Wanted: Dead

Męczyłem się z tą grą, ale chciałem ją skończyć. Niestety w pewnym momencie zachciało mi się bawić w zmianę działającego Protona, przez co straciłem sejwa…

Wstęp brzmi jak zapowiedź tragedii, ale na szczęście tak nie jest. Zacznijmy od kwestii save’a. Oficjalny Proton nie działał dobrze z grą, czy tam gra nie działała dobrze na tym Protonie, więc leciałem na którymś z nowszych GE. Po ubiciu drugiego bossa coś mnie jednak tknęło, żeby sprawdzić, czy może inna wersja odpali Vulcana, bo gdzieś widziałem, że gry na Steam Decku mogą na tym lepiej śmigać. To nie tak, że Wanted: Dead miało jakieś problemy, wręcz przeciwnie. Na miksie ustawień wysokich, średnich i niskich tytuł utrzymywał stabilne 40 fps w handheldzie i wyglądał wciąż dobrze. Czasem jednak dochodziło do szarpnięć i budowania etapu, gdy wczytywała się na nowo lokacja. Niestety Deck budzi we mnie grzebacza, co najwyraźniej czasem może mieć nieprzyjemne skutki. Gdy po niedanym szukaniu wróciłem do Protona, który działał od początku, w menu startowym gry nie było już „kontynuuj” i innych odblokowanych opcji. Około 10 godzin poszło w niebyt, a ja nie miałem sił powtarzać 2/5 gry, bo przejście ich wymagało ode mnie sporo zaangażowania. Zanim przejdę do szczegółów – nie przejmujcie się tym sejwem, póki nie grzebałem, wszystko działało, a grałem przed premierą. Tekst piszę w dniu premiery i dam cynk twórcom, więc nie powinno być potem takich problemów. A zaznaczam to, bo grą warto się zainteresować!

Lokacje potrafią być pełne szczegółów, ale akcja jest tak szybka, że często nawet się ich nie dostrzega.

Wanted: Dead marketingowcy sprzedali mi informacją, że pracowali nad nim osoby tworzące Ninja Gaiden i Dead or Alive, a obie te serie lubię. Poza tym grafika wyglądała fajnie, a rozgrywka trafiała do mnie slasherem i krwawą rzezią, strzelaniem w TPP już mniej, no ale trzeba wychodzić ze swojej strefy komfortu. Nie spodziewałem się jednak, że gra da mi tak popalić trudnością. Oczywiście wybrałem normalną (nie ma niższej) i ledwo zacząłem pierwszą misję, od razu często umierałem. Kompletnie nieprzyzwyczajony do strzelania w TPP nie radziłem sobie z nim, wrogowie potrafili mnie utłuc kilkoma ciosami w bliskim starciu, a kamera trochę zbyt świrowała, brakowało mi również oznaczenia celu, żeby łatwiej było siekać, gdy było ich kilka. Coś jednak w Wanted: Dead dobrze zaklikało, bo mimo frustracji, jaka na początku pojawiła się z lamienia, z każdą kolejną próbą coraz lepiej opanowywałem różne dostępne mechaniki. Przede wszystkim przy strzelaniu zbawienny okazał się żyroskop w Steam Decku, dzięki któremu znacznie łatwiej było trafiać we wrogów. Choć zadanie samo w sobie wciąż nie jest jakieś proste, bo celownik jest bardzo mały, a twórcy przyłożyli dość sporą wagę do parametrów broni, w tym i odrzutu, bo można na nie wpływać w check pointach. Punktów zapisu okazały się niezwykle pomocne, bo Hannah, którą prowadzimy, nie jest zbyt odporna na ataki. Gdy mamy pecha i trafimy na mocniejszy cios moba, to może paść od razu… Co prawda mamy do czterech apteczek i jedno wskrzeszenie, gdy jest z nami doktor z ekipy, ale bardzo często nawet taka ilość uzdrawiaczy to za mało. Sekcje pomiędzy zapisami potrafią składać się z wybijania kilkudziesięciu wrogów, więc powtarzanie ich może być męczące. Co prawda początkowe rozłożenie przeciwników jest takie samo, ale przy każdej próbie zachowują się inaczej, co daje dość sporą dozę nieprzewidywalności, szczególnie gdy połączy się to z trochę kulawą pracą kamery. Jednak jest w tym jakiś urok i mimo wszystko jakąś strategię udaje się stworzyć na następne podejścia. Moją ulubioną do tej pory było wymyślenie, żeby złapać piłę mechaniczną i rozchlastać nią syntetycznego ninja, którego normalnie ubija się dużą liczbą ciosów i zbyt łatwo przy tym zginąć.

Screeny są z różnych ustawień grafy. Mam wrażenie, że na początku same się czasem zmieniały…

Strzelanie to tylko jeden ze sposobów rozwałki wrogów. Bardzo istotne jest opanowanie katany i pistoletu, które służą do pozbywania się oponentów z bliskiej odległości. Nabojów w dwóch karabinach (lub karabinie i granatniku itp.) często brakuje, więc nieraz lepiej je zachować. Czasem nawet nie ma czasu wycelować i lepiej szybko z unikami podejść do wroga, aby sprawniej wyeliminować go z bliska, co szczególnie sprawdza się gdy jest ciasno i atakuje nas kila wrogich jednostek. Gdy Hannah towarzyszy zespół składający się z trzech komandosów, na pewno jest łatwiej zapanować nad polem walki, bo AI sojuszników skutecznie rozbija grupy. Natomiast gdy zostajemy sami czy z jednym kolegą, jest już ciężej i można spodziewać się ciosów i kul spoza kamery. Wtedy zaczynamy bardziej kombinować, na przykład używaniem granatów czy większym skupieniem na obronie. Obrona ma dwie formy, pierwszą jest garda mieczem, dzięki czemu możemy uchronić się przed większością ataków fizycznych oraz nawet częścią kul. Druga to uniki, które można robić z pozycji gardy oraz bez niej. O ile gardy używałem, tak nie miała aż takiego znacznie, podobnie jak trzymanie dystansu, dopóki nie trafiłem na pierwszego ninja (zginąłem na nim z 20 razy), a potem na drugiego bossa (z 30 razy zginąłem)… Mimo tego, że Wanted: Dead wydawał mi się przy tych walkach czasem zbyt niesprawiedliwy pod kątem zabieranego mi życia, to jednak wola walki pozostawała i  próbowałem, aż padli. Wpływ na postępy ma też system rozwoju bohaterki – wydajemy zdobyte SP na odblokowywanie kolejnych opcji pokazanych na drzewku, jak dodatkowa apteczka, cios w combo czy nowe typy granatów. Generalnie rozgrywka nieraz wydaje się trochę zbyt szorstka, ale gdy już się ją bardziej rozkmini, włącznie z system dobijania wrogów i korzystania z adrenaliny, jest całkiem miodnie (trudno, ale miodnie).

Drugi boss, jak widać pod kątem HP, sytacja bardzo napięta! Jest to też najlepsze ustawienie jakości, jakie udało mi się osiągnąć pod płynność.

Jeśli chodzi o historię, to, cóż, z podanych już przyczyn nie poznałem jej. Właściwie dopiero zaczęła się rozkręcać, gdy przestałem grać, jednak to, co widziałem do tej pory, nie wskazywało, że dojdzie do jakiegoś dużego rozwinięcia. Wstawki anime prezentujące przeszłość Hannah są ciekawym zabiegiem, ale brakuje konkretnego rozwijania opowieści w samej grze. Pada trochę dialogów opisujących obecną sytuację, ale niestety tyle samo jest zwykle słabych wtrętów o komediowym podłożu, które chyba miały na celu rozładowanie krwawej atmosfery i szybszego polubienia postaci. Niestety często dialogi wypadają sztywno i bywają wsadzone od czapy, jak wściekły rant kapitana o tym, że ta drużyna jest dla niego, jak jego własne dzieci. Nie pomaga również brak ekspresji w głosie aktorki głównej bohaterki. Głos ten w ogóle jest osobnym problemem – gdy usłyszałem go po raz pierwszy zacząłem się zastanawiać, czy kobieta ma wadę wymowy, jest trans, a potem nawet czy może jest głucha. Nawet wygrzebałem ją w necie i nie, ona po prostu ma taki drętwy głos do niczego i nikogo niepasujący… Na resztę dubbingu nie mam co narzekać. Narzekać można za to na setting. Akcja niby dzieje się w Hong Kongu w przyszłości, ale właściwie nie ma tam Azjatów i spokojnie można by przyjąć, że cała demolka odbywa się w jakimś większym amerykańskim mieście. Mało interesującym zapychaczem jest bieganie po posterunku pomiędzy misjami. Pięter jest kilka i trzeba wszystkie oblecieć, żeby pozbierać kawałki akt, za które dostanie się SP. Do tego dostępne są też automaty z ramieniem do wyciągania nagród, które nie dość, że działały słabo (ramię niczego nie podnosi!), to gra wyglądała wtedy gorzej niż w trakcie strzelanin… Można też zabić czas na strzelnicy oraz w dwóch minigrach rytmicznych (jedzenie ramenu i karaoke), które też nie działały najlepiej (czytelność, lag na impucie).

Niestety tyczy się to ogółu humory w tej grze.

Właściwie w ciemno wskoczyłem w Wanted: Dead, bo obejrzałem tylko jeden kawałek gameplayu czy inny trailer. Cały czas z grą spędziłem w trybie handeldowym, bo tak po prostu było łatwiej przez gyro (przed wywaleniem sejwa byłem o krok przed odpaleniem gry na monitorze z padem z żyroskopem), co mi się ostatnio nie zdarzało z żadną większą grą. Zasadniczo bawiłem się dobrze, wciągnąłem się na tyle, że chciałem ją skończyć i zacząłem przymykać oko na różne niedociągnięcia. Właściwie już byłem gotowy wstawić polecajkę na końcu tego tekstu, ale spojrzałem na cenę na Steamie – i nie no, za 275 zł polecić tej produkcji nie mogę. Jest w niej sporo fajnych rzeczy, głównie skupionych wokół walki, ale tak naprawdę gra nie jest długa, szczególnie dla tych, którym będzie sprawnie szła. Ale gdy jeszcze wziąć pod uwagę szereg niedociągnięć i słabszych elementów, tytuł jawi się jako średniak. Jeśli więc byliście ciekawi Wanted: Dead, to warto po niego sięgnąć, ale gdy cena będzie niższa.


Trudno powiedzieć…


Serdecznie dziękujemy 110 Industries
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Soleil
Wydawca: 110 Industries
Data wydania: 14 lutego 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 33,6 GB
Cena na Steam: 274,99 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *