fault – StP – LIGHTKRAVTE

Czyli jak zrobić spin-off o bohaterze, który #nikogo, a na którego ludzie i tak się rzucą, bo nie wydawałeś niczego z franczyzy od pięciu lat.

Oj, Alice in Dissonance, jak ja was szanuję za poprzednie części fault, za ich jakość wykonania, za sprawne światotworzenie oparte na moim ukochanym motywie połączenia technologii i magii, dające się lubić postacie oraz intrygę, której ambicje bardzo szybko przerosły moje oczekiwania. Niestety tempo, w jakim powstają kolejne części, budzi już tylko negatywne emocje. Po pięciu latach od milestone 2 side: above studio postanowiło rzucić, hmm, jakiś taki ochłap na przeczekanie. Ale może chociaż taki nawet smakowity?

LIGHTKRAVTE przedstawia historię do bólu zwykłego chłopca imieniem Khaji, który uwidział sobie, że zostanie malarzem pomimo tego, że w zasięgu ręki ma wygodną posadę po ojcu – farmerze zajmującym się zaopatrzeniem samego króla. Okres dojrzewania i pragnienie uwiecznienia piękna ślicznych dziewczyn dodają mu motywacji, lecz chęci się tylko zmarnują, skoro coś z nim samym jest mocno nie tak. Po dwóch latach ćwiczeń dzień w dzień ma mniej więcej zero radości wynikającej z malowania, i, co gorsza, nie tylko nie zrobił postępów, ale nawet cofał się w rozwoju. Jego dzieła wciąż są nieustannie szkaradne. Podejmuje się więc poszukiwania wyjaśnień, alternatyw i rozwiązań, co zaprowadzi go w dość nieoczekiwane rejony.

Pomimo tego, że spin-off przedstawia historię bardzo poboczną, do tego oddaloną czasowo od burzliwych czasów z głównej serii, tutaj także pojawiają się znane z głównej serii Ritona i księżniczka Selphine, a dynamika ich relacji w dzieciństwie odgrywa niebagatelną rolę. Najbardziej zainteresowało mnie jednak pogłębienie wiedzy na temat świata przedstawionego – kilka ciekawostek na temat systemu magii, postępujące zmniejszenie znaczenia monarchii i to, jakim cudem osoby nieposługujące się w żaden sposób magią zaczęły ostracyzować magiczną mniejszość, a sztuka abstrakcyjna została wyparta przez realistyczną. Generalnie jest to ciekawe pogłębienie uniwersum, zachęcające do przemyśleń.

Sama historia, podzielona na trzy akty o łącznej długości około czterech godzin,  jest z kolei… cóż, całkiem w porządku. Bohaterowie dają się lubić, a prozaiczne zawiązanie akcji rozwija się w sposób, który potrafi zaskoczyć czy bardziej zaciekawić. Do tego można dorzucić zdrową ilość odkrywania siebie i własnych ograniczeń w klimacie coming-of-an-age. Nie da się jednak odeprzeć wrażenia, że to jednak dość miałka historia, która ratuje się poczuciem humoru oraz dystansem autorów do głównego bohatera i że nadawałaby się raczej na jakiś in-game dodatek lub do kompilacji.

Jednak jak na faulty przystało, gra jest prześliczna. Pełno tu wspaniałych teł, bardzo ładnych (choć niepozbawione niedoróbek) projektów postaci, wszystko się rusza, a postaci mają bardzo bogatą ekspresję mimiczną, co zdecydowanie dostarcza bardzo miłych wrażeń dopełnianych przez całkiem nieinwazyjną muzyczkę. Niestety, nadal brak voice actingu, ale coś za coś.

Podsumowując, LIGHTKRAVTE to naprawdę całkiem smaczny kąsek, ale pozostawia bardzo dużo niedosytu, który zaspokojony będzie mógł być tylko, zapewne, kolejną częścią głównego cyklu.


Polecamy


Serdecznie dziękujemy Phoenixx
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: ALICE IN DISSONANCE
Wydawca:  Phoenixx
Data wydania: 15 września 2022 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 2,2 GB
Cena: 64, 99 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *