Fly Punch Boom!

Dragon Ball spotyka animacje Cartoon Network i gra z nimi w kamień-papier-nożyce. Tak można podsumować zaskakująco przyjemną kanapową bijatykę, która jednak nie ma zbyt wiele do zaoferowania samotnym graczom.

Fly Punch Boom! stara się jak tylko może, aby być cudowną przesadą. Dwójka graczy steruje tutaj superbohaterami toczącymi między sobą epicki pojedynek przepełniony efekciarstwem, pozami, laserami, spowolnieniami i QTE. Szukaliście gry, w której żuraw będący mistrzem sztuk walki walczy z napakowanym gorylem w przestrzeni kosmicznej? No to jesteście w domu.

Postacie latają w sporej rozmiarów prostokątnej mapie starając się trafić siebie nawzajem. Sterowanie jest bajecznie proste. Atak wyprowadzamy jednym przyciskiem po odpowiednim zbliżeniu się do oponenta. Może to spowodować wpicie się w niego swoją pięścią, co pozwala na dalsze zadawanie mu obrażeń poprzez mashowanie przycisku. Jeśli natomiast wróg zaatakuje nas w tym samym momencie, gra chwilowo zwalnia i prosi nas o wybranie jednego z trzech ataków – normalnego ciosu, silnego i wymagającego wykonanie prostego QTE szybciej niż przeciwnik, lub rzutu. Każdy z graczy wybiera jeden z nich, a gra wyłania zwycięzcę w ramach zasad Jankena (zwykły atak bije rzut; rzut bije atak silny; atak silny bije normalny). W ten sposób powoli możemy opróżniać pasek zdrowia oponenta, lecz to nie on zwykle decyduje o zwycięstwie. Gdy postać zostanie wyrzucona poza ramy poziomu lub uderzy w jeden ze znajdujących się w nim obiektów, gracz musi ją uratować trafiając wskaźnikiem w bezpieczne pole paska pojawiającego się na ekranie. Jeśli nam się to nie uda, natychmiast tracimy jedno z żyć w akompaniamencie widowiskowego finiszera (na przykład pożarcie przez wodną bestię lub rozbicie się o planetę i przepołowienie jej na dwie półkule). Oczywiście uratowanie bohatera jest tym prostsze im większy jest jego pasek zdrowie, lecz przez nieuwagę możemy przegrać potyczkę już na samym jej początku.

No i przy kanapowym pojedynku z drugim graczem siedzącym obok system ten sprawdza się świetnie. Gra prezentuje sobą idealną mieszankę strategii i losowości, dzięki czemu zabawa jest przednia, a dzięki prostym zasadom przy grze dobrze powinny bawić się osoby nie mające z nią wcześniej do czynienia. Znajduje się tutaj nawet tryb Tag Battle, dzięki któremu przy jednym ekranie bawić się mogą cztery osoby jednocześnie (i tak, każda z nich potrzebuje tylko jednego Joy Cona). Pod tym względem Fly Punch Boom! przypomina mocno serię Mario Party. No i niestety tak jak i w serii gier imprezowych Nintendo, granie samemu mija się z celem.

To mimo wszystko gra stworzona z myślą o multiplayerze, a samotnicy nie znajdą tutaj zbyt wiele atrakcji. Szybkie mashowanie przycisków i losowość działają w szaleństwie współdzielonym z przyjacielem, lecz walka z komputerem jest mało satysfakcjonująca. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że CPU po prostu oszukuje w trakcie QTE. Zresztą poza szybką grą i trybem arcade, będącym typową drabinką znaną z innych bijatyk i pozwalającym na odblokowanie alternatywnej skórki dla każdej postaci, nie ma tutaj nic do roboty dla samotników. Naturalnie istnieje też multiplayer online, choć nawet samo menu zachęca do szukania zawodników na oficjalnym Discordzie – sam poprzez opcję Quick Play nie mogłem dołączyć do żadnego meczu.

Zawartość ogólnie nie powala. Pięć map i dziesięciu zawodników, nieróżniących się od siebie rozgrywką poza specjalnymi atakami. W zamian za sugerowaną cenę chciałoby się dostać coś większego, choć na usprawiedliwienie trzeba wspomnieć, że Fly Punch Boom! to projekt tylko jednej osoby. A o tym czy szalona rozgrywka przypadnie wam do gustu najlepiej zdecydować samemu – w eShopie znajdziecie demo gry.


Ocena: 7/10


Serdecznie dziękujemy Jollypunch Games
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Jollypunch Games
Wydawca: Jollypunch Games
Data wydania: 28 maja 2020 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 429 GB
Cena: 60 PLN


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *