Crysis Remastered

“Switch jest fajny i w ogóle, ale czy odpali Crysisa?” W końcu na to hipotetyczne pytanie mogę odpowiedzieć twierdząco. Ale czy sam Crysis jest dalej wart odpalania?

Od momentu ogłoszenia, że Crytek planuje przenieść na Switcha grę znaną z bycia benchmarkiem sprawiającym problemy nawet współczesnym komputerom w sieci można się było naczytać masy komentarzy różnych “znawców”. “Ale jak to, Crysis na tablecie?”. “Jeden piecyk już w mieszkaniu mam, po co mi kolejny?”. “Oj tak, nie mogę się doczekać pokazu slajdów w 240p”.

Ładniejszych tropików na Switchu chyba nie było.

Sam od początku podchodziłem do tej sytuacji z optymizmem. Przed pokazaniem pierwszego gameplay’u obstawiałem dwa scenariusze. Pierwszy to przeniesienie na Switcha faktycznego remastera przygotowywanego także na pecety i inne konsole, który na pstryku jednak działałby po zmniejszeniu szczegółowości i rozdzielczości (tak jak na przykład w porcie Wiedźmina 3). Drugi to po prostu znacznie łatwiejsza konwersja portu Crysisa na CryEngine 3, który Crytek przygotowało w 2011 z myślą o PS3 i Xboxie 360. Od początku bardziej prawdopodobna wydawała mi się właśnie ta druga opcja. Kiedy jednak w końcu sam odpaliłem tytuł na mojej konsoli, sytuacja okazała się być o wiele ciekawsza.

W dużym uproszczeniu – tak, Crysis Remastered na Switchu to najwyraźniej konwersja wersji gry na konsole zeszłej generacji. Widać to po ograniczonej geometrii i modelach. Jednak po zestawieniu ze sobą fragmentów rozgrywki różnice natychmiast rzucają się w oczy. W wersjach na PS3 i Xboxa 360 Crytek nałożył na grę nienaturalny gradient, przed który paleta barw gry stała się wyraźnie zimniejsza w porównaniu do komputerowego oryginału (do dzisiaj nie wiem czemu w 2011 roku wszyscy deweloperzy stwierdzili, że ich gry będą wyglądać lepiej, jeśli będą szare i pozbawione życia). Wersja na Switcha usuwa tę nakładkę, dzięki czemu tropikalna wyspa jest po prostu przyjemniejsza dla oka i wierniejsza oryginałowi.

Wygląda też na to, że gra wciąż została przeniesiona na najnowszą iterację silnika. W remasterze poprawiono lekko takie elementy jak interakcja z roślinnością, głębie ostrości czy motion blur. Zmianą najbardziej rzucającą się w oczy, która prawdopodobnie najbardziej usprawiedliwia dodanie “Remaster” do tytułu portu, jest przebudowane oświetlenie. Głównie chodzi o nową technikę oświetlenia globalnego opierającą się o tak zwane SVOGI. Jest to rozwiązanie oparte o woksele, które są wykorzystywane przez silnik w celu realistycznego oświetlenia środowiska. Co to oznacza w praktyce? Siatłow grze, szczególnie wewnątrz pomieszczeń, rozchodzi się znacznie bardziej naturalnie nawet w porównaniu do oryginalnej wersji PC odpalonej na najwyższych detalach.

– Harder… – What? – What?

Niestety, jest też kilka cięć. Na Switchu, podobnie jak na konsolach poprzedniej generacji, zabrakło misji Ascension, w której polatać mogliśmy transportowcem. Może wydawać się to może sporą wadą, ale prawda jest taka, że misja ta często była krytykowane za nie najlepiej zrealizowane sterowanie i liniowość. Czy jej usunięcie wiąże się więc z ograniczeniami sprzętu. Czy może chęcią poprawy tempa kampanii? Myślę, że odpowiedź leży gdzieś po środku.

W grze zabrakło też wsparcia dla parallax occlusion mapping*, czyli techniki dodającej teksturom dodatkowej głębi. Bez niej powierzchnie map są po prostu płaskie – zamiast kupki kamieni ułożonej na trawie zobaczymy płaską teksturę. Technika ta została użyta w wersjach na konsole poprzedniej generacji, lecz – jak twierdzą twórcy, funkcja ta sprawiała zbyt duże spadki wydajności w trybie handheld. Parallax occlusion mapping ma jednak szanse powrócić, wyłącznie w trybie TV, wraz z odpowiednim patchem.

[*Aktualizacja, 17.12.20: Zgodnie z obietnicami Saber Interactive, POM zostało dodane przy okazji patcha 1.6.0. Mało tego, opcję możemy włączyć zarówno w trybie TV jak i handheld! Aktualizacje popremierowe usunęły większość błędów, poprawiły framerate oraz dodały możliwość wyłączenia Motion Blur. Poniżej możecie zobaczyć porównanie tekstur z wyłączonym i włączonym POM.]

Jeśli jednak nie interesują was szczegóły techniczne, to pozostaje mi powiedzieć tylko jedno – Crysis naprawdę działa na Switchu i wygląda przy tym wciąż bardzo dobrze. Rozdzielczość nie zawodzi (od 720p do 900p na telewizorze i od 540p do 720p na ekranie konsoli), a framerate zaskakująco dobrze trzyma się swojego docelowego poziomu trzydziestu klatek na sekundę. Spadki się oczywiście zdarzają i szczególnie problem ten widać w trakcie drugiej misji gry, lecz i tak bez wątpienia jest o niebo lepiej niż w do tej pory dostępnych innych wersjach konsolowych. No i oczywiście nie zapomniano o wsparciu dla celowania ruchowego, a osoby preferujące grać po polsku ucieszą się na widok dostępności rodzimych napisów.

Jeśli chodzi więc o samą jakość konwersji, Crytek we współpracy z Saber Interactive nie zawiódł. Czy jednak po trzynastu latach na rynku oryginalny Crysis dobrze zniósł próbę czasu?

Fabuła to taki typowo letni blockbuster. Paczka super żołnierzy zostaje zrzucona na wyspę pełną Koreańczyków (tych złych) w celu odbicia naukowców, którzy odkryli obecność przedstawicieli obcej cywilizacji. Nic odkrywczego, choć trzeba przyznać, że scenarzystom całkiem nieźle udało się zachować aurę tajemnicy wokół niezidentyfikowanych prawdziwym antagonistów (nawet jeśli już od pierwszych chwil wiadomo, o co chodzi).

Crysis zawsze lśnił jednak pod względem otwartości. Nie jest to open world. Zamiast tego każda misja jest wyjątkowo szerokim “korytarzem” z jasno postawionymi celami misji. Sposób w jaki je zrealizujemy zależy już wyłączenie od nas. Możemy po prostu spacerować wzdłuż głównej drugi i wejść do obozu Koreańczyków głównym wejściem przy otwartej wymianie ognia. Albo wspiąć się na zalesioną górę i z niej pozbyć się części wrogów za pomocą snajperki. Albo ukraść jedną z ciężarówek i rozjechać nią niczego nie spodziewających się żołnierzy. Albo ukryć się przed nimi pod taflą wody. Albo siać spustoszenie materiałami wybuchowymi. Twórcy oddają w ręce gracza całkiem sporo wolności i pozwalają się bawić ze sztuczną inteligencją przeciwników – nawet jeśli każda wybrana przez nas ścieżka wcześniej lub później kończy się wymianą ognia. Tłumik i włączenie niewidzialności za pomocą kombinezonu pozwoli nam na oflankowanie szukających nas wrogów, ale przez limit energii i niedorzeczny wręcz zasięg widzenia SI przejście całej misji “po cichu” jest niemal niemożliwe.

Jakość eksplozji i ich wpływ na otoczenie wciąż imponuje.

No właśnie, dzięki nanokombinezonowi dostajemy dostęp do kilka zdolności specjalnych – wspomnianego maskowania, super siły pozwalającej na rzucanie ciężkimi przedmiotami lub wyjątkowo wysokie skoki, super szybkości oraz pancerz chroniący nas przed obrażeniami. Dzięki nim Crysis pozwala się poczuć jak superbohater. Nawet jeśli po pewnym czasie zauważymy, że część z nich nie ma aż tak dużego wpływu na zabawę jakbyśmy się spodziewali (pancerz jest przydatny tylko dlatego, że normalna wytrzymałość głównego bohatera jest śmiesznie niska), a kluczem do zwycięstwa wciąż są celne headshoty. Na całe szczęście samo strzelanie jest bardzo satysfakcjonujące. Głównie dzięki do dzisiaj imponującej sztucznej inteligencji przeciwników, którzy komunikują się ze sobą, starają się nas wykurzyć spoza osłony i skutecznie flankować. No i trzeba też wspomnieć o sporej interaktywności z otoczeniem. Większość drzew i blaszanych budynków nie jest niezniszczalna. Chowanie więc się za jednym blaszakiem i zdejmowanie kolejnych przeciwników krótkimi seriami tutaj nie przejdzie, a gra zmusza nas do ciągłego przemieszczania się.

No i jasne, od 2007 roku gatunek znacznie się rozbudował na fundamentach postawionych przez Crysisa. Ilość zabawek w grze Crytek nie może się równać z chociażby z tym co zobaczyłem w Metal Gear Solid V, a nowe części Far Cry (które mają całą masę własnych problemów) znacząco rozwinęły pomysł “samotnego żołnierza przejmującego tropikalną wyspę”. Mimo to w tej surowości pierwszego Crysisa jest coś, co trzyma przy ekranie. Może to możliwość wcielenia się w protagonistę filmu Michaela Baya. A może dobrze trzymającej się sztucznej inteligencji. A może po prostu customizacja broni w locie jest tak satysfakcjonująca. Tak czy inaczej fani shooterów nie powinni skreślać Crysis Remastered. Tak samo jak Crytek nie skreśla możliwości przeniesienia na Pstryka pozostałych dwóch trzecich trylogii. Ale to już temat na inną porę.

 


Ocena: 7,5/10


Serdecznie dziękujemy Crytek
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Crytek, Saber Interactive
Wydawca: Crytek
Data wydania: 23 lipca 2020
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 7.0 GB
Cena: 120 PLN


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *