Muv-Luv Extra

Chcąc dowiedzieć się czegoś o Muv-Luv przed rozpoczęciem gry, rozpoczęłam standardową procedurę zdobywania wiedzy za pomocą wyszukiwarki Google. W wynikach często pojawiało się słowo „kultowa”, więc zdecydowałam, że trzeba zapoznać się z nią czym prędzej. Jakież było moje zdezorientowanie, gdy po paru godzinach przeklikiwania się przez przyjemną, ale niewyróżniającą się komedię romantyczną wciąż nie znalazłam zapowiadanego geniuszu. Jednak brnęłam przez kolejne dialogi i… 

Zanim przejdę do konkretów dotyczących tej novelki, należy wam się troszkę wyjaśnień. To, co zobaczycie w PSS pod nazwą „Muv-Luv”, to złączone w jedną grę dwie części trylogii. Jednak ze względu na radykalną zmianę settingu między częścią pierwszą, a drugą oraz różnice w tonie opowieści, zdecydowałam się zrecenzować je niezależnie od siebie.

Shirogane Takeru, w którego skórze przyjdzie nam spędzić czas gry, to typowy, japoński, nastoletni everyman. Niespecjalnie dobrze radzi sobie w szkole, za to przepada siedzieć przy konsoli; czasem jest nieco nieudolny, a przy tym bywa także zbyt pewny siebie. Jego życie nie różni się od tego prowadzonego przez rówieśników – dnie spędza z przyjaciółką z dzieciństwa, Sumiką, ewentualnie czasem z kumplem od grania w gry z mechami lub koleżankami z klasy. Jednak ta sielanka ulega przewrotowi o 180 stopni, gdy pewnego dnia chłopak budzi się obok nieznanej mu dziewczyny, która okazuje się być dziedziczką obrzydliwie bogatej grupy finansowej. Nowa koleżanka nie jest zbyt zorientowana w życiu codziennym, ale ma pieniądze i zapał, by spróbować podbić serce Takeru… ku niezadowoleniu innych.

Jeśli w tym momencie wzdrygnęliście się, to przejście Extra prawdopodobnie byłoby dla Was męczarnią. Trzeba jednak zaznaczyć, że gra nie jest haremówką, więc autorzy oszczędzili godzin przeklikiwania się przez sceny, w których Takeru jest oblegany przez pięć dziewczyn. Z drugiej strony wciąż jest to opowieść wyłącznie o szkolnym życiu, która została „wzbogacona” o średniej klasy sprośne żarty oraz trochę lepsze z innych kategorii. Przechodząc ścieżkę wspólną dla wszystkich postaci, nie uświadczymy wiele akcji czy choćby wątków pobocznych wprowadzających napięcie pomiędzy bohaterami. Zamiast tego wszystko kręci się wokół sielankowego szkolnego życia z mnóstwem rozmów o wszystkim i o niczym oraz dużo mniej lub bardziej trafionym humorem.

Jak więc można się domyśleć, cały sukces gry musi w tym momencie opierać się na zbudowaniu dynamicznych, zabawnych interakcji między bohaterami, które pozwolą na wyekstrahowanie dużej ilości humoru. Co ciekawe, to akurat udaje się grze dobrze, ale gracz musi poczuć tę niezbyt poważną, przerysowaną konwencję. Jeśli tak się stanie, wtedy można naprawdę przyzwoicie bawić się przy tych dialogach. Wiem po sobie, bo żarty nieraz wywoływały we mnie natychmiastową chęć zrobienia screena. Nie powinno Was w tym momencie zdziwić, że postaci nie grzeszą skomplikowaniem. Równocześnie, i na szczęście, nie są też chodzącymi schematami, co zawdzięczają także scenariuszowi, który stara się odrobinę pogłębić ich charaktery. Zdecydowanie widać tu, że każdy bohater ma trochę uwypuklonych, przesadzonych cech, które służą celom komediowym, ale za to głębi nadają drobniejsze i delikatniejsze, ale równie ważne atrybuty.

Skoro tyle już napisałam o konceptach postaci, to może czas z grubsza przedstawić, z kim można romansować? Co prawda potencjalnych ukochanych jest pięć, ale gra faworyzuje dwie z nich (oraz rywalizację między nimi) – Sumikę, wspomnianą wcześniej przyjaciółkę z dzieciństwa, oraz Meiyę, która tak nagle wbiła się w życie Takeru. O ile ta pierwsza jest typem kumpeli, z którą można pogadać o wszystkim i pośmiać się z byle czego, tak ta druga to wyjątkowo specyficzne indywiduum. Popełnia naprawdę zadziwiające błędy, które wynikają z wychowania pod szklanym kloszem, wyraża się w staroświecki sposób, ale równie prędko się uczy oraz nieraz jest zaskakująco butna. Poza nimi dwiema możemy też romansować z Tamą, na co dzień bardzo uroczą i narwaną członkinią klubu łuczniczego, która cierpi na ekstremalną tremę przed zawodami. Jest też Chizuru – to typ uporządkowanej przewodniczącej szkoły, która zawsze przestrzega zasad i gani tych, którzy ich nie respektują; mimo to jest obdarzona poczuciem humoru, i to dość ciętym. Ostatnia z dziewczyn, Ayamine, zdaje się nie przejmować niczym i nie robić sobie nic z norm społecznych, ale zarazem bardzo lubi wprowadzać innych w błąd. Poza tym w grze występują postaci poboczne, które, choć nieraz odgrywają znaczącą rolę w fabule, to istnieją przede wszystkim dla humoru, mimo to są charakterystyczne i zapadające w pamięć.

Wróćmy jednak do potencjalnych wybranek Takeru. Po przejściu „Common Route”, w zależności od dokonanych po drodze wyborów, wejdziemy na ścieżkę jednej z dziewczyn, która powiedzie nas już do końca gry. I tu należą się oklaski dla twórców. Po pierwsze, z powodu wyborów, które, choć  mogą wydawać się tendencyjne, to jednak wprowadzają niuanse sprawiające, że wcale nie tak oczywiste się staje, jaka odpowiedź poprowadzi do jakiego zakończenia. Po drugie, dopiero w tych ścieżkach scenarzyści ujawniają swój potencjał, i to też dlatego, że są one zróżnicowane pod względem nastrojowym. Przykładowo, zakończenie dla Tamy to dość sielankowa i rozczulająca opowieść, natomiast drogi Chizuru oraz Ayamine przepełnione są ciężarem emocjonalnym (jednak nie popadając w przesadzony melodramat) i wydarzeniami, które każą jednocześnie przewijać dialog dalej i obgryzać paznokcie z napięcia.

To, co zaskoczyło mnie w Muv-Luv, to sposób, w jaki opowieść została napisana. Większość scenariusza nie jest wybitna, jednak gdy gra uderza w poważniejsze tony, dialogi mogą naprawdę wywrzeć wrażenie, tak samo jak opisy uczuć głównego bohatera, które go uczłowieczają w oczach gracza. W porównaniu z innymi randkowymi VN-kami bardzo pozytywnie wypadają sceny romantyczne – unikają patosu, a jednak sprawiają, że coś zadrży w serduszku.

Skoro wiadomo już, jak prezentuje się opowieść, warto opowiedzieć o jej oprawie. Muv-Luv jest grą stosunkowo starą, bowiem pierwotnie została wydana w 2003 roku. Odsłona na PS Vita nie dostała odświeżonej grafiki, toteż designy postaci wykonane są w stylu kojarzącym się z anime sprzed 2010 r. To natomiast, moim zdaniem, przekłada się na nieco przesadzone wizerunki postaci, a przez to nieestetyczne. Jednak samo wykonanie sprite’ów jest nienajgorsze, a dzięki żywym barwom oraz dużej dynamice (zawdzięczanej m.in. wyrazistej ekspresji twarzy) jest nawet miłe dla oka. Podobnie sprawa ma się z większymi ilustracjami – może nie ma za bardzo czym się zachwycać, ale pooglądać można. Animowane, humorystyczne wstawki przedstawiające postaci chibi również mają swój urok. Większym „problemem” jest sam interfejs, który razi nieco kiczem i brakiem wyczucia smaku. Oprawa muzyczna to skrystalizowana przeciętność – autentycznie nie potrafiłabym sobie przypomnieć ani jednego momentu, w którym jakkolwiek by się wybiła się, albo przywołać z pamięci melodii openingu. Na szczęście muzyczne niedostatki nadrabia wyrazisty i wiarygodny voice acting.

Nie jestem do końca pewna, jakie mam odczucia w stosunku do Muv-Luv Extra. Visual novelka okazała się zwykłą komedią opowiadającą o szkolnym życiu, która mało czym się wyróżnia i jeśli nie trafi w grupę docelową, może zostać znienawidzona. Mnie kupiła postaciami, do których przez ok. 30 godzin gry zdążyłam się przyzwyczaić – chyba wystarczająco wymowny będzie fakt, że to jeden z nielicznych razy, kiedy miałam ogromny zapał, by odkryć wszystkie zakończenia. Krótko mówiąc, pierwsza część Muv-Luv będzie naprawdę przyjemnym przeżyciem, jeśli tylko nie przeszkadzają wam pewne umowności fabularne.


Ocena: 7/10


Serdecznie dziękujemy PQube
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Age
Wydawca: PQube
Data wydania: 8 czerwca 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 2,26 GB (część 1 i 2)
Cena: 159 PLN

Możesz również polubić…

1 Odpowiedź

  1. alf pisze:

    Dość wysoka ocena, jak na “najsłabszą z odsłon” Muv Luv. Ta odsłona słynie najbardziej z nudy, bo akcja jest dość znikoma. Niemniej jednak cieszę się, że mimo to mozna się nią cieszyć. Jeszcze nie grałem ale właśnie z zagranicznych recenzji tej odsł0ny wynika że kolejne dwie (Unlimited i Alternative) prezentują co raz to lepszy poziom pod względem akcji i wydarzeń. Czekam na recenzję Unlimited i Alternative ! (>_<)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *