Disaster Detective Saiga: An Indescribable Mystery

Katastrofalny detektyw Saiga ma takiego pecha, że nawet gra z nim nie była w żaden sposób promowana na Zachodzie…

D.H Inc jako wydawca zrobił tylko jedno – stworzył angielską stroną z opisem gry. To niezbędne minimum wystarczyło mi, żeby chcieć przeczytać tę visal novel, gdy już odkryłem, że pojawi się w e-Shopie. Przyciągnęła mnie oczywiście grafika, która jasno wskazywała, że będzie to pozycja komediowa. Dodatkowo miały być tam wątki lovecraftowskie, co też lubię. Postanowiłem więc sprawdzić, czemu więc właściwie zero wysiłku zostało włożone w rozniesienie wieści o wydaniu Disaster Detective Saiga: An Indescribable Mystery (nawet tytuł na Steamie jest po japońsku, choć jest też oficjalny angielski).

Każdy porządny detektyw ma jakieś specjalne cechy. Oto te, które ma Tendo Saiga.

O tym, jak pechowym detektywem jest Tendo Saiga przekonujemy się już na samym początku, gdy rozwiązujemy wraz z nim pierwszą sprawę. Jako, że los nie jest dla niego dobry, po prostu szukamy kota. Wkrótce jednak okazuje się, mimo zdobytych po drodze różnych obrażeń fizycznych, że nie jest to zwykłe zwierzę. W rzeczywistości jest to potwór, który jest bardzo niebezpieczny, a kot to tylko jego forma wierzchnia. Po nieudanej próbie schwytania zwierzaka Tendo spotyka młodą wróżkę, której przepowiedni zawsze się spełniają. Wykrywa u detektywa katastrofalną aurę i, sama nie wiedząc do końca czemu, wprasza się do jego agencji i zostaje jego asystentką. Następnie dowiadujemy się, że Tendo ma jakąś dziwną tendencję do przyciągania do siebie różnych nieproszonych osób. Wcześniej przypałętały się do niego dzieciaki z podstawówki, które ciągle nagabują go w biurze. Chono jest zakochana w detektywie (ale konsekwentnie odrzucana), a Ota ma obsesję na punkcie okultyzmu (co jednak okaże się przydatne). Ta bazowa grupka jest później uzupełniona o galerię innych, zwykle na swój sposób pokręconych postaci, które dobrze pasują do tej luźnej pozycji.

Czasem bywa groźnie.

Specjalnie określiłem Disaster Detective Saiga jako tytuł luźny, a nie komediowy, bo jednak za mało tu sytuacji, które spowodują wybuch śmiechu. Żartów ogólnie jest dużo, w tym sporo typowych fizycznych gagów, w których Japończycy się lubują (polecam „Asystenta Ariyoshiego” na Netfliksie). Cały humor kręci się wokół znanych schematów, ale mimo to sprawia, że przy czytaniu twarz rozluźnia się i nawet przechodzi w lekki uśmiech, więc działa wystarczająco dobrze. Natomiast sama historia, która została podzielona na sześć rozdziałów, od początku i w raczej niespiesznym tempie sugeruje nam, że zbliża się jakiś większy finał. A sam finał? Rzeczywiście jest większy i nawet trochę zaskakujący. Przeczytanie całości zajmie około pięć godzin i czas ten w ogóle się nie dłuży, czyli scenarzystom udało się odpowiednio rozpisać tę opowieść tak, by utrzymać czytelnika w zaciekawieniu. Przyznam jednak, że po okładkowym obrazku spodziewałem się większej ilości poczwar i radzenia sobie z nim, więc w tej kwestii się rozczarowałem. Zaskoczyło mnie za to, że twórcy dorzucili niby prostą minigrę w powtarzanie komend, która pojawia się trzy razy. Niby pierdoła, ale dobrze pasowała do wydarzeń i była przyjemnym dodatkiem. Są też wybory, na początku można nawet zginąć, ale zawsze jest tylko jeden dobry, co przekłada się na jedno zakończenie.

Wiek nie ma znaczenia, gdy jest się mistrzem w operowaniu dronami!

Pod kątem graficznym Disaster Detective Saiga jest bardzo kolorową pozycją. Sporo przerysowań, które widać głównie w projektach postaci dobrze łączy się z ich charakterami i nadaje grze weselszy ton. Pod kątem teł też jest w porządku, szczególnie że przeskakujemy między różnymi lokacjami, nigdzie nie zatrzymując się na dłuższy czas, więc ich powtarzalność nie zdąży znużyć. Twórcy zadbali też o to, by przedstawiona przygoda miała w sobie pewną dynamikę. Do osiągnięcia tego wykorzystali różne proste zabiegi, jak szybsze przejścia między obrazkami czy trzęsienie nimi (i nawet padem), abyśmy lepiej mogli wczuć się w wydarzenia. I jest to bardzo duży plus, szczególnie po biedzie, jaką uświadczyłem w World End Economica. Muzyka to głównie proste utwory skomponowane na wirtualnych instrumentach. Nie są szczególnie dobre, ale odpowiednio łączą się resztą produkcji, więc nie przeszkadzają. Dubbing natomiast jest częściowy. Część dialogów jest z nim, część nie i w sumie trochę żal, że nie wszystkie, bo został dobrze przygotowany.

Wspomnę jeszcze o napisach, bo tu dzieje się dziwna rzecz. Sam font jest czytelny, ale trochę przeszkadza doczytywanie tekstu do tej samej linii, bo nie pojawiają się wszystkie linie danej wypowiedzi od razu. Nie ułatwia to odbioru, poza tym ktoś zapomniał ustawić spacji na takie sytuacje i albo dwa słowa i znak interpunkcyjny są ze sobą połączone, albo tekst wskakuje do linii niżej. Pierwszy raz widzę coś takiego w VN. Problemem jest też auto, gdyby ktoś nie chciał klikać – nawet na najwolniejszym ustawieniu tekst przelatuje zdecydowanie za szybko.

To miała byś skoordynowana akcja, ale detektyw wciąż miał pecha…

Disaster Detective Saiga: An Indescribable Mystery nie jest pozycją wyjątkową, ale wystarczająco dobrze realizuje cele twórców. Czyli dostajemy luźne podejście do horroru pełne znanych gagów, ale i tak dobrze się to ogląda. Brakuje jednak trochę większej dawki groźnych elementów. Pewnie po części efektem tego jest niezbyt długa ilość czasu z grą, która oscyluje wokół pięciu godzin. Jednak gdy przeminą, dostajemy jeszcze dwa krótkie opowiadania, co jest miłym dodatkiem. Jeśli więc macie ochotę na jakąś niezobowiązującą visual novel, która posłuży jako wytchnienie między bardziej ambitnymi pod kątem fabuły czy rozrywki grami, to przygody katastrofalnego detektywa Saigi będą dobrym wyborem.


Polecamy


Serdecznie dziękujemy D.H Inc.
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: D.H Inc.
Wydawca: D.H Inc.
Data wydania: 3 marca 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 791 MB
Cena: 76 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *