Soulblight

Dungeon crawlery stały się ostatnio bardzo popularne. W związku z tym kolejni przedstawiciele gatunku muszą szukać nowych sposobów na wyróżnienie się w tłumie. I choć Soulblight może pochwalić się kilkoma świeżymi pomysłami na rozgrywkę, tak masa niedociągnięć hamuje potencjał dzieła polskiego studia My Next Games.

Gra zaczyna się od krótkiego wprowadzenia fabularnego. Osią historii  okazuje się być Soul Tree – tajemnicze drzewo odpowiedzialne za powstanie natury oraz człowieka. Ludzie przez lata chronili swojego stwórcę, co doprowadziło do wybudowania wokół niego ogromnej fortecy. Z czasem drzewo zostało całkowicie odgrodzone od świata zewnętrznego oraz rzucono na nie klątwę. Zadaniem gracza jest dotarcie do centrum fortecy i uzdrowienie zatrutego stwórcy.

Po tym wstępie zostajemy wrzuceni do samouczka, gdzie na szybko zostajemy zapoznani z podstawowymi mechanikami gry. Dowiadujemy się, że nasza postać porusza się po kolejnych losowo generowanych pomieszczeniach, odpiera fale przeciwników oraz zbiera porozrzucane po kątach skarby. Poziom trudności jest wysoki, a po śmierci trafiamy na sam początek gry silniejsi o wcześniej zebrany (ale i odłożony w specjalnych skrzyniach) sprzęt. Nic nowego, prawda? Jednak na tle konkurencji Soulblight ma wyróżniać się oryginalnym modelem walki opartym o chwytanie przeciwników. Poza tym pojawia się też systemem kar i nagród, które nasz awatar otrzymuje za prawie każdą czynność. Dla przykład, chcesz skorzystać z nowej zbroi o lepszych statystykach? Musisz poświęcić inny atrybut albo dobrowolnie doprowadzić do krwotoku. No i faktycznie – te dwa wyróżniające grę elementy mają potencjał. Do gustu przypadł mi także styl graficzny oparty o ręcznie malowane artworki i położenie kamery dokładnie nad głową bohatera. Niestety, wszystkie pozytywne elementy gry zostały całkowicie pogrążone przez tragiczną optymalizację.

Wersja na Switcha to bajzel. Grafika, choć ładna, nie została stworzona na szczególnie wymagającej technologii, a mimo to Soulblight to wydajnościowy koszmar. Framerate prawie cały czas oscyluje w okolicach 20 klatek na sekundę, co chwilę doświadczałem kilkusekundowych ścin, co przy bardzo wysokim poziomie trudności gry jest niedopuszczalne. Zresztą w walce nie pomaga też koszmarnie zaprogramowana kamera, która sama się obraca wokół bohatera i jeszcze bardziej utrudnia sterowanie. Dodatkowo gra kilka razy wywaliła mnie do menu głównego konsoli.

„Niewykorzystany potencjał” – tak w skrócie mogę opisać Soulblight. My Next Games ewidentnie miało pomysł na interpretację gatunku, ale gubi się on w porcie, który w obecnym stanie nie powinien ujrzeć światła dziennego. Wszystkie techniczne problemy w połączeniu z bardzo szczątkowym samouczkiem sprawiają, że pierwsze godziny spędzone w tym mrocznym świecie odpychają od ekranu konsoli. A szkoda, bo po odpowiednim zoptymalizowaniu Soulblight byłoby naprawdę przyjemnym, choć  średnio oryginalnym, doświadczeniem. Jeśli z czasem deweloper naprawi kod, śmiało możecie dodać do poniżej oceny dwa punkty. Póki co na Switchu możemy znaleźć masę znacznie przyjemniejszych i lepiej dopracowanych roguelike’ów.


Ocena: 4/10


Serdecznie dziękujemy My Next Games
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: My Next Games
Wydawca: My Next Games
Data wydania: 4 października 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 837 GB
Cena dla Switcha: 60 PLN

Możesz również polubić…

1 Odpowiedź

  1. Robert pisze:

    i jeszcz epo angielsku , dupa nie developer by wydawac polską grę bez napisów pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *