Degrees of Separation

Z Degrees of Separation bujam się już cztery miesiące. W końcu udało mi się wrócić, ale był to tylko częściowo udany czas.

Produkcja swoją premierę miała 14 lutego, ponieważ opowiada o dziewczynie i chłopaku, których łączy los. Razem muszą pokonać różne przeszkody, poznać się i popracować nad różnicami między sobą. Ponieważ pierwsze podejście do gry miałem jakoś w marcu, już nie pamiętam, co było powodem rozpoczęcia tej przygody. Obstawiam, że jakiś kryzys w królestwie. Za to na pewno na końcu pierwszej lokacji uwolniony został smok, którego później znów trzeba wybawić z opresji… Pomijając już ciąg fabularny, wielokrotnie usłyszymy narratorkę, która opowiada o zmaganiach niebywałej pary. Ma to taki poniekąd romantyczny charakter, który w sumie ani nie przeszkadza, ani też za bardzo nie wciąga. Obie osoby, z którymi grałem, również nie poczuły się ani odrzucone, ani przyciągnięte. Może świeże, bardzo zakochane w sobie pary, które jeszcze się dobrze nie poznały, bardziej się w to wciągną? Ja i Hiki z ponad dekadą stażu do tej kategorii się nie zaliczamy. Podczas gry z kumplem chcieliśmy tylko przejść grę, choć w sumie zdarzyło się, że pośmialiśmy się z jakiegoś tekstu – romansu nie poczuliśmy.

Pod względem rozgrywki dostajemy grę logiczną. Nasze zadanie polega na zbieraniu szali (za cholerę nie pamiętam, dlaczego akurat szale), a są nam potrzebne do otwierania drzwi do kolejnych lokacji. Z tego, co zdążyłem się zorientować, nie trzeba dostać się do każdej sztuki w każdej lokacji, ale oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by to zrobić. Choć nie, stoi, trudność i niedopracowanie techniczne. Jak to w grach logicznych bywa, musimy wytężyć głowę, aby rozwikłać dany problem. Tutaj wszystko kręci się wokół dwóch postaci, które muszą ze sobą współpracować, aby osiągnąć cel, czyli zebrać kolekcję takich samych szali. Żeby było ciekawiej, oboje mają moce – ona włada ciepłem, on zimnem – i z tego powodu dzielą ekran na dwa kolory.

Czasem różne tego typu pomysły twórców nie do końca są wykorzystywane, ale Degrees of Separation w pełni korzysta z bazowego pomysłu. Dla przykładu, co jakiś czas trafimy na lampiony, które pod wpływem ciepła Ember będą podnosić platformy, z kolei zimno Rime’a je obniży. Podobny powtarzający się motyw jest z wodą – ona pójdzie po dnie, on po tafli lodu. W danych lokacjach czekają na nas też dodatkowe zdolności, jak tworzenie lodowej bariery, po której można iść, lub wybuch, który będzie inicjowało zbliżenie się do siebie. Gra jest przygotowana dla dwojga, ale twórcy wzięli pod uwagę to, że grać może jedna osoba. W związku z tym kolejną zasadą jest to, że każdą zagadkę można rozwiązać z jedną postacią ustawioną w konkretnym miejscu. Tu niestety, obok po prostu trudności niektórych zadań, wychodzą problemy techniczne. Postaci poruszają się dość dziko, np., nie sposób wykonać precyzyjnego skoku, a w części wybuchowej trudno odpowiednio ustawić postać do wypchnięcia jej dalej. Większość zadań po kilku próbach i chwili pokombinowania da się opanować, ale część zabije niezłego klina i wzbudzi frustrację. Dla przykładu, z kumplem ostatecznie zawiesiliśmy się na zagadce, w której trzeba było podnieść blokującą dostęp belkę. Niby wiedzieliśmy, która postać ma się znaleźć w którym miejscu, ale już za cholerę nie doszliśmy, jak ją tam wprowadzić, choć z tą drugą nie było większych problemów.

Pod względem graficznym spokojnie można powiedzieć, że jest to produkcja ładna. Rysowany obraz został dobrze przygotowany, mimo że od razu widać, że jest to kreska „amatorska”. Chociaż nie, to nie kreska jest problemem, a dość kukiełkowe animacje. Nie ma w nich płynności, tudzież po prostu ludzkich ruchów. Ma to swój charakter, ale gdy widzi się to po raz pierwszy, od razu przychodzi na myśl, że ktoś tu poszedł na skróty lub nie miał dość skilla – i niestety potem potwierdza to kilka bugów. Po pierwsze, gra dwa razy się wykrzaczyła. Po drugie, z większych rzeczy, kumpel raz wpadł gdzieś pomiędzy skały i biegał pod właściwą płaszczyzną poziomu (trzeba było restować grę); z kolei przy grze z dziewczyną podczas wskoczenia dwóch postaci na powietrzny gejzer jedną z postaci tak wbiło w skałę, że znów trzeba było restować grę. Takich różnych dziwnych wpadek nie ma dużo, ale te większe od razu sprawiają, że pytamy: „Ale jak?!”, a te mniejsze, typu kiepskie skakanie, tylko irytują przy próbie wykonania jakiejś czynności. Jeśli chodzi o podkład, to mogę powiedzieć tylko tyle, że łączy się z grą, więcej nie jestem w stanie przywołać, choć grałem przez kilka godzin dzień wcześniej. Narratorka za to jest w porządku, a jest to istotne, ponieważ mów często. Bawi za to chrypienie Rime’a, które słychać przy każdym skoku – to chyba od tego zimna, które go otacza…

Mam mieszane uczucia wobec Degrees of Separation.  Z jednej strony gra jest całkiem przyjemną pozycją logiczną do współpracy dla dwóch osób, z drugiej co rusz pokazuje różne niedoróbki. Słaba animacja, problemy z ruchem i różne bugi powodują lekką irytację i niepotrzebnie utrudniają grę. Zagadki w znacznej mierze są do pokonania, choć na części można się zablokować (na szczęście można takie miejsca pomijać). Niby 84 PLN to nie tak wiele, ale ponieważ produkcja nie jest z tych płynnych, radzę poczekać na promo, jeżeli chcecie mieć coś do zabawy we dwoje. Do samotnej próby przejścia ta produkcja zdecydowanie się nie nadaje; oczywiście jest to możliwe, ale naprawdę nie warto się męczyć z przeskakiwaniem pomiędzy postaciami.


Ocena: 6/10


Serdecznie dziękujemy  Modus Games
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent:  Moondrop
Wydawca: Modus Games
Data wydania: 14 lutego 2019 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 822 MB
Cena: 84 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *