My Friend Pedro

Macie ochotę na szaloną strzelankę? Jeśli tak, My Friend Pedro powinien zwrócić Waszą uwagę.

Fabuła produkcji niezbyt zapada w pamięć. Do pisania tekstu podchodzę jakieś 10 dni po skończeniu gry i pamiętam tyle, że bohater był uwięziony. Następnie pojawia się banan, który zaczyna do niego mówić. Kończy się na tym, że żółty przyjaciel prowadzi nas przez kilkadziesiąt plansz do wolności. Po drodze wyskakuje jakiś rodzinny wątek, jakaś inwigilacja, jakaś dystopia – nie są specjalnie interesujące, ale służą jako dobre tło do rozgrywki i popychania jej do przodu. Gra próbuje też nas rozweselić tekstami banana, ale średnio to wychodzi, na szczęście weselsza jest sama akcja.

Na przestrzeni pięciu etapów i 40 plansz pozbędziemy się wielu przeciwników. Główną metodą mordu jest broń palna w postaci pistoletu, dwóch pistoletów, dwóch uzi, karabinu czy strzelby. Poza pistoletami każda broń ma ograniczoną amunicję, więc gdy skupiamy się na jednej pukawce,  może dojść do sytuacji, w której magazynek będzie pusty. Na szczęście każda broń jest tu przydana i nawet gdy nie mamy czegoś mocnego, to pistolety dają radę. Takie balansowanie ekwipunkiem dobrze zgrywa się z rozstawem przeciwników. Czasem lepszym rozwiązaniem będzie wzięcie czegoś szybkostrzelnego, a czasem wolnego, ale mocnego. Rotacja bronią pozowała łatwiej wyczuć sytuację i się dostosować. Poza tym Pedro dysponuje kopniakiem, który nawet czasem zabija. Zdarzają się też miejsca, w których można wykorzystać elementy otoczenia, aby jeszcze efektywniej pozbyć się przeszkód.

To były zwykłe możliwości naszego bohatera. W jego arsenale niezwykłości znajdziemy, przede wszystkim, bardzo dużą skoczność i zwinność, co pozwala mu odbijać się od ścian, unikać ataków czy sprawnie celować dwoma pistoletami. Teraz dodajcie jeszcze do tego zdolność spowalniania czasu i mamy bardzo ładną bazę do efekciarskich zabójstw. I w tę właśnie stronę idzie My Friend is Pedro. Ideą produkcji jest czysta radość, którą niesie niemal nie skrępowane nabijanie combo z ubitych pod rząd przeciwników. Twórcy próbowali też dostarczyć grę, która ma poluzowaną fizykę, ale wciąż wymaga w miarę sprawnego działania z naszej strony. Gdyby jednak gra okazała się dla kogoś zbyt małym wyzwaniem na normalu, to zawsze może skorzystać z dwóch kolejnych poziomów trudności oraz znajdywanych na niektórych planszach modyfikatorów rozgrywki (opcja gry z nimi pojawia się po pierwszym przejściu fabuły). Z kolei osoby, które lubią walczyć o noty, będą miały co robić, bo każda trudność planszy ma osobny zapis z wynikami.

Powtarzanie poziomów mnie nie bawi, ale bardzo bawiło mnie przechodzenie My Friend Pedro. Twórcom naprawdę udało się stworzyć radosne siekanie kulami dużej liczby przeciwników z rzędu, która bawi od początku do końca. Co prawda nie przekazałem jakichś większych szczegółów na temat rozstawu przeciwników czy budowy plansz, bo  w tym przypadku sam schemat to za mało, po prostu trzeba tego spróbować. Żeby nie było, że jest tylko idealnie, to nogę grze podkłada rozluźniona fizyka. Czasem problematyczne jest skakanie czy wykręcanie się w spowolnionym czasie. Jednak bardziej dotknięte mogą zostać tym osoby, które spróbują wykręcić jak najlepsze oceny. Pozostali po prostu oddadzą się frywolnemu zabijaniu rozstawionych przeszkód, co jest szczególnie przyjemna na normalu, który nie karze zbytnio gracza za zgon. Wszystko to zostało podane w całkiem dobrej oprawie graficznej, bardzo dobrej muzyce i z zakąską fabularną. Zdecydowanie warto się z tą pozycją zapoznać, jeśli ma się ochotę na wesołą strzelaninę.


Ocena: 8/10


Producent: Deadtoast
Wydawca: Devolver Digital
Data wydania: 20 czerwca 2019 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 5,8 GB
Cena: 80 PLN


Tekst powstał dzięki naszej współpracy z Play-Asia! Dzięki Waszym zamówieniom zrobionym tam przez wejście przez nasz reflink oraz/lub z użyciem naszego kuponu zniżkowego będziemy w stanie zrecenzować jeszcze większą liczbę gier.

play-asia_mypsvita


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *