Astebreed

Shumpy to jeden z tych gatunków, który zatrzymał się z rozwojem w latach 90 na poziomie grafiki 2D. Astebreed pokazuje, że tak być nie musi.

Nic odkrywczego w gatunku nie dostaniemy, bo i po co, a nasze zadanie jest klasyczne, czyli dostać się na koniec planszy w jednym kawałku. Oczywiście na naszej drodze staną nam setki wrogów, których albo ominiemy, poruszając się po widocznym fragmencie mapy, albo zniszczymy. Oponenci nie będą jednak spokojnie podchodzić pod lufę, stawiając nam opór, dlatego wielokrotnie produkcja ocierać się będzie o gatunek bullet hell. Jako że nasza jednostka jest dość zaawansowanym mechem, nasze życie zostało odpowiednio ukazane jako tarcza, która po osłabieniu potrafi się zregenerować.

Przeciwstawiać będziemy się za pomocą trzech dostępnych narzędzi. Pierwszym jest potężne ostrze, które jednak ma krótki zasięg, więc wymusza na nas zbliżenie się do przeciwnika. Pomaga przy tym opcja poruszania się błyskawicznego, dzięki czemu w mgnieniu oka możemy pojawić się przed wrogiem. Kolejnym orężem jest działko niszczące wrogów przed nami. Ostatnim natomiast są samonaprowadzane pociski. Aby ich użyć, musimy najpierw namierzyć interesujące nas cele, dopiero wtedy wypuszczone zostają pociski. Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest sterowanie, dzięki któremu jesteśmy bezproblemowo korzystać ze wszystkich tych możliwości, co jest naprawdę dużym plusem.

To, co sporo osób odrzuca od gatunku, to poziom trudności. Śmiało jednak mogę powiedzieć, że grając na najniższym, produkcja nie stworzy większych problemów, jednak na wyższych potrafi napsuć krwi, więc idealnie wpasuje się w gusta weteranów, jak i świeżaków gatunku. Co jest jednak minusem, to długość. Sześć rozdziałów mija naprawdę szybko, jednak rozgrywka tak wciąga, że można śmiało podchodzić po kilka razy, dostając masę zabawy.

Co może zdziwić fanów tego gatunku, Astebreed dostało naprawdę porządną fabułę. Dowiadujemy się, kim jest pilot naszego mecha, jaki ma cel. A przynajmniej tak to wygląda, ponieważ ktoś wpadł na genialny pomysł, aby większość dialogów wyjaśniających dziejące się wydarzenia, było w trakcie gry. Jeśli nie rozumiecie japońskiego, to śledzenie napisów jest prawie niemożliwe. Po ukończeniu gry wiem mniej więcej, jak wygląda zarys historii, ale czułem się, jakbym co najwyżej przeczytał jej streszczenie, i to też po łebkach.

Oprawa graficzna to największy atut Astebreed. Produkcja wygląda naprawdę porządnie, ale to nie wszystko. Plansze to wymieszanie różnych perspektyw. Raz będziemy zmierzać od lewej do prawej, innym od dołu do góry, a także kilkukrotnie otrzymamy pełne 3D. Jedynym zastrzeżeniem, jakie miałem, to stosowanie czasem zbyt szybkich zmian perspektyw, co potrafi wprowadzić w lekkie otumanienie. Soundtrack idealnie wzbogaca oprawę audiowizualną, odpowiednio dostosowując kawałki do sytuacji na ekranie, choć poza grą raczej nie dodałbym tych utworów do playlisty. Do minusów zaliczę jednak brak angielskiego dubbingu, aby móc śledzić fabułę. Japoński, mimo że dobry, jest raczej dla większości graczy niezrozumiały.

Astebreed to naprawdę udana produkcja z gatunku shoot ’em up. Przede wszystkim dlatego, że wprowadza nową jakość do oprawy graficznej, ale zarazem nie porzuca klasycznych rozwiązań, mieszając odpowiednio etapy. Dużym plusem są też różne poziomy trudności, dzięki czemu produkcja będzie przystępna zarówno dla niezaznajomionych z gatunkiem, jak i dla wyjadaczy.


Ocena: 8,5/10


Serdecznie dziękujemy Active Gaming Media
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Edelweiss
Wydawca: Active Gaming Media
Data wydania: 8 listopad 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga:
Cena: 46,4 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *