Zestaw podróżny od JSAUX

Na trzytygodniową podróż do Kenii zdecydowałem się wziąć tylko Steam Decka. Oczywiście wiązało się to z zabraniem kilku akcesoriów, a JSAUX miał wszystko, co potrzebne.

Handheld Valve ma się czym pochwalić, jeśli chodzi o żywotność baterii, gdy odpowiednio dobierze się i ewentualnie ustawi gry. Wciąż, gdy ma się w perspektywie 12 godzin w samolocie, to i tak nie wyrobi. Poza tym warto mieć dodatkowe źródło zasilania chociażby do telefonu. Tu wszedł power bank od JSAUX. Wciąż, także i zewnętrzną baterię trzeba naprądzić, więc przydałaby się solidna ładowarka, taka z długim kablem i różnymi wtyczkami. O, JSAUX ma taką w ofercie. I na koniec warto by było mieć jakąś formę ochrony Decka, która zajmuje mniej miejsca niż etui. Cyk, ModCase jest idealny do tego.

Power bank

65 watowy power bank o pojemności baterii 20000 miliamperogodzin oczywiście okazał się bardzo przydatny. Przede wszystkim jest w stanie naładować Steam Decka do pełna w trzy godziny. Sama bateria z odpowiednio szybką ładowarką (jak niżej omawiana) jest gotowa w 1,5 godziny, więc nawet jeśli nie zostanie dość czasu na podładowanie jej w pełni, to przynajmniej ekspresowo złapie dość, by podratować smartfona. Można ładować na raz nawet trzy sprzęty; porty mają wtedy przydzieloną różną moc – od 30 W z pomarańczowego kabelka, przez 20 z portu USB-C i 15 na USB-A. Z ciekawości podpinałem kilka różnych rzeczy na raz, jak Steam Deck, telefon czy jeden do dwóch padów i zasadniczo z niczym nie miałem problemów. Jeden wyjątek stanowiła opaska Mi Band i jej śmieszna ładowarka – niby urządzenia się wykrywały, ale po chwili dochodziło do rozłączenia ładowania. Tak więc jak generalnie wszystko współpracuje, tak może znaleźć się jakiś niekompatybilny sprzęt. Co do pojemności baterii, to jest co najmniej zadowalająca. W przypadku Steam Decka po naładowaniu bez grania zostanie jakieś 25% baterii, przy Legionie Go jakoś 15%, więc mamy mały zapas. Właśnie z ciekawości ładuję Switcha po Go i jeszcze jego całą baterię można naprądzić tymi 15%. Dobrym dodatkiem do zarządzania energią jest ekran, który pokaże stan baterii po wciśnięciu przycisku włączenia, poza tym na bieżąco informuje o stanie naładowania lub rozładownia w zależności, co z nim robimy.

Nie jest to urządzenie lekkie – waży 418 gramów i czuć tę wagę, gdy weźmie się je do rąk. Co zabawne, ModCase daje opcję przyczepienia do Decka tego i innych power banków. Spróbowałem i jest to pomysł dość niedorzeczny pod kątem wygody. Z jednej strony zestaw jest dobrze zbalansowany, ale szybko zaczyna się odczuwać jego ponad kilogramową wagę. Prościej jest postawić baterię osobno i oprzeć dłonie na blacie przy grze z ładowaniem. Staje się to jeszcze wygodniejsze dzięki dołączonemu adapterowi USB-C z kątem 90 stopni. W sumie, siedząc przy stole, dość często tak grałem w Tomb Raidera, zamiast ciągnąć trzy metry kabla od gniazdka (a mogłem, o czym niżej). Jednak w trakcie samej podróży samolotem wolałem jednak odłożyć Decka do torby, dać mu się naładować i wrócić do niego, gdy już będzie gotowy. Bo waga to jedno, ale urządzenie też nie jest małe. 16 cm wysokości, 7 szerokości i 3 grubości jednak trochę miejsca zajmuje, do tego przyczepiony na stałe przewód nie jest zbyt długi.

W tym momencie warto napisać więcej o pomarańczowym kabelku. Może budzić obawy to, że jest przyczepiony na stałe i nie dziwię się, sam zastanawiałem się, jak będzie z jego wytrzymałością. Po wielu różnych wygibasach oraz noszeniu power banku luzem w torbie na ramię nie sądzę, żeby było łatwo go uszkodzić. Przede wszystkim jest całkiem giętki, nawet mimo tego, że gumowy oplot jest twardawy. Przewód wychodzący z power banku jest porządnie w nim osadzony, a zarazem ma trochę luzu wokół, więc powinien być całkiem odporny na wyrwanie i przede wszystkim złamanie. Podobnie jest z wtyczką USB-C, którą chowa się w obudowie dla jej zabezpieczenia. Z jednej strony może komuś przeszkadzać kabelek na stałe, ale z drugiej nie zauważyłem, by był problematyczny przy transporcie oraz, przede wszystkim, nie trzeba pamiętać, żeby mieć ze sobą przewód USB-C.

Podczas sesji zdjęciowej do recki zauważyłem, że obudowa dość mocno się palcuje i zaskakująco trudno się to ściera, może przez fakturę na plastiku. Poza tym już się trochę porysowała i poocierała. Jeżeli więc urządzenie będzie często noszone luzem, możecie spodziewać się odbicia tego w wyglądzie. Z drugiej jednak strony plastik wygląda na porządniejszy pod kątem jakości oraz wszystkie elementy obudowy są ze sobą dobrze spasowane, czyli powinien wytrzymać dłuży czas.

Warto jeszcze wspomnieć, że w polskich sklepach można znaleźć podobnie wyglądającego Baseusa, parametry też się zgadzają. Z ciekawości zapytałem JSAUX czy jakoś współpracowali przy tym produkcie, ale odpowiedź była negatywna. Może więc i baza jest podobna, ale mogą być różnice w bebech. Sam, na tyle, na ile znam obie firmy, przy wyborze wybrałbym dzisiaj omawianą.

Cena: 55 USD (ok. 216 zł w dniu pisania).

Ładowarka

Prądnica jest bardzo szybka dzięki funkcji szybkiego ładowania. Przy Decku oczywiście szybciej niż z oryginalną ładowarką nie będzie, ale np. takiego Legiona Go w godzinę naładuje, oczywiście dlatego, że też ma 65W. Nie jest duża, właściwie bardzo zbliżona rozmiarem do tej do handhelda Valve. Zdecydowanym plusem są trzy metry kabla. Wydawałoby się, że to za dużo, ale nigdy nie wiecie, jaki będzie rozkład gniazdek w miejscu, w którym wylądujecie podczas wyjazdu. Jak widać na fotce na samym końcu wpisu, taka długość była akurat do stołu i nie, nie było bliższego gniazdka. Kolejnym plusem są wymienne wtyczki. Domyślnie w ładowarce są bolce do gniazdek amerykańskich, ale można na nie nałożyć dołączone przejściówki do EU i UK (np. w Kenii są brytyjskie). Miłym bonusem jest rzep na przewodzie, żeby można było sobie spętać tego węża.

Na tym skończyłbym część poświęconą ładowarce, ale w trakcie sesji zdjęciowej odkryłem, że odłamały się zaczepy elementu, na którym jest wtyczka. Wszystko działa dobrze, na szczęście, ale po lekkim naciągnięciu widać, że jedna z dwóch stron elementu z wtyczką ma luz. Bez interwencji szarej taśmy się nie obyło, żeby móc jej dalej używać. Obklejenie za to  utrudnia wymianę wtyczki, co podczas wyjazdu może być kłopotliwe. Jak do tego doszło, nie wiem. Ostatnie, co robiłem, to próbowałem wyciągnąć amerykańskie bolce. Ciężko chodzą, coś mnie tknęło i pociągnąłem za plastikowy środek. Nawet nie mocno, trzasku też żadnego nie było, więc mogły się nadłamać wcześniej. Może w plecaku w górnej kieszeni podczas całego procesu przelatywania przez wszystkie strefy i luki bagażowe? Ale znowu miejsce złamania mi się jakoś z tym nie godzi.

Dałem znać o tym JSAUX, obiecali przyjrzeć się temu elementowi. Przy okazji też dostałem zapewnienie, że póki trwa gwarancja, klient nie zostanie na lodzie w takiej sytuacji. Usterka na szczęście też nie wpłynęła na działanie ładowarki, więc nagle nie zostaje się bez sprzętu. A jeśli nie ma taśmy pod ręką, trzeba do jej znalezienia bardziej uważać przy wyciąganiu wtyczki z gniazdka.

Cena: 28 dolarów (ok. 110 zł).

ModCase

ModCase dostał już ode mnie obszerną recenzję. Mamy nawet dwie, bo Fryta miał też okazję testować wersję na ROG Ally’a. Żaden z nas jednak nie wziął wtedy tej osłony na długi pobyt. Ponieważ teraz, jak wspomniałem na początku, chciałem zredukować zawartość torby, ModCase wydał się odpowiednią opcją. Raz, że rzeczywiście zajmował znacznie mniej miejsca niż oryginalny pokrowiec, a dwa, że ma w zestawie stopkę. Niby prozaiczny powód, ale ten mały dodatek eliminował branie podstawki, której zwykle używam. Handheld służył mi też do oglądania anime i pisania, więc opcja łatwego postawienia Decka na biurku była konicznością. Gorzej, że nóżka złapała luz i trochę odstawała, gdy trzymało się konsolę w dłoniach… Na szczęście przy grze to nie przeszkadzało i zawsze można ją zdjąć. Muszę jednak przyznać, że odkąd mam ModCasa, trudno powiedzieć, żeby była eksploatowana. To jednak pierdoła przy generalnej wygodzie i porządnemu zabezpieczeniu (także ekranu), jaki oferuje ten typ osłony.

Cena: 27 USD (ok. 106 zł).

Podsumowanie

Pomijając kwestię zaczepów w ładowarce, spokojnie mogę polecić JSAUXowy zestaw podróżny. Power bank świetnie uzupełnia się z szybką ładowarką, a oba te przedmioty ze sprzętami, które chcemy ładować. Dodatkowo oba akcesoria dobrze współgrają ze Steam Deckiem, Legionem Go i Asusem ROG Ally’em, zapewniając pełne ładowanie baterii, a gdy nie gramy w trakcie, zostanie jeszcze do 25% prądu w zależności od sprzętu, żeby podładować chociażby telefon. ModCase jest z kolei świetną opcją na zabezpieczenie konsoli w podróży, nawet gdy jest luzem w torbie z innymi rzeczami i bardzo oszczędza przy tym miejsce.


Polecamy!


Serdecznie dziękujemy JSAUX
za udostępnienie sprzętu do testów


 

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *