Grip i pokrowiec od Skull & Co

Gdy tylko wziąłem do rąk Switcha, wiedziałem, że bez gripa się nie obejdzie. Poza gripowymi nakładkami od Hori nic konkretnego nie wpadło mi w oko. Zmieniło się to, gdy pojawił się produkt od Skull & Co.

Gdy już upewniłem się, że chcę go mieć, trzeba było rozwiązać problem dostępności. W Europie żaden sklep go nie oferował, więc zostały dwie opcje. Pierwsza to amerykański Amazon, ale przesyłka z niego ma horrendalnie wysoką cenę. Drugą możliwością był eBay i zakupy na oficjalnym profilu Skull & Co. Tam sytuacja wyglądała znacznie lepiej, bo przesyłka była bezpłatna i wylatywała z Azji. Tak sytuacja wyglądała w lutym 2019 roku. Od tego czasu minęło siedem miesięcy i okazuje się, że firma otworzyła możliwość zakupów także na swojej stronie internetowej, gdzie przewidywane koszty dostawy do Polski również wynoszą całe nic. Widzę też, że oryginalne produkty Skull & Co trafiły na Aliexpress.

Gdy już miejsce zakupu przestanie być problemem, przyjdzie dokonywać kolejnych wyborów. Pierwszy i, oczywiście, najważniejszy to kolor uchwytów! Nie no, śmieję się, ale chwilę mi zajęło dobranie. Konsolę mam szarą, ale pomyślałem, że przynajmniej grip może się odznaczać. Tak właściwie interesowały mnie tylko dwa – Mario Red oraz Neon Red. Zdecydowałem się na neonowy, bo na zdjęciu wyglądał lepiej, bardziej żywo, ale nie walił po oczach, mimo nazwy. O jakie było moje zdziwienie, gdy przyszła paczka… Nakładki bardzo walą po oczach… W związku z tym zaznaczam, że przy doborze koloru musicie wziąć pod uwagę to, że fotki od producenta nie oddają rzeczywistej barwy. Wychodzi więc na to, że powinienem wziąć mariową czerwień. Poza tym jednym akcentem kolorystycznym grip jest matowo-czarny  i, obojętnie jaki kolor nakładek się dobierze, zestaw ten wygląda po prostu bardzo dobrze. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest to grip (z wszystkich!) o najlepszym designie wizualnym, jaki widziałem.

Jeśli chodzi o jakość wykonania, również muszę stwierdzić, że jest bardzo dobrze. Nakładki (są trzy rodzaje) zostały wykonane z lekkiego, stosunkowo cienkiego plastiku, ale wydają się solidne. Najsłabszym elementem jest część zaczepowa, ale gdy już dobierzemy rozmiar, to raczej nie będzie się ich ściągać, więc jest mała szansa złamania. Ale, nawet jeśli, to Skull & Co oferuje opcję dokupienia nowych, szkoda tylko, że trzeba brać pakiet trzech rodzajów. Część nakładana na konsolę została idealnie przygotowana pod kształt konsoli. Jej największym minusem jest sposób montażu na konsoli, ale też lepszej opcji po prostu na tego gripa nie ma. Najpierw musimy wsunąć górę konsoli w nakładkę tak, aby spusty weszły w odpowiednie otwory, a dopiero potem wpychamy dół w formę. Raz pójdzie gładziej, raz trzeba będzie pomanewrować, ale szanse uszkodzenia konsoli czy gripa są małe. A wiem co mówię, bo na pewno nie podchodziłem do tego procesu delikatnie. Po założeniu akcesorium można zobaczyć, jak precyzyjnie zostały wycięte różne otwory. Jedyne, co jest zasłonięte, to dostęp do nóżki, a tym samym karty pamięci.

Pora na wygodę użytkowania. Nie wiem, czy jest się o czym rozpisywać. Gdy dobierze się do swoich dłoni odpowiedni typ nakładek, to komfort grania jest nieporównywalnie wyższy niż przy standardowej, płaskiej formie Switcha. Grip jeszcze bardziej zyskuje, jeśli lubi się grać w gry akcji i inne wymagające dobrego chwytu tytuły. Trochę gorzej sytuacja wygląda, gdy czyta się jakąś visual novel i leży na brzuchu. Ponieważ używam nakładek średniej wielkości, muszę wtedy podpierać konsolę, bo przechyla się do tyłu. Największe nakładki trzymają ją w poziomie, ale małe też będą bujały konsolą. Jednak ten problem nie jest problemem dla znacznej liczby użytkowników Switcha, poza tym nikt nie gra tylko w czytadła. W związku z tym grip Skull & Co jak najbardziej jest opcją dla każdego, kto chce poprawić komfort grania handheldowego. A, i tu jeszcze warto wspomnieć, że dzięki gripowi można rozwiązać problem z rozłączającym się joy-conem. Niestety przytrafiło się to mojemu prawemu szaremu i obstawiam, że jest to wina tego, jak czasem trzymałem konsolę i ją podnosiłem. W związku z tym złapał luzy i jeśli za bardzo go odegnę, gdy jest wpięty w tablet, to traci połączenie z konsolą. Gdy całość siedzi w gripie, do niczego takiego już nie dochodzi.

Wrócę teraz do wyborów, z jakimi trzeba było się borykać przy zakupie. Wcześniej wspomniałem o jednym, kolorystycznym. Drugim jest to, czy dobrać do gripa pokrowiec. Zdecydowałem się wydać dwa razy więcej, bo pomyślałem, że pokrowiec zastąpi mi ten zwykły płaski. No więc nie zastąpił, bo nie zawsze chce mi się brać Swictha w gripie, nie mam odpowiedniej gry do nakładek lub będę musiał wypinać joye. Jednak nie znaczy to, że wydanie dodatkowych 80 złotych to była zła decyzja, wręcz przeciwnie. Przede wszystkim jest to bardzo dobra opcja na przechowywanie gripa, nawet gdy nie jest na konsoli. Producent zaleca trzymanie go na płasko, więc równie dobrze można go wsadzić w pokrowiec. Poza tym, nawet gdy nie potrzebujemy nakładki chwytającej, a trzeba zabrać dodatkowe szpargały, to powiększona pojemność tego case’a wychodzi na plus. Gdy jechałem na wesele, to do pokrowca zapakowałem dodatkowy kartridż z grą, nasuwki na joye i, przede wszystkim podstawkę Hori (link!)! Ale, by co, podstawka jednak potrzebna nie jest, bo można ustawić Switcha w gripie w pokrowcu. A jeśli chodzi o jakość wykonania, to jest to po prostu produkt pierwszorzędnej jakości.

Pora na podsumowanie. Jeśli pomyśleliście, że potrzebujecie gripa, to potrzebujecie tego od Skull & Co. Śledzę, co się ukazuje, i na razie nic nie wydaje się być blisko tego produktu. Jest estetyczny, wytrzymały, bardzo dobrze wykonany i, przede wszystkim, bardzo poprawia komfort grania. Chociaż zaraz, są jednak dwa minusy. Pierwszym jest to, że nakładka na konsolę jest podatna na rysownie – u siebie zauważyłem ryski od paznokci przy kolorowych nakładkach – ale to pierdoła. Bardziej problematyczny może być fakt, że Switcha w gripie wcale nie wsadza się tak łatwo do doka, jak to producent sugeruje. A może to problemem mojej stacji? Nie wiem, nawet gdy wyciągnąłem gumki w stacji dokującej, to i tak jest za ciasno… Mnie to nie przeszkadza, bo mam drugą ładowarkę i mogę naprądzić konsolę w drugim pokoju. Tak więc to jedyne dwie wady gripa.

Jeśli chodzi o pokrowiec, to też go polecam, jeśli tylko przemknie Wam przez myśl, że może się przydać. Został bardzo dobrze wykonany, jest całkiem pojemny, może służyć za podstawkę i zbiornik na kartridże. Oraz, przede wszystkim, bardzo dobrze sprawdza się jako domowy pokrowiec na konsolę w gripie czy samego gripa.

W związku z tym zdecydowanie polecam oba omawiane produkty od Skull & Co, są warte swojej ceny, a teraz jeszcze łatwiej je kupić, nie podbijając podstawowej kwoty o koszty przesyłki.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *