Inscryption

Cudowna gra, o której chciałabym powiedzieć wszystko, ale niestety nie mogę zdradzić zbyt wiele.

Ciemna chata, dębowy stół, tylko ty oraz tajemniczy, lekko niepokojący, z niewiadomego powodu źle do ciebie nastawiony staruszek. Jesteście pochyleni nad grą karcianą, w której zdajesz się nie mieć zbytnich szans. Może i umrzesz prędko, ale doświadczając zgonu za zgonem wiele zyskasz – z każdym kolejnym powrotem na początek mapy odkrywasz nowe możliwości i mechaniki, dzięki którym udaje się zajść coraz dalej. Wkrótce okazuje się, że gra nie ogranicza się jedynie do  mapy. Wstajesz od stołu, odkrywasz sekrety poukrywane w leśnej chacie… a potem ta gra na śmierć i życie okazuje się wszechogarniająca. Co to znaczy, dowiesz się już sam, albo zginiesz.

Co dzieje się później, tego już nie mogę powiedzieć, ale mogę zasugerować, że jest to skrzyżowanie mokrego snu doktorów medioznawstwa z creepypastą typu tajemniczy plik/przeklęta gra (moje ulubione). Zaskoczeń jest wiele i szybko się nie kończą, a odkrywanie, o co tak naprawdę chodzi, fascynuje do samego końca. Także sam gameplay przechodzi różne przeobrażenia, ale rdzeń pozostaje ten sam. Inscryption to bardzo miodny deckbuilder w konwencji roguelite, w którym rozgrywa się pojedynki 1 na 1. Żeby zagrać kartę, na ogół trzeba jakieś stworzenie poświęcić; trzeba też dobrze przemyśleć jej położenie na planszy, bo jej szerokość pozwala tylko na ułożenie czterech kart, a należy się w końcu też bronić przed naporem przeciwnika. Generalnie cały myk polega na zdobywaniu doświadczenia oraz bonusów, które trwają pomimo naszych zgonów – dzięki temu można z powodzeniem tworzyć kombinacje, które pozwalają następnie przez całą dotychczasową mordęgę przespeedować i lecieć dalej (w grze jest nawet kombinacja, którą można nawet nazwać cheatem). Sama śmierć też jest nie taka straszna: oprócz tego, że jest konieczna do odkrycia wszystkich sekretów, pozwala stworzyć nam death card – kartę, która „odziedziczy” statystyki, koszt oraz specjalne umiejętności trzech wybranych kart z naszego decka, a później, jeśli się poszczęści, w następnej rozgrywce będzie można przygarnąć ją do swojej talii. Krótko mówiąc – rdzeń rozgrywki niesamowicie wciąga.

Sekrety gry można odkryć dzięki kilku „towarzyszom podróży”: gadającym kartom, które pomagają w rozgryzieniu mechaniki i wskazują na kolejne sekrety do odnalezienia. Komentują wydarzenia z humorem i łatwo poczuć do nich sympatię (do czasu…). Gra trochę „podprowadza” pod zagadki, np. zsyłając tajemniczą wizję-wskazówkę, jeśli gracz zbyt długo kręci się w kółko i umiera bez dokonania jakiegoś ogólnogrowego postępu. Dzięki temu nadal można wysilić swoją mózgownicę, rozwiązując zagadki, ale jednocześnie ciężko o softblock.

Warstwa audiowizualna Inscryption jest absolutnie cudowna. Oprócz tego, że zamysł twórców wymagał stworzenia de facto kilku odrębnych, a jednocześnie spójnych stylów graficznych, to ten, z którym stykamy się na samym początku jest naprawdę unikalny i przyciąga wzrok. Sam koncept, że plansza do gry to  faktyczna, rozkładana, papierowa mapa, jest ciekawy wizualnie, a do tego dochodzą jeszcze odpowiednio stylizowane karty. Z jednej strony sprawiają wrażenie, jakby były nabazgrane tuszem, a z drugiej, jakby były rycinami ze średniowiecznych ksiąg na temat czarnej magii. Wiele dają też ciepłe, mocno nasycone kolory, ciemność, drewniane figurki i przerażające maski. Audio nie pozostaje w tyle, oferując unikalne doświadczenie dźwiękowe dla każdej lokacji, zachwycając tak samym sound designem (dźwięki stąpania po drewnie, “poświęcania” stworzeń, etc.), jak i muzyką; każda walka z bossem ma swój unikatowy klimat, budowany zarówno wizualnie jak i brzemieniowo.

Inscryption to gra oferująca wiele zwrotów akcji i niezapomnianych momentów. Przejście jej zajęło mi 17 godzin (przez różne błądzenia i ślepe uliczki, da się to zrobić szybciej). Rozgrywkę może przedłużyć Kaycee’s Mod, czyli wersją, która zamienia grę po prostu w niekończącego się rougelike’a na kształt pierwszej części rozgrywki (i bardzo dobrze, bo mechanika jest iście uzależniająca). Z taką ilością nieskrępowanej kreatywności Inscryption zdecydowanie jest jedną z najlepszych gier, jakie ostatnio przeszłam. Co tu dużo mówić –  jest niesamowita, piękna, zaskakująca, przechodzi wszelkie oczekiwania, chciałabym być wobec niej krytyczna, ale jest to straszliwie trudne, a wręcz niemożliwe. No i polecam grać absolutnie na ślepo – w galerii są także screeny z dalszych części rozgrywki, ale specjalnie nie umieszczałam ich w głównej części recenzji.

PS: Wygląda na to, że życie naśladuje sztukę/sztuka naśladuje sztukę  – tj powstała też faktyczna fanowska gra karciana, która umożliwia zagranie w Inscyption fizycznie!


Polecamy!


Serdecznie dziękujemy Devolver Digital
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Daniel Mullins Games
Wydawca: Devolver Digital
Data wydania: 1. grudnia 2022 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 3 GB
Cena: 80 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *