Persona 5: Dancing in Starlight
Media pokazały nam przypadki bliźniąt, które zostały rozdzielone tuż po urodzeniu. Gdy po latach się odnalazły, ich żywoty okazały się niezwykle do siebie podobne. Mam wrażenie, że Persona 3:Dancing in Moonlight oraz Persona 5: Dancing in Starlight spotkał ten sam los, gry te mogłyby być swoimi lustrzanymi odbiciami.
Może to efekt konwencji, ale, generalnie, wystarczyłoby, gdybym podlinkowała swoją recenzję P3D i poleciła Wam podmieniać tytuł. A przecież Atlus reklamował wydanie „dwóch nowych gier”… W praktyce wygląda to tak, jakby twórcy bijatyki obiecali świeże postaci w nowej części, a w rzeczywistości dodali same recolory. Wobec tego w kwestii gameplayu oraz zawartości rzeczywiście odsyłam do poprzedniej opinii – nic się nie zmieniło, nawet akcesoria, w które można wyposażyć bohaterów czy warunki, po spełnieniu których odblokowujemy kolejne scenki w trybie socjalnym niemal zupełnie pokrywają się z występującymi w drugiej pozycji. Niemniej jednak wciąż mamy przed sobą całkiem porządną, niewątpliwie wciągającą grę rytmiczną, której głównym grzechem było nastawienie nie tyle na zysk, co wyzyskiwanie gracza.
W tym momencie pozostaje tylko zadać sobie pytanie – jak P5D radzi sobie w formule, którą zastosowano też w P3D? Mam wrażenie, że pod pewnymi względami nawet lepiej. Baza utworów ponownie jest „rozwodniona” (i to nawet w dokładnie ten sam sposób), ale wyjątkowa spójność odrobinę jazzującego soundtracku do Persony 5 z funkowym wręcz groovem sprawiła, że utwory naturalnie wpasowały się w konwencję gry rytmicznej. Nawet remiksy nie sprawiają wrażenia „dociągnia” kawałka do poziomu tanecznej użyteczności. Jest też więcej wyróżniających się numerów, w które chce się grać dla czystej przyjemności.
Podobnie jest ze scenkami. Przy P3D narzekałam na ich sztuczność, a tu wypadają bardziej korzystnie. Być może to kwestia tego, że „trójka” była grą, która wyszła dość dawno i miała historię bezsprzecznie zamkniętą. Natomiast „piątka” jest jeszcze stosunkowo świeżym materiałem dla scenarzystów oraz, być może, miałam już obniżone oczekiwania. Odnoszę jednak wrażenie, że rzeczywiście są lżejsze, częściej zabawne i generalnie przyjemniejsze; wiadomo, że nie mają poziomu scenariusza oryginalnej Persony, ale stanowią miły akcent w przerwie od tańczenia.
Natomiast o ile stylistyka w obydwu grach stoi na wysokim poziomie, tak zdecydowanie sugestywniej wypada ta P5D. Jednak ponownie zrzuciłabym to na karb dziedzictwa oryginału – Persona 3 nie miała jeszcze tak komiksowego, żywego kolorystycznie stylu, jaki został wprowadzony razem z „czwórką”, podczas gdy „piątka” od początku charakteryzowała się bardzo wyrazistymi wizualiami, z dominującą wśród nich czerwienią. Taneczna odsłona tylko ten design podkreśla i wykorzystuje w niemal brawurowy sposób, tworząc naprawdę cudowny efekt. Niestety, jak na grę, w której dźwięk odgrywa główną rolę, voice acting ponownie jest „taki se”.
Zaznaczyłam sporo pozytywnych aspektów, ale nie da się ukryć, że to zalety dość subtelne i mocno zależące od gustu. Nie da się również ukryć, że płacenie po 170 zł za dwie gry o niemal identycznej strukturze i zawartości, ze stosunkowo biedną bazą utworów, za to bogatą bazą płatnych DLC, wydaje się nieuczciwe. W moich marzeniach Atlus raczej zrobiłby taneczną wersję Persony Q, wybierając najlepsze utwory z obydwu części, natomiast resztę umieścił w paczuszce do pobrania za opłatą – niestety świat jest daleki od takich „realistycznych” marzeń. Tyle z tego dobrego, że przynajmniej jedynym kryterium wyboru może być to, którą grę bardziej się lubi, bo rytmiczne ich wersje są swoimi lustrzanymi odbiciami. Ze względu na subtelne różnice P5D daję jednak o pół oczka wyżej i otrzymuje siódemkę.
Ocena: 7/10
Producent: P Studio
Wydawca: Atlus
Data wydania: 19 grudnia 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 3,63 GB
Cena: 169 PLN
Tekst powstał dzięki naszej współpracy z Play-Asia! Dzięki Waszym zamówieniom zrobionym tam przez wejście przez nasz reflink (w banerze poniżej) oraz/lub z użyciem naszego kuponu zniżkowego będziemy w stanie zrecenzować jeszcze większą liczbę gier.
Najnowsze komentarze