Serious Sam Collection

Dwie dobre gry w trzyczęściowej kolekcji.

Premiera Serious Sam Collection na Switchu była… dosyć ciekawa. Gra pojawiła się w sprzedaży w listopadzie. Zaledwie kilka dni po pojawieniu się kolekcja zniknęła z eShopu czekając na ponowne zatwierdzenie. Na szczęście w grę udało mi się zagrać przed jej wyparowaniem i szczerze mówiąc nie zdziwiło mnie, że ktoś po stronie wydawcy zauważył problemy z tym wydaniem.

Z napisaniem recenzji poczekałem więc na powrót gry do sprzedaży oraz patche. Niestety, kilka miesięcy po pierwotnej premierze wciąż ciężko mi jednoznacznie polecić całą kolekcję Sama.

W skład Serious Sam Collection wchodzą trzy gry – Serious Sam HD: The First Encounter, Serious Sam HD: The Second Encounter z dodatkiem Legend of the Beast oraz Serious Sam 3: BFE z dodatkiem Jewel of the Nile. Kolekcja całkowicie pomija więc Serious Sam 2, o którym starają się zapomnieć najwidoczniej nie tylko fani serii, ale też jej twórcy.

Zbiór ten jest dosyć ciekawy. The First Encounter i The Second Encounter zostały wydane kolejno w 2001 i 2002 roku, więc są to gry już naprawdę wiekowe. Serious Sam 3 miało natomiast premierę w 2011 roku. Różnica wieku gier musiała oznaczać odmienne wyzwania i problemy przy przenoszeniu ich na mobilny chip Nvidii.

Zacznijmy od dwóch pierwszych gier w kolekcji. TFE i TSE w praktyce tworzą razem jedną całość. Gry współdzielą jeden silnik, a ich rozgrywka jest niemal identyczna. Naturalnie ułatwia to mi podsumowanie ich stanu technicznego.

Wersje na Switcha bazują na remasterach HD wydanych kolejno w 2009 i 2010 roku. Dzięki temu gry działają w wyższych rozdzielczościach niż oryginały oraz otrzymały kilka usprawnień graficznych, z których najważniejszymi są nowe tekstury HD. Biorąc pod uwagę ich wiek, dwie pierwsze przygody Sama powinny działać na Switchu bezproblemowo, prawda? No niestety nie jest tak kolorowo.

Zacznijmy od tego, że obie gry możemy odpalić w dwóch trybach – graficznym oraz wydajnościowym. Zmiana ten opcji zdaje się mieć wpływ wyłącznie na rozdzielczość. W trybie graficznym gra wygląda nieco ostrzej, choć różnica nie jest zniewalająca.

Różnicę czuć nieco mocniej w płynności. Niezależnie od wybranego trybu dwie pierwsze części Serious Sam działają z odblokowanym frameratem. W trybie wydajnościowym grze znacznie częściej udaje się utrzymać odświeżanie na poziomie 60 klatek na sekundę, ale nawet w nim da się wyczuć spadki płynności. Podobnie jest w trybie graficznym, choć tutaj spadki są zdecydowanie częstsze i bardziej uciążliwe. Z tego powodu raczej ciężko mi polecić komukolwiek z ustawień preferujących jakość grafiki.

Biorąc pod uwagę, że mówimy o grach wydanych na początku XXI wieku, oba tytuły prezentują się całkiem solidnie. Duża w tym zasługa projektów środowisk. Sam rozprawia się z kosmitami na piaszczystej pustyni, opuszczonych świątyniach czy przepełnionej roślinnością dżungli. To zróżnicowanie terenów naprawdę sprzyja grze. W opcjach możemy nawet zmienić paletę barw, która na przykład znacząco zwiększa kontrast barw, nadaje grze bardziej westernowego klimatu czy pozwala na granie w czerni i bieli. Przyjemny bonus.

Małym mankamentem graficznym wersji na Switcha jest zakres rysowania. Wyraźnie można zauważyć linię, za którą natężenie roślinności ulega zmniejszeniu. Naturalnie nie przeszkadza to w zabawie, ale rzuca się w oczy.

Najbardziej chyba boli mnie jednak brak możliwości celowania z pomocą czujników ruchu. Motion aiming na tym etapie jest już standardem w shooterach na Switcha i pominięcie tej opcji to dla mnie naprawdę spory zawód. Na Pro Controllerze dzięki pomocy asysty celowania wciąż da się grać, ale po przejściu na Joy Cony zdejmowanie biegnących w naszym kierunku Kamikaze ze sporej odległości zaczyna się robić naprawdę trudne. Gry z serii Serious Sam zawsze były projektowane głównie z myślą o myszce. Motion aiming, jeśli chodzi o precyzję, stoi tuż za gryzoniami i naprawdę szkoda, że twórcy nie zdecydowali się na implementację sterowania tego typu.

Porty dwóch pierwszych gier nie są bez wad, ale wciąż są jak najbardziej kompetentne i bawiłem się przy nich na prawdę dobrze. Kiedy Devolver Digital zdjął kolekcję z eShopu, natychmiast domyśliłem się, że powodem tej decyzji był stan techniczny Serious Sam 3. Nawet po powrocie Serious Sam Collection i kilku patchach sytuacja się jednak nie poprawiła.

Port Serious Sam 3: BFE wygląda i działa źle. I tak, jest to gra bardziej zaawansowana technicznie niż dwa poprzednie omawiane tytuły. BFE zawsze było grą sprawiającą problemy nawet na mocnych PC, ale ciężko mi uwierzyć, że naprawdę nie dało się lepiej zoptymalizować gry przy okazji konwersji na Switcha.

Tutaj także mamy wybór między trybem graficznym i wydajnościowym, ale żaden z nich nie gwarantuje akceptowalnego doświadczenia. Framerate jest odrobinę wyższy po zmniejszeniu rozdzielczości, ale i tak oscyluje w granicach 40 FPS z licznymi spadkami nawet poniżej 30 FPS. Dziwne, że twórcy nie zdecydowali się na zablokowanie odświeżania do poziomu 30 FPS, co pewnie by pomogło chociaż odrobinę w zachowaniu stabilności klatek.

Tekstury są rozmazane i doczytują się naprawdę długo, ilość detali jest bardzo niska, cienie są niewyraźne, a przy szybkiej zmianie ustawienia kamery nawet blisko położone obiekty doczytują się na naszych oczach. Do śmiechu prze łzy doprowadziły mnie skyboxy, które po rozpoczęciu rozgrywki są wielkimi bryłami otaczającymi mapę. Oczywiście tutaj również brakuje sterowania ruchowego.

No i teraz mam problem. The First Encounter i The Second Encounter nie działają idealnie, ale są wciąż dosyć kompetentnymi portami. Same gry zestarzały się też naprawdę dobrze i robienie krwawej miazgi z biegnących w moją stronę kosmitów przy akompaniamencie czerstwych komentarzy Sama dalej daje sporo frajdy. Sama kompilacja również została przygotowana dosyć ambitnie. Zamiast po prostu przygotować ekran startowy z lista dostępnych tytułów, gry zostały połączone w jedną spójną całość. Wszystkie gry możemy nawet przejść z trzema znajomymi przez sieć lub lokalnie na podzielonym ekranie. Dostępne są klasyczne tryby multiplayer jak deathmatch czy CTF, które powinny dać sporo frajdy lokalnie (nie liczcie jednak na znalezienie publicznych lobby).

Po zignorowaniu jednego z członów całego pakietu powinienem więc móc polecić Serious Sam Collection. Stan techniczny trójki pozostawił u mnie jednak lekki niesmak. Kolekcja obiecuje nam przez zakupem trzy dobrze działające gry i fakt, że finalny produkt wywiązuje się z tej obietnicy tylko w 66-procentach nie pozwala mi na jednoznaczne polecenie całości. Jeśli jednak Serious Sam 3 was zupełnie nie interesuje (a powiedzmy sobie szczerze – jakościowo tytuł ten odstaje od poprzednich odsłon) i chcecie po prostu sobie odświeżyć dwie pierwsze tytuły legendarnej serii, powinniście wypatrywać odpowiedniej promocji.


Trudno powiedzieć…


Serdecznie dziękujemy Devolver Digital
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Croteam
Wydawca: Devolver Digital
Data wydania: 17 listopada 2020
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 4.3 GB
Cena: 120 PLN


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *