odsłony cyklu były dowodem na to, że kto nie idzie do przodu, ten się cofa.

Super Mario Bros. Wonder to przynajmniej pod względem stylistycznym prawdziwa rewolucja. Zupełnie nowe animacje, które za pomocą modeli 3D symulują zachowanie dwuwymiarowych spritów, są bardzo ekspresywne. Tła cieszą pastelowymi kolorami, a stylistyka światów nie ogranicza się już wyłącznie do świata zielonego, pustynnego i lodowego.

Nie miejcie jednak złudzeń – to wciąż dwuwymiarowy Mario. Filozofia projektowania poziomów Nintendo pozostała tak naprawdę niezmieniona i zamiast wrzucać do każdego poziomu szereg nowych mechanik, projektanci w każdym poziomie stawiają na jeden pomysł, aby następnie rozciągają go, wywracają i rozgniatają na każdy możliwy sposób. Wonder to kopalnia kreatywności i naprawdę nigdy nie da się przewidzieć co twórcy zaserwują nam w kolejnym wyzwaniu. Klejnotem w koronie są oczywiście Wonder Effects, podczas których twórcy mogli już całkowicie zignorować jakiekolwiek ograniczenia. Ten niesłabnący nacisk na ciągłe zaskakiwanie gracza to największa siła i jednocześnie największa bolączka gry. Bo choć co prawdę nie mogę powiedzieć, abym podczas grania w Wonder nudził się chociaż przez chwilę, ciężko nie poczuć, że potencjał nowych mechanik nie został wykorzystany w 100-procentach.

Boli to jeszcze bardziej przez naprawdę kiepskie walki z bossami (a właściwie z bossem). Do głowy same wpadają mi pomysły na bardziej wymagające poziomy serwowane na koniec każdego świata, które mogłyby przetestować umiejętności gracza we wszystkich doświadczonych wcześniej mechanikach – prawdziwy remiks pomysłów, które mogliśmy ujrzeć do tej pory. Zamiast tego gra recyklinguje w kółko ten sam pojedynek, dodając do niego tylko mało znaczące twisty.

I tylko ten jeden element powstrzymuje Super Mario Bros. Wonder od przeobrażenia się z gry świetnej w prawdziwe arcydzieło. Czy to najlepsze dwuwymiarowe Mario od czasu Super Mario World? Zdecydowanie. Mam jednak nadzieję, że następnym razem porządnego wstrząsu doczeka się nie tylko stylistyka, ale też rozgrywka.

Wspomnę też o być może największym zaskoczeniu, czyli o trybie online. Działa on bardzo podobnie do rozgrywki sieciowej w grach… From Software. Po jego aktywacji w przygodzie towarzyszą nam inni gracze, którym możemy pomagać w odnajdywaniu sekretnych bloków, ukrytych przejść lub ratować ich w ostatnim momencie przed utraceniem życia. Taki “społeczny” tryb sieciowy działa naprawdę fantastycznie i mam nadzieję, że Nintendo postanowi w przyszłości dodać go do swoich innych gier.

A, i pomimo początkowego sceptycyzmu, pokochałem gadające kwiatki. Mają dobry timing komediowy, stanowią wsparcie mentalne, którego zawsze potrzebuję, a ich aktor głosowy ewidentnie miał kupę zabawy przy nagrywaniu kwestii. Dajcie im szansę.


Polecamy!


Serdecznie dziękujemy ConQuest Entertainment
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Nintendo
Wydawca: Nintendo
Data wydania: 20. października 2023
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 3.5 GB
Cena: 249,80 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *