INK

Jakaś moda na kolorowe rozbryzgi zrobiła się na scenie indie. Jakoś miesiąc temu recenzowałem InkSplasher, a teraz pojawił się INK. Sprawdźmy więc, jak ta produkcja bawi się kolorami.

INK jest platformerem 2D, w którym kierujemy białym kwadratem. Sęk w tym, że na początku każdej planszy niemal nic innego nie widzimy. Cały wic polega więc na tym, aby metodą prób i błędów odkryć wszelakie platformy i przeszkody, jakie dzielą nas od portalu do następnego poziomu. Robimy to przesuwając się do przodu, odbijając od obiektów i, przede wszystkim, skacząc dwa razy. Przy każdej z tych czynności zostawiamy po sobie różnokolorowe rozbryzgi farby i właśnie dzięki temu odkrywamy, co jest przed nami. Całe szczęście nie zostaliśmy ograniczeni liczbą żyć, a więc możemy ginąć tyle razy, ile będziemy potrzebowali. W sumie już teraz mogę wspomnieć o oprawie graficznej, ponieważ każda śmierć pozostawia po sobie na stałe kolorowe zabarwienia. W związku z tym im więcej prób podejmiemy, tym bardziej kolorowo się zrobi, co ładnie gra z czarnym tłem. Natomiast muzyka już taka radosna nie jest. Towarzyszą nam mroczniejsze, stonowane dźwięki, które gryzą się z tą feerią barw. Niby jest czarne tło, ale mimo wszystko kolory dominują i taki obraz gryzie się z muzyką.

Wróćmy jednak do rozgrywki. Na początku wystarczy dotrzeć do portalu, ale potem sprawy zaczynają się kompilować, bo dochodzą różne utrudnienia. Przede wszystkim pojawiają się prostokąty, które nie dość, że mogą nas zabić, to jeszcze musimy je rozwalać przez naskoczenie, bo dopiero pozbycie się wszystkich z planszy otworzy portal. Potem, naturalnie, dodatkowo pojawiają się też ruchome platformy, kolce czy mniejsze platformy, na które ciężej wskoczyć. Nie mogło też zabraknąć działek. I wszystkie te przeszkody na każdym poziomie trzeba przejść za jednym zamachem… Nie byłoby to może takie złe, gdyby nie dzikie sterowanie. Kwadrat nie jest łatwy w opanowaniu, bo odbija się mocno i strasznie ślizga, co w połączeniu z analogiem nie tworzy dobrego zestawu. Gdyby jednak ktoś poczuł wenę, poza przejściem 75 plansz możne jeszcze zebrać 20 serduszek ukrytych na niektórych planszach. Z kolei wielbiciele zabawy na czas mają opcję dodania sobie do planszy stopera. Ostatnim dodatkiem jest co-op dla dwóch osób. Jeżeli przejdziemy tak planszę, to zostanie to zaznaczone gwiazdką. Ale! Nie wystarczy, że tylko jedna osoba dotrze do portalu, muszę to zrobić obie, a więc szybko i łatwo też nie będzie.

Koncept gry jest niewątpliwie ciekawy i nie nudzi się z czasem. Rozkład platform i utrudnień daje niezłe wyzwanie, co docenią wielbiciele platformówek. Speedrunnerzy też będą zadowoleni, bo dobrze złapany rytm pozwala przejść każdą planszę w płynnym ciągu ruchów. Niestety śliskość i gumowatość kwadratu sprawiają, że jest dość trudny w opanowaniu, co mniej sprawnym graczom przysporzy sporo dodatkowej i niepotrzebnej trudności (zacząłem się irytować koło 34 levelu…). Sprawę ułatwiłby porządny d-pad, ale jak wiemy Switch w żadnej oficjalnej formie go nie oferuje… Na konkretny minus mogę też zaliczyć muzykę, której nie można wyłączyć, aby pozostały tylko efekty dźwiękowe. Koniec końców INK mogę polecić tylko zatwardziałym wielbicielom platformerów 2D.


Ocena: 6/10


Serdecznie dziękujemy Digerati
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Zack Bell Games
Wydawca: Digerati
Data wydania: 19 czerwca 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 60 MB
Cena: 12 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *