Judgment

Ledwo przyszedł do mnie Steam Deck, a już została wydana na PC jedna z gier, które bardzo mnie interesowały. Po dniu niepewności pojawiły się pierwsze informacje, że Judgment działa na Decku, więc się na niego rzuciłem. 51 godzin z grą później nadal jestem zachwycony!

Protagonistą Judgment jest prywatny detektyw Takayuki Yagami. Jednak to nie był jego pierwszy wybór kariery. Na początku gry zostaje nam przedstawiony jako prawnik, który bronił młodego mężczyznę oskarżonego o morderstwo starszego pana z demencją. Po wybronieniu go raptem kilka dni później chłopak zostaje ponownie posądzony o popełnienie zbrodni, lecz tym razem jego ofiarą była jego dziewczyna, którą zadźgał nożem, a następnie podpalił mieszkanie. Shinpei Okubo jednak w obu przypadkach utrzymywał, że jest niewinny. Yagami, po drugim zabójstwie, stracił wiarę w siebie jako prawnika i nie był w stanie  bronić oskarżonego. Tuż po procesie zrezygnował z bycia adwokatem, a że potrzebował nowej pracy, zdecydował się na ścieżkę prywatnego detektywa. Nowa kariera idzie mu tak sobie. Niby wpadają mu zlecenia, jak szukanie kotów czy sprawdzanie wierności małżonków, ale i tak ciągle nie ma pieniędzy na czynsz czy żeby sensownie płacić swojemu partnerowi i wieloletniemu przyjacielowi Masaharowi Kaito. Przez trzy lata ciągnęło się to swego rodzaju wegetowanie, aż w końcu dopadła go przeszłość. Ponieważ wciąż utrzymuje kontakt z kancelarią adwokacką, w której kiedyś pracował, zostaje poproszony o pomoc w poszukiwaniu dowodów na uniewinnienie Kyoheia Hamury, który jest kapitanem rodziny przestępczej Matsugane. Został oskarżony o zabicie członka rywalizującej yakuzy, któremu, co ciekawe, wydłubano oczy. Problem w tym, że brak gałek ocznych u ofiary jest cechą charakterystyczną grasującego w dzielnicy Kamurocho seryjnego mordercy. Zaczynacie się już gubić w nazwiskach, faktach i wydarzeniach? Spokojnie, to dopiero sam początek gry, konkretnie jakoś trzy pierwsze rozdziały, a jest ich trzynaście. W ich trakcie fabuła zostanie znacznie rozwinięta w bardzo wciągającą detektywistyczną opowieść, w której twórcy mogli poświęcić wystarczająco czasu, by pogłębić charaktery i przedstawić przynajmniej część przeszłości najważniejszych dla historii postaci. Jest tu wszystko, od lokalnych starć rywalizujących rodzin, po większe kolizje ich planów; spisek, który sięga bardzo wysokich szczebli państwowych; jest też wątek konfliktu ze skorumpowaną policją czy zwykłe personalne animozje. Scenariusz i postaci zostały świetnie rozpisane i gdyby nie ciągłe odskoki do spraw pobocznych, fabułę śledziłoby się jak interesujący film kryminalny. Jednak z racji zadań pobocznych wychodzi z tego bardziej serial, w którym twórcy co jakiś czas wracają do wątku głównego. Ma to pewien minus, ponieważ fabułę trzeba śledzić uważnie, ponieważ pada w niej bardzo dużo faktów i nazwisk, które trzeba zapamiętać, by później odpowiednio je wykorzystać podczas przepytywania, wysuwania oskarżeń czy obrony. Niemniej jednak nie ma złych wyborów, więc pierwsza czy nawet druga zła odpowiedź nas nie zablokuje, ale właściwy wybór za pierwszym razem daje satysfakcję, tak więc warto skupić się na dialogach. Zresztą łatwo to zrobić, bo często są przedstawione w formie świetnie zagranych wstawek (część postaci to aktorzy złapani techniką motion capture). Troszkę problematyczne bywają jednak napisy, które są białe, niemal bez obwódki, przez co w niektórych scenach są słabiej czytelne.

Byłem tak zaczytany, że właściwie nie mam żadnego screena fabularnego… Przynajmniej będzie bez spoilerów. Tu natomiast mamy śledzenie.

Opowieść o prywatnym detektywie bez zleceń dodatkowych jednak nie byłaby kompletna, szczególnie w grze RPG, więc twórcy mocno przyłożyli się i do tej części. Obok liniowej fabuły możemy rozwiązywać też sprawy poboczne. Kilka z nich jest narzuconym przerywnikiem od wątku głównego i nieraz są z nim powiązane lub po prostu służą jako wypełniacz czasu w oczekiwaniu na ruch innych stron. Jednak w trzech lokacjach (biuro Yagamiego, kancelarii prawnej i w jednym z barów) i czasem po prostu z mapy możemy wybrać dodatkowe sprawy do rozwiązania, a ich wachlarz jest spory. Dla przykładu, po Kamurocho grasuje grupa trzech zboków, którzy jakimś cudem upodobali sobie pewną dziewczynę jako ofiarę. Jej brat zleca więc detektywowi odnalezienie ich i oddanie w ręce policji. W związku z tym, kolejno, dopadamy złodzieja bielizny, obmacywacza i podglądacza. Wisienką na torcie jest dopadnięcie czwartego zboka o masywnym penisie, a gdy go już to zrobimy po pościgu i walce, wyjawi nam, dlaczego to robi, a wtedy nie sposób mu współczuć… Innym z bardziej interesujących zleceń jest odnalezienie kota, co, jak się wkrótce okazuje, przeradza się w wyścig o to z yakuzą i w powietrzną walkę dornów. Jest także wątek ojca, który gra z synem w chowanego. Dzieciak zawsze chowa się w trudno dostępnych, wręcz niebezpiecznych miejscach, by zwrócić na siebie uwagę taty. W sumie spraw pobocznych jest pięćdziesiąt, ale tyle samo jest jeszcze mieszkańców dzielnicy, z którymi możemy się zakolegować. Spotykamy ich na mieście i nieraz są powiązani ze zleceniami, więc trzeba najpierw je wykonać. Z ciekawszych przykładów, możemy trafić na faceta, który jest jakimś aktorzyną, ale gdy chodzi po mieście, wiatr ciągle zwiewa mu perukę, a my musimy ją gonić. W jednej kawiarni pomożemy dwojgu pracowników zakochać się w sobie, a w przypadku właścicielki budynku z naszym biurem posłużymy jako tester jej potraw. Nie sposób wymienić tu wszystkich, więc zostaje mi tylko dodać, że po prostu chce się rozwiązać ich jak najwięcej i poznać jak najwięcej mieszkańców, przez co nieraz na dłużej odciągamy się od wątku głównego. A, byłbym zapomniał, możemy nawet chodzić na randki z czterema potencjalnymi partnerkami, a każda z nich ma inny charakter.

Teoria naganiacza klientów do klubu z hostessami, który, swoją drogą, zleca nam polowania na zboków. No nie wiem, w angielskim teraz trenduje “boobas”, a mnie to nie przekonuje…

Zanim przejdę do walki, jeszcze chwilę popiszę o aktywnościach pobocznych dostępnych w Judgment. Tu twórcy nie próżnowali i mamy ich od zaj… zarąbania. Gdy rozwiązujemy dodatkowe sprawy, zdobywamy znajomych i także w wątku głównym czeka na nas sporo swego rodzaju minigier. Pośród nich jest śledzenie (bardzo dobre tempo Yagamiego w stosunku do prędkości śledzonych!), otwieranie wytrychem zamków (w dwóch opcjach), ściganie ludzi (i peruk) czy latanie dronem. Wszystkie z  tych czynności zostały tak zaprojektowane, że nie budzą frustracji i nie nużą, ponieważ zostały atrakcyjnie zaprojektowane i żadnej nie ma za dużo. W przypadku drona sprawa jest głębsza, bo dostępna jest liga wyścigów! Oczywiście w związku z tym możemy ulepszać swój sprzęt, a dostępnych do stworzenia części jest jakoś 160… Sam tylko spróbowałem jednego wyścigu i chociaż mi się podobał, odpuściłem zagłębianie się w to, bo wiedziałem, że pójdzie na to za dużo czasu. Zresztą podobnie zrezygnowałem z randkowania, ale za to nie odpuściłem biegania po wszystkich knajpach, żeby w każdej z nich kupić wszystkie dostępne w menu pozycje, aby uzyskać dodatkowe potrzebne do rozwoju bohatera punkty  SP. Knajp jest z dwadzieścia, więc trochę to zajęło. Najzabawniejsze było chodzenie po barach, gdzie chlałem na umów, a potem pijanym krokiem uderzałem o każdą ścianę, aż poziom upojenia spadł. To jednak tylko część atrakcji. W Kamurocho jest sporo opcji gier. Pośród nich oczywiście jest hazard, a w niego poker, 21, mahjong czy nawet shogi. SEGA ma w swoim portfolio sporo gier z automatów i ich też jest dużo w salonach, a Yagami ma w biurze jeden z Burn Outem. Jest nawet jedna gra specjalnie przygotowane dla Judgment i jest to wariacja na temat House of the Dead. Można też grać w rzutki czy wybijać baseballowe narzuty, żeby trafić home run. Problem z tym drugim jest taki, że bardzo upierdliwe się celuje, a niestety dwoje znajomych uzyskamy, zaliczając wszystkie kursy w hali baseballowej. Niestety przez to nie udało mi zebrać wszystkich znajomych i rozwiązać wszystkich spraw. Gdy się dowiedziałem o tym wymogu zarazem mocno się zirytowałem, jak i zasmuciłem, bo byłem nastawiony na zrobienie wszystkiego w tych dwóch kategoriach…

Nawet autorska wirtualna gra planszowa tu jest!

Detektyw, który biega po (fikcyjnej ale bazowanej na prawdziwej) dzielnicy Tokio nie może mieć spokoju, po prostu musi ciągle się z kimś tłuc. Głównie będą to jacyś delikwenci, mocniejsi członkowie mafii czy wspomniani wcześniej zboczeńcy. Oczywiście nie zabraknie też przeciwników, którzy zaskoczą dużą ilością zdrowia i ciekawymi atakami (walka z jednym składa się z pięciu sekwencji, w której za każdym razem ma inną broń). Yagami włada dwoma stylami walki. Styl żurawia sprawdza się świetnie w starciach z dużymi grupami przeciwników z racji jego zamaszystości. Co więcej, za punkty SP możemy wykupić specjalne ataki, które łatwo aktywować w odpowiednim momencie. Dla przykładu, można po pijaku zadać wiele obrażeń kilku wrogom; gdy biegnie się na ścianę, odbić się od niej i zaatakować z wyskoku itd. Na tym nasz arsenał się nie kończy, bo każdy rower, cegła czy fotel może posłużyć do zmasakrowania wroga! Dodatkową pomocą się niektórzy znajomi, którzy albo będą nam aktywnie pomagać w trakcie starcia lub pomogą chociażby podrzuceniem gorącego szaszłyka, który wepchniemy jakiemuś pacanowi w gardło. Wszystkie takie starcia mają genialny klimat walk rodem z azjatyckich filmów karate, i to zarówno tych poważniejszych, jak i mniej poważnych. Drugi styl walki to styl tygrysa, który lepiej się sprawdza w pojedynkach jeden na jeden. Jest bardziej skupiony na pojedynczym przeciwniku, ale samo klepanie miksu dwóch przycisków nie wystarczy, żeby powalić oponentów, na których lepiej go stosować. Przy nich walka staje się bardziej techniczna i trzeba o wiele więcej używać uników i gardy. To wciąż jednak może być za mało na niektórych z nich, więc możemy używać różnych przedmiotów leczących czy podbijających atak, prędkość combo itp. W tym momencie warto wrócić jeszcze do rozwoju. Punkty SP wydajemy na skille podzielone na trzy kategorie. Pierwsza to zdolności, pośród których jest zwiększenie paska zdrowia, siły ataku (powinna być dla Was priorytetowa) czy nawet zwiększenie odporności na alkohol, co się przyda w kilku momentach. Druga jest związana z walką i to tam aktywujemy specjalne ataki. Ostatnia to specjalności, jak zwiększenie liczby posiadanych przedmiotów czy ułatwienie otwierania zamków. Część tych wszystkich opcji jest dostępna od razu, część odblokujemy przy okazji, a część trzeba odnaleźć, np. skanując kody QR (ale najpierw trzeba wspomóc kampanię na lokalnym crowdfundingu) czy znajdując poukrywane podręczniki. Jest tego wszystkiego masę, są gęsto ze sobą poprzeplatane i trzeba dużo SP, żeby odblokować rzeczy, np. trzeci poziom mocy ataku kosztuje aż 19 tysięcy! Za walkę dostajemy mało punktów, więc trzeba wykonywać jak najwięcej zadań pobocznych, jak chociażby łazić po wszystkich knajpach i zaliczać całe menu.

Rozpierdziel w sklepie, oł je!

Przyszła pora na oprawę audiowizualną. Mimo że grałem z ustawieniem grafiki na „medium”, tak wciąż byłem zachwycony. Ponieważ grałem wcześniej tylko na PSV i Switchu nie miałem dostępu do pozycji z aż tak rozbudowaną grafiką. Miasto, mimo że miało trochę rozmytą głębie, wciąż prezentuje się bardzo dobrze. Jest tam masa detali, gry światła i ciekawie ogląda się, jak ulice bardziej zapełniają się dużą liczbą ludzi wraz z późniejszą porą doby. Mamy dostęp do wielu różnorodnych pomieszczeń i lokacji typu placówka badawcza, kanały i dachy, co pogłębia wrażenie poznawania każdego zakamarka Kamurocho. Walki wyglądają, głównie dzięki ruchom specjalnym, bardzo efektownie i przyjemnie dokonuje się zniszczeń w pomieszczeniach czy rozbija okno, wykopując przez nie przeciwnika. Jeszcze lepiej wypadają przerywniki filmowe, szczególnie te z sekwencjami walki. Twórcy dodatkowo zrobili świetną robotę z przeniesieniem twarzy aktorów (postaci mogłyby jednak czasem mrugać…), ale z drugiej strony postaci poboczne wykreowane przez grafików trochę bardziej odstają jakością. W przypadku audio nie mam żadnych zastrzeżeń. Japoński dubbing jest pierwszorzędny, a efekty dźwiękowe bardzo dobrze siedzą (chociaż Yagami strasznie tupie…). W przypadku muzyki dostaliśmy pełny gatunkowy misz-masz. Jest trochę rocka, popu, muzyki bardziej filmowej czy elektroniki. Mimo takiej różnorodności podkłady są dobrze dobrane do sytuacji i uprzyjemniają granie w Judgment.

“Jeśli podrzucisz rower i kopniesz go we wroga, trafiony już nie wstanie” – Yagami-sensei.

Jeśli chodzi o problemy techniczne, nie było ich wiele. Czasem coś się nie doczytało (np. fotele pod postaciami), czy przeciwnik wpadł lekko w tekstury, bywały też jakieś dziwne refleksy świetlne, ale nic na tyle poważnego, by psuło odbiór. Większy problem co jakiś czas pojawiał się z dźwiękiem, który nagle się zacinał. Działo się to po kilku wyburzeniach Decka i na początku myślałem, że to może być spowodowane łączeniem i rozłączaniem kontrolera po uśpieniu, ale w końcu pojawiło się to, gdy go nie podłączałem. Dźwięk sam się nie naprawia, więc trzeba wtedy resetować grę, co zrobiłem jakieś cztery razy. Ważniejszą kwestią jest jednak płynność rozgrywki i z nią nie ma problemu przez większość czasu, jeśli ustawimy klatkaż na 30 lub 40. Niby walki i sceny dialogowe chodzą w 60 fps-ach przy średnich ustawieniach graficznych, ale problematyczne jest miasto, szczególnie w nocy. Załadowanie nowej ulicy przy skręceniu w nią lub przy dużej liczbie mieszkańców potrafi zrzucić płynność do ok. 30 klatek, więc im wyższe ustawienie ich mamy, tym bardziej widać przycięcia. Przy niższym ustawieniu nawet miasto działa całkiem płynnie, więc nie ma się co szarpać. Przy graniu na Decku warto ustawić częstotliwość odświeżania na 40, dzięki czemu bateria wytrzyma nawet trzy godziny. W doku z kolei jedynym sensownym rozwiązaniem jest 30 fps, bo Hertze przy przerzuceniu obrazu na zewnętrzny ekran zostały już przez Valve zablokowane na 60, bo część monitorów nie obsługuje 40 (nie wiem jak z telewizorami).

Poppo do odpowiednik naszej Żabki, i tak, też są wszędzie…

Jak napisałem we wstępie, Judgment mnie zachwycił. Po części pewnie dlatego, że to właściwie pierwsza taka gra, w którą grałem od niepamiętnych czasów. Niby na poprzednich handheldach miewałem lepiej wyglądające gry, ale to były też inne gatunki (Toukiden czy Astral Chain), a więc miały inny vibe. Bieganie po bardzo detalicznej dzielnicy w roli prywatnego detektywa wciągnęło mnie bez reszty i przez bite dwa tygodnie grałem codziennie po kilka godzin aż w końcu dobiłem do 51 na liczniku, gdy zobaczyłem napisy końcowe. Wszystko mi tu leżało pod kątem projektu – od rozwiniętej walki, przez fabułę główną, po masę ciekawych zadań pobocznych. Z drugiej jednak strony ilość rzeczy pobocznych do zrobienia może jednak trochę przytłoczyć, a jeśli ktoś lubi calakować gry, to będzie miał nie lada zadanie. I z tym też wiąże się główny, a w sumie nawet jedyny minus, jaki przychodzi mi namyśl, gdy myślę o tej grze. Chodzi o powiązanie spraw pobocznych z reputacją, którą podnosimy wraz z każdym nowym znajomym. Wymuszenie na graczach zaliczania całej minigry baseballowej jest tak upierdliwe, że zdecydowanie nie powinno być czymś wymaganym… Nie zmienia to jednak faktu, że i bez tego gra raczy nas całą masą większych i mniejszych radości, i to przeważa w ostatecznym rozrachunku. Bo jak tu nie lubić pozycji, w której protagonista tłumaczy się innym, dlaczego wciąż go ktoś atakuje na ulicy, czy odbiera od koleżanki peta, bo zauważyła, że chłop łazi po ulicach i zbiera różnie śmiecie? Zaraz zabiorę się za Lost Judgment i już zacieram łapy na ten sequel. A dodatkowo, ponieważ dopiero co była promocja na Stemie na Yakuzy, to wziąłem 0! Mam też dziwne wrażanie, że w pewnym momencie na stronie mogą znaleźć się recki wszystkich części i spinoffów z tego świata stworzonych przez studio Ryu Ga Gotoku…

PS. Właśnie jestem w trakcie ustawiania recki do publikacji i przypomniało mi się jeszcze, że są opcje post game, kilka poziomów trudności (grałem na normalu), jakiś Virtua Fighter w menu… Treści w tej pozycji jest masę, obczajcie ją bezpośrednio grze!


Zakup obowiązkowy!


Serdecznie dziękujemy Cenedze
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Ryu Ga Gotoku Studio
Wydawca: SEGA
Data wydania: 14 września 2022 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 33,3 GB
Cena na Steamie: 169 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *