Muv-Luv Alternative

Nie tego się spodziewałam. Liczyłam jedynie na naprawdę dobrze zrealizowaną opowieść science-fiction. Zamiast tego dostałam PTSD z powodu tak silnej manipulacji emocjonalnej, że jednocześnie pragnęłam, aby się skończyła i trwała dalej. Kompulsywnie też próbowałam wszystko ze sobą powiązać i przywiązałam się do obdarzonych imionami rysunków bardziej niż do wielu prawdziwych ludzi…

Jak widzicie po wstępie, ciężko mi zebrać myśli po tak mocnej historii, jaką było Muv-Luv Alternative. Jest to visual novel zbyt wielowarstwowe i oddziałujące na emocje, by móc spokojnie je podsumować, ale jednak spróbuję. Alternative nie podejmuje opowieści w tym momencie, w którym Unlimited ją skończyło (chociaż to nie do końca prawda…). Zamiast tego pokazuje ją jeszcze raz od chwili, kiedy Takeru znalazł się w alternatywnym świecie. Posiada jednak wspomnienie tego, jak skończyła się walka z najeźdźcami w innej linii czasowej, czyli wprowadzenie programu Alternative V, co przełożyło się na wybicie większości ludzkości i opuszczenie Ziemi. W finale trylogii Takeru podejmie walkę z czasem w której będzie zdeterminowany, by nie dopuścić do powtórzenia tamtych wydarzeń. O ile w poprzednich częściach historia się rozgałęzia, ostatnia oferuje, mimo występowaniu kilku pomniejszych wyborów, tylko jedną wersję zakończenia. W związku z tym większość czasu z Muv-Luv spędzimy na samym klikaniu i czytaniu, nie mając żadnego wpływu na to, co się dzieje. I uwierzcie mi, spożytkowanie (jakkolwiek ironiczne to słowo w tym kontekście się wydaje) mniej więcej 50 godzin w ten sposób będzie naprawdę satysfakcjonujące.

Skoro już ustaliliśmy, że Alternative jest cholernie dobre, pozostaje zadać pytanie: „Co w nim aż tak cholernie dobrego?”. Z opisu gra nie wyróżnia się niczym konkretnym na tle masy innych science-fiction, nawet motyw pętli czasowej był już przeorany na wszystkie sposoby. Okazuje się, że siła Muv-Luv leży w czymś, czego opis nie zawiera –  w wykorzystaniu schematów i możliwości, jakie daje forma visual novel, by doprowadzić sztukę opowiadania historii do perfekcji. Twórcy żonglują nastrojami, przechodząc płynnie od intryg politycznych, przez wywołujące zawrót głowy teorie na temat alternatywnych wszechświatów do osobistych tragedii czasu wojny. Co najważniejsze, pozostają w tym dojrzali i trzymają się rzeczywistości. Natomiast gdy już posługują się kliszami i nadmiernym patosem, to służy im to za ostrze prawdopodobieństwa, którym ścinają wszystkie uprzednio zbudowane oczekiwania gracza. W tym momencie konstrukcja całej trylogii stała się w pełni klarowna – do tej pory po prostu mieliśmy się zaprzyjaźnić z bohaterami, więc wszelkie nawiązania do poprzednich części wyzwalają szczególne poczucie satysfakcji. Ważniejsze jest jednak to, że uczestniczą w jednym, wielkim procesie manipulacji emocjami, jakiego dokonuje Age w Alternative. Narzekałeś na lekką i niepoważną  atmosferę Extra? Super, teraz będziesz błagać, żeby wróciła. Stworzenie tak angażującej i rozbudowanej opowieści, której wątki, mimo rozwleczenia na ogromną liczbę godzin, zbiegną się w sensownym i zaskakującym punkcie, to nie lada wyczyn.

Age jednak nie tylko wykazało się w kwestii stworzenia pełnej rozmachu narracji, ale także potrafiło ze smakiem zrealizować poszczególne sceny. Wśród gąszczu dialogów co rusz można  natknąć się na takie, które swoją głębią, oddziaływaniem emocjonalnym i znaczeniem naprawdę zapadają w pamięć, a, co ciekawe, często nawet nie są szczególnie istotne dla głównego wątku. Natomiast ważne rozmowy potrafią toczyć się nawet w drodze „między kuchnią, a sypialnią”. Jednak to momenty kluczowe dla rozwoju głównej intrygi szczególnie nie zawodzą pod względem jakości. Kto czytał, ten wie. Starczy powiedzieć, że na wspomnienie niektórych naprawdę może aktywować się trauma pourazowa, tak bardzo były sugestywne. Zdarza się jednak, że właśnie pod tym względem Muv-Luv odrobinę niedomaga – Alternative, mimo wszystko, bywa (nomen omen…) „przegadane” i to nie tylko wtedy, kiedy jest to konieczne dla wzmocnienia efektu narracyjnego. Czasami traci balans i samo popada w klisze, zamiast się nimi bawić, jednak to wciąż zaledwie 5%, jak nie mniej, wszystkich rozmów.

Za to na kolejnym polu twórcy ponownie wykazali się pełnią swoich możliwości, i mówię o kreacji postaci, w szczególności głównego bohatera. W innych okolicznościach byłby nudnym, typowym wybawicielem świata, na którego leci cały otaczający go haremik. Age wprowadza jednak zabieg, który na maturze z polskiego nazywałby się „dekonstrukcją mitu bohaterskiego”. Takeru to człowiek z krwi i kości, któremu nie tylko los, ale i własne wady przeszkadzają w osiągnięciu celu, którego nawet sam nie do końca jest pewien. W pewnym sensie to postać tragiczna, która pokazuje, jak dobre zamiary i chęć do czynu mogą obrócić się całkowicie przeciw nam, a także w jakich złudzeniach potrafimy żyć na co dzień. Jeśli chodzi o pozostałe postaci, nic im nie ujmuje. Już w połowie Unlimited nie można było ich nazwać przerysowanymi bohaterkami z pierwszego lepszego eroge, a w miarę upływu gry coraz bardziej poznajemy głębię ich osobowości. Znamy ich lęki, nadzieje, ideały, a oprócz cech pierwszoplanowych, w dialogach widać też te na co dzień skrywane drugorzędne cechy. Warto też pochwalić twórców za to, że wprowadzona do Alternative plejada nowych postaci nie ustępuje jakością pozostałym. Poza tym także bohaterowie drugo- i trzecioplanowi nie są jedynie wyciętymi z papieru figurkami, które mają powiedzieć parę rzeczy dla dobra fabuły i zniknąć na zawsze – w nich również widać tę specyficzną „ludzkość”, chociaż dano im znacznie mniej czasu ekranowego.

Teraz kilka słów o tym, co w sumie aż tak istotne nie jest, ale jednak stanowi integralny element odbioru Alternative, czyli oprawa audiowizualna. Zasadniczo grafika zbytnio nie różni się od tej przedstawionej w Extra i Unlimited, bo to wciąż typowy mangowy styl z początku lat dwutysięcznych ze wszystkimi tego wadami i zaletami (geometryczne fryzury, witajcie!) oraz występującą miejscami pikselozą. Setting science-fiction zdecydowanie polepsza odbiór wizualiów – designy mechów, obcych, budynków tworzą spójną estetykę, która wydaje się wiarygodna. Ponadto, z racji tego, że w Alternative jest więcej akcji niż we wcześniejszych odsłonach Muv-Luv,  animowanie sprite’ów niesamowicie napędza dynamikę. Dodatkowo takie drobnostki, jak nałożenie na ekran interfejsu sterowniczego z wnętrza mecha zdecydowanie zwiększają immersję, która i tak sięga zenitu. Widać również, że twórcy nie szczędzili środków – uraczyli nas mnóstwem pełnowymiarowych ilustracji, a nawet kilkoma w pełni animowanymi przerywnikami. Tak samo oprawa dźwiękowa, która po części sięga po motywy znane z wcześniejszych części, ujawnia wszystko, co w niej najlepsze. Nie jest to raczej soundtrack, którego słuchałabym sobie w wolnym czasie, ale zapada w pamięć. Kilka nutek najbardziej ikonicznych tematów, jakie przewijają się w trakcie gry, i już wracają do mnie wszystkie wspomnienia i wrażenia z czasu gry. Praca seiyuu jest bez zarzutu, a nawet godna pochwały, bo kilka naprawdę ciężkich aktorsko scen wypada przekonująco.

W tym wszystkim – w zapadających w pamięć scenach i rozmowach, w postaciach, które wciąż ewoluują i wydają się tak żywe; w wyśmienitym użyciu samego medium do opowiedzenia historii, w rozmachu – widać, że Age nie chciało stworzyć tylko kolejnej, przyjemnej gierki do ucieczki od rzeczywistości. Za pomocą wyśmienitej historii, często brutalnej oraz kopiącej i tak już leżącego odbiorcę porusza sporo tematów uniwersalnych i niewątpliwie zapada w pamięć. Nie poprzestaje na zaistnieniu w przestrzeni kultury popularnej, ale prowokuje też do rozmyślań nad życiem codziennym i obecnym świecie. W pewnym sensie to gra wręcz ikoniczna. Bierzcie się już więc za tę grę! Ewentualnie, jeśli macie lekką alergię na visual nowelki, to pamiętajcie o tych sporadycznych dłużyznach.


Ocena: 9,5/10


Serdecznie dziękujemy PQube
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Age
Wydawca: PQube
Data wydania: 8 czerwca 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 3,23 GB
Cena: 159 PLN

Możesz również polubić…

1 Odpowiedź

  1. alf pisze:

    Dzięki za reckę, wiedziałem że Alternative okaże się idealne!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *