Queen Beast

Queen Beast zwróciła moją uwagę rysunkami w stylu japońskim nawiązującymi do przełomu lat ‘80 i ‘90 XX wieku. Pozycje z tamtego okresu były pierwszymi, z jakimi miałem do czynienia, więc przebudziła się nostalgia. Gdy tytuł już wyszedł, byłem w szoku, bo został udostępniony za Steamie za darmo!

Jednak z tego też powodu pojawiły się obawy, czy aby czas z Queen Beast nie skończy się jedynie na oglądaniu ładnych obrazków. Całe szczęcie tak nie było i przez około pięć godzin czytałem tekst z przyjemnością (strzelam z czasem, bo w grze licznika nie ma, a Steam pokazuje za małą ilość). Początek był jednak trochę ciężki, ponieważ twórcy zdecydowali się na stylizację tekstu na czasy średniowieczne, co więcej, dorzucili do tego też współczesne słownictwo i odzywki. Pojawiło się również bardziej współczesne podejście do humorystycznej mimiki postaci, co niezbyt szło w parze ze stylem kreski. Na początku gryzło mi się to wszystko, ale gdy akcja już konkretnie się zawiązała, chęć poznania historii stała się ważniejsza. Innym początkowym problemem jest sterowanie. Envelope przygotowali schemat kontrolera do poruszania się po menu gry, lecz działa tragicznie. Problemem jest nie tyle sterowanie padem, co to, jak gra na niego reaguje, np. pomija opcje menu, trzeba przejechać przez całą mapę, żeby dotrzeć do tych opcji; czasem nawet nie do końca wiadomo, gdzie jesteśmy, ponieważ zaznaczenie miejsca w menu nie wyróżnia się. Zgłosiłem się z tym do twórców i zapowiedzieli, że chcą to naprawić. Ile czasu im to zajmie, nie wiadomo, więc jeśli zdecydujecie się poczytać Queen Beast i problem nadal będzie występował, warto wybrać szablon „klawiatura i mysz”. W nim wystarczy zmienić sobie LPP i RPP z triggerów na A i B, a wtedy wszystko sprawnie śmiga. No prawie – przycisk A jest za czuły, więc warto ustawić mu opóźnienie na 5, żeby tekst nie przeskakiwał przy choć lekkim przytrzymaniu. Trzeba też sobie wyregulować prędkość prawej gałki. Poza tym gra chodzi na Steam Decku bez problemu i można przeczytać ją całą właściwie na jednej baterii przy ograniczeniu fps-u do 30.

Trochę dużo tych ramek. I tego typu zabiegów jest więcej.

Historia Queen Beast toczy się w świecie średniowiecznego fantasy. Głównym bohaterem jest młynarz Otto, któremu pewnej nocy została porwana siostra o obfitym biuście. Sprawcą jest rycerz w czarnej zbroi, który przyleciał na smoku. Zdesperowany chłopak postanawia spróbować uratować bliską mu osobę i rusza w kierunku, w którym poleciał smok. Dość szybko spotyka Switch, łowczynię przygód, która, jak się okazuje, także poszukuje tego rycerza. Wcześniej wspomniany duży biust nie pojawił się w tekście bez przyczyny – otóż najwyraźniej nie jest to pierwsze takie porwanie i jest to cecha wspólna wszystkich pojmanych dziewczyn. Dodatkowo, gdy tylko spojrzy się na Switch oraz przebrnie przez ten początek, szybko staje się jasne, że w tej czytance pojawi się więcej różnych tego typu żarcików; będzie też trochę ledwo zakrywanej golizny. Nic gorszącego jednak się nie pojawi, a przynajmniej nie w kwestii seksu. Pojawi się za to kilka motywów z mroczniejszego podejścia to fantastyki, co mocno mnie zaskoczyło, bo nie spodziewałem się tego typu akcji. Ale takie nagłe zagranie grozą wyszło twórcom bardzo sprawnie i dobrze wpisało się w konwencję tej opowieści. Od tego momentu czytałem już w pełni wciągnięty w tę niedługą, acz całkiem sprawnie napisaną historię. Scenarzystom nie brakowało pomysłowości na rozwinięcie akcji i utrzymywali mnie w ciągłym zainteresowaniu. Po przyzwyczajeniu się do wybranej humorystycznej konwencji w kilku miejscach nawet się uśmiechnąłem. Coś mi się jednak kojarzy, że w jakoś trzech czy czterech  miejscach akcja była trochę zbyt przeciągnięta lub naciągnięta, jednak ostatecznie całość zrobiła na mnie pozytywne wrażenie.

Porywacz i porwana.

Recenzję zacząłem od tego, że to grafika przyciągnęła moją uwagę do Queen Beast. Trudno znaleźć więcej informacji o developerach, ale nie wygląda na to, żeby pochodzili z Japonii. Mimo to Scribbler (artystka nie jest zbyt aktywna online, z tego co wyczytałem) bardzo dobrze poradziła sobie z nawiązaniem do japońskiej kreski. Ile to razy widziałem w grach bieda rysunki osób, które albo nie potrafią rysować, albo jeszcze nie osiągnęły odpowiedniego skilla, a mimo to tytuły z ich pracami są płatne. To, co zrobiła Scribbler, nieraz wprawi w większy zachwyt! Oczywiście jest kilka potknięć, jak dziwna anatomia rąk czy wydłużone sylwetki, ale generalne grafika sprawia bardzo dobre wrażenia. Trochę gorzej wypada przyjęta konwencja rozkładu grafik i ramki dialogowej, ale da się do tego przyzwyczaić. Na plus też zasługuje czcionka – mimo że jest stylizowana, to jednak jest czytelna. Najwięcej moich zastrzeżeń budzi oprawa dźwiękowa, co nie znaczy, że jest słaba. W przypadku muzyki jest nawet całkiem dobra. Większość utworów dobrze kręci się w klimatach średniowiecznego fantasy, gdy chodzi o spokojniejsze nuty. Dobrze też grają dźwięki, które mają podkreślać grozę. Niestety słabiej wypadają kawałki w sytuacjach bardziej dynamicznych, ponieważ znajdują się w nich niepasujące już do konwencji instrumenty, jak automat perkusyjny. Najsłabszą częścią audio jest jednak większość efektów dźwiękowych, które są jakieś takie płaskie. Szczególnie kiepsko brzmią wszelkie te, które mają podkreślać humorystyczne sytuacje.

Przykład uwspółcześnionej humorystycznej mimiki, który na początku gryzie się ze stylem graficznym.

Queen Beast zaskoczyła mnie właściwie pod każdym względem. Zaczęło się od wysokiej jakości grafiki, jak na produkt niezależny nawiązujący do animcowej kreski, a na całkiem sprawnie poprowadzonej fabule skończyło. Jest w tej pozycji kilka potknięć, które przynajmniej częściowo wychodzą z niedoświadczenia zespołu, lecz w ostatecznym rozrachunku wrażenia z obcowania z grą są zdecydowanie pozytywne. Aż dziwne, że tytuł został udostępniony przez envelope za darmo, spokojnie mogli sobie za niego policzyć chociażby kilka dolców, żeby zwrócić sobie koszty. Być może po dopieszczeniu tytułu i zebraniu pozytywnych recenzji tak się stanie (o ile ktoś w ogóle coś takiego praktykuje) i myślę, że będzie to dobry ruch. Już teraz Queen Beast jest grą, za którą warto zapłacić, żeby się z nią zapoznać, więc za darmo tym bardziej warto się z nią zapoznać i dać twórcom znać w recenzjach na Steamie, co o niej myślicie.


Polecamy


Producent: envelope
Wydawca: envelope
Data wydania: 6 grudnia 2022 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 1,38 GB
Cena na Steamie: bezpłatna

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *