Wasteland 2: Director’s Cut

Jeśli przez ostatnie półtora roku śledziliście wiadomości dotyczące gier video, czyli po prostu wchodziliście do newsów, na pewno zauważyliście pewien trend. Nieważne, czy tekst jest o nowym trybie zabawy w Call of Duty, prezentuje trailer do niezależnego side-scrollera, czy to wywiad z analitykiem rynku, który twierdzi, że dzięki Fortnite człowiek jeszcze w tej dekadzie wyląduje na Neptunie. Gdy zjedziecie do komentarzy, niemal zawsze natkniecie się na podobnie brzmiący tekst: „Ta gra byłaby idealna na Switchu!”. Często ciężko się z tą tezą nie zgodzić. W końcu przenośna funkcjonalność konsoli może wyjść każdej grze na dobre, prawda? Wasteland 2: Director’s Cut pokazuje jednak, że portowanie gier na Switcha nie jest tak proste, jak nam się może wydawać i nie wszytko idealnie do niego pasuje.

Kiedy w 2008 roku Bethesda przedstawiła światu Fallouta 3, duża część fanów serii poczuła się oszukana. Choć tytuł zyskał bardzo pozytywne opinie krytyków i sprzedawał się jak napromieniowane bułeczki, tak ludzie pamiętający świetne dwie części z lata 90. nie kryli niezadowolenia. Porzucenie turowej rozgrywki na rzecz strzelaniny FPS, znacznie mniej ścieżek i możliwości ukończenia misji, bardzo nierówna historia i dialogi – to do dzisiaj najczęstsze oskarżenia kierowane w stronę Todda Howarda i spółki. W tych okolicznościach okazję wyniuchało inXile Entertainment, czyli studio złożone z twórców pierwszych części Fallouta. W 2012 rozpoczęli zbiórkę w serwisie Kickstarter w celu sfinansowania sequela duchowego poprzednika serii, a był nim Wasteland z 1988 roku. Dwa lata po zebraniu imponujących trzech miliony dolarów nowa produkcja trafiła do sprzedaży na komputery osobiste. Zgarnęła pozytywne recenzje, kilka nagród oraz miłość fanów staroszkolnych gier cRPG. Potem przyszła pora na edycję rozszerzoną i przeportowanie jej na PS4 i Xboxa One. Po czterech latach dzięki Switchowi miłośnicy Wasteland 2 mogą grać w niego mobilnie. Niestety, nikt nie będzie wspominać tej wersji gry jako najlepszej.

Zanim zacznę narzekać, skupię się na rozgrywce. Wasteland 2 to, jak już wspomniałem, klasyczne izometryczne RPG pełną gębą. Grę zaczynamy jako czteroosobowy oddział Strażników – prywatnej organizacji paramilitarnej, której misją jest obrona skażonego nuklearną apokalipsą pustkowia oraz jej mieszkańców, oczywiście za odpowiednią opłatą. Możemy wybrać zespół automatycznie wygenerowany przez silnik lub stworzyć własne postacie. Tutaj wchodzi charakterystyczny dla Falloutów system personalizacji naszych bohaterów. Otrzymujemy do wykorzystania ograniczoną liczbę punktów, które możemy przeznaczyć na rozwijanie cech takich jak siła, wytrzymałość czy inteligencja. Jeśli wiemy, co robimy, możemy w ten sposób odblokować wiele normalnie niemożliwych do znalezienia ścieżek, dodatkowych linii dialogowych czy atrybutów do wykorzystania w walce. No właśnie – jeśli wiemy, co robimy. Wasteland 2 nie jest grą, która prowadzi grającego za rączkę. Całe zaznajamianie się z mechanikami odbywa się poprzez metodę prób i błędów. Przyszykujcie się więc na częste wczytywanie poprzednich zapisów, lekturę ścian tekstu, czy w końcu nawet rozpoczynanie gry od zera, gdy zorientujecie się, że wasz początkowy build jest do niczego.

Jednak produkcja dostarcza zabawę głównie dzięki takiemu rozwiązaniu, bo przekłada się to na odkrywanie w pełni otwartego i niebezpiecznego świata, rozbieranie systemu na czynniki pierwsze, eksperymentowanie z nowo zdobytym ekwipunkiem i chęć poznania alternatywnych scenariuszy, które popchną historię do przodu.  Te elementy są zrealizowane pieczołowicie, a inspirację, ale też autentyczną miłość zespołu do dzieł Interplay Entertainment przed 20 lat, czuć na każdym kroku.

Jeśli chodzi o walkę, to wiele konfliktów możemy rozwiązać w jakiś pokojowy sposób, ale nieraz będziemy zmuszeni chwycić za karabin. System mocno przypomina ten znany z X-COMa czy (z rzeczy bliższych Switchowi) Mario + Rabbids: Kingdom Battle. Gdy wchodzimy w tryb potyczki, mapa zostaje podzielona na kwadraty, a zarówno my, jak i przeciwnicy turowo poruszamy się po nich, szukając osłony i okazji do odstrzelenia oponentowi części ciała lub złamania kilku kości bronią białą. Każda z postaci otrzymuje odnawiające się co turę punkty ruchu, które możemy wydawać na takie czynności jak poruszanie się, atak, przeładowywanie itd. Fani tego typu rozgrywki pod tym względem powinni być zadowoleni.

Niestety w tym momencie muszę skończyć z pochwałami. O ile bowiem Wasteland 2 to tytuł warty sprawdzenia, to ciężko mi polecić nadrobienie go w wersji na konsolę Nintendo. Problemów jest sporo, a najwięcej z nich rzuca się w oczy właśnie podczas walki. Otóż przez większość czasu walczymy nie z gangsterami, a z kamerą i sterowaniem. Wasteland 2 to produkcja tworzona od podstaw pod komputery oraz duet klawiatura i myszka. Przeniesienie kontroli na pada wyszło twórcom wyjątkowo koślawo. Kamera jest często umiejscowiona tak, że większość pola bitwy zostaje zasłonięta przez drzewa bądź wzgórza, nawet lekkie dotknięcie prawego analoga potrafi zmienić pole bitwy w nieczytelny bałagan. Sterowanie często jest nieresponsywne, a każda czynność dokonana w menu wiąże się z sekundowym lagiem. Kursor, za pomocą którego wydajemy polecenia, jest zabugowany, a jego poruszanie powoduje zacinanie się kamery, co kilka razy wywołało u mnie ból głowy. Dodajmy do tego ewidentnie niedopasowany do małego ekranu i rozmyty HUD, bardzo niestabilny framerate, oraz liczne błędy (z kilkoma crashami), a rysuje nam się obraz mocno zgrzytającej zabawy. Gra na Switchu nie zachwyca też oprawą audiowizualną. Modele postaci przywodzą na myśl złotą erę PS2, świat jest pozbawiony wielu detali, a rozdzielczość w trybie przenośnym serwuje nam bardzo rozmyty obraz.

Czy te wszystkie portowe niedociągnięcia czynią z Wasteland 2: the Director’s Cut grę złą? W żadnym wypadku. To wciąż wspaniały list miłosny z czasów wielkości cRPG-ów, gdy oferowały fascynujący świat, błyskotliwy scenariusz i (gdy działa) ciekawym systemem walki. Jeśli jednak nie zależy Wam mocno na możliwości grania poza domem i macie do wyboru alternatywę, polecam zapoznać się z nim na innych platformach, najlepiej na PC. Choć pod względem zawartości switchowy port nie różni się od reszty wersji, niedoszlifowanie produktu czuć na każdym kroku. Pozostaje mieć nadzieję, że twórcy wyciągną lekcję z tej przygody i jeśli w przyszłości zdecydują się przenieść na handhelda Wasteland 3 (premiera na PC w przyszłym roku), poświęcą portowi więcej uwagi.


Ocena: 6/10


Serdecznie dziękujemy  inXile Entertainment
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: inXile Entertainment
Wydawca: inXile Entertainment
Data wydania: 13 września 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 12,1 GB
Cena: 103,99 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *