Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon

A gdyby tak oddać zrobienie gry o Bayonetcie studiu indie?

Wątpię, żeby PlatinumGames to rozważało, ale podczas ogrywania Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon trudno nie pomyśleć, że tak właśnie było. Bayonetta jest serią szybkich gier akcji przedstawionych w pełnym 3D z dużą liczbą przerywników filmowych, natomiast Origin poszedł w zupełnie inną stronę. Przede wszystkim historia skupia się na młodej Cerezie, która dopiero uczy się wiedźmowych sztuk. Poza tym akcja toczy się w okresie, gdy jej już długo osadzona w więzieniu matka ma zostać zesłana w jeszcze głębsze lochy… I to właśnie napędza młodą Bayo – musi dać z siebie wszystko, by włamać się do więzienia i ostatni raz spotkać się z rodzicielką. Na jej szczęście pewnego dnia we śnie przychodzi do niej chłopiec, który twierdzi, że w pobliskim lesie znajduje się źródło mocy, które pozwoli dziewczynce osiągnąć cel. Problem tylko w tym, że las Avalon jest pełny wróżek, które są bardzo niebezpiecznymi stworzeniami. Na szczęście Cereza akurat przechodziła trening z przyzywania demonów. Co prawda nie udało się to za pierwszym razem, ale determinacja wygrała i podczas kolejnej próby wprost z piekła przybył demon, który później przyjął imię Cheshire. Z takim wsparciem młoda bohaterka wyrusza w głąb lasu, by posiąść wielką moc!

Tak w skrócie zaczyna się Cereza and the Lost Demon. Jednak już z tego początkowego kawałka historii na pewno wyłapaliście, że gra bardzo skupi się na rozwoju Cerezy. Znajdziemy tu nawiązania do kilku rzeczy, które przewinęły się w fabule wiedźmowej trylogii, kilka nawet zostanie wyjaśnionych. Poza tym sporo różnych innych, nawet mniejszych elementów, jak kary, sadyzm wróżek czy radość z tego, że demon zmasakrował przeciwnika daje szczególny wgląd w początki przyszłej najseksowniejszej wiedźmy. Pod tym kątem produkcja jest nie lada gratką dla fanów Bayonetty.

Jednak osoby, które nie miały z nią jeszcze do czynienia nie muszą czuć się odrzucone. Opowieść została przekazana w formie baśni, więc wszystko, co jest potrzebne do zrozumienia tej produkcji, zostało od początku do końca wyjaśnione i nie trzeba znać późniejszych wydarzeń. Po prostu jest to osobna historia, którą twórcy postanowili jeszcze bardziej przybliżyć nam znaną już postać. I w tym miejscu warto odnotować, że zmiana kierunku formy wizualnej i sposobu opowiadania historii była świetną decyzją. Jak już wspomniałem, wszystko zostało zaprezentowane w formie baśni. Ale nie tylko o idę tej formy przekazywania historii chodzi, ale nawet jej prezentację. Wydarzanie oglądamy na kartach księgi, na której obok słów pojawiają się lekko animowane obrazki. Co prawda każda postać wypowiada kwestie swoim głosem, ale opis zdarzeń czyta nam narratorka o babcinym głosie, co tworzy pierwszorzędny klimat czytanej na noc bajki. W przypadku Bayonetty 3 wielu graczy, w tym ja, narzekało na rozwój fabuły. Tu podejście twórców było zupełnie inne i otrzymaliśmy w pełni rozplanowaną i rozpisaną opowieść, która idealnie pasuje do przyjętej konwencji. Pojawia się walka z przeciwnościami losu, podejmowanie trudnych decyzji czy zawieranie przyjaźni. Poza tym podczas eksploracji znajdziemy bardzo obszerną liczbę informacji na temat Avalonu, które są dość ciekawe w czytaniu. Nawet uwalniane po drodze duszki mają całkiem spore opisy swoich historii i charakterów. Śledzenie tego wszystkiego było bardzo przyjemne.

Początek gry rozwija się dość wolno, co odczuło wiele osób, które spróbowały dema. Najczęstsze narzekania kręciły się wokół nudy. Bayonetta Origin nie jest przygodami wiedźmy, jakie znamy. Cereza dopiero zdobywa moc i nie ma też żadnego konkretnego przeciwnika, z którym już od początku musi się mierzyć. Jest młoda i relatywnie wciąż słaba, a jej celem jest eksploracja nieprzyjaznego lasu. I to właśnie ta eksploracja jest tu kluczowym elementem.  Mapy aż kilkunastu różnorodnych części lasu są dość skomplikowane, na co wpływa  kilkupoziomowość, przeplatanie się ścieżek i wiele ukrytych przejść. Na dodatek jest to metroidvania, więc dużo miejsc jest niedostępnych, dopóki nie zdobędziemy odpowiedniej mocy. Gdyby komuś zależało tylko na przejściu fabuły, wtedy sprawa jest prosta, ponieważ ciągle widzimy trop, za którym należy podążać. Prawda jest jednak taka, że trzeba choć trochę posznupać, ponieważ od tego zależy rozwój mocy Cerezy i Chesire’a. W całej masie skrzyń znajdziemy dodatkowe kryształy i płatki, które są do tego bazą. Jednak część skilli wymaga posiadania specjalnych owoców i pereł, a te są dobrze ukryte. Grę skończyłem z 82% odkrycia, ponieważ podobało mi się zaglądanie w różne zakamarki, ale też kilka razy się zgubiłem (mapa jest średnio pomocna) i trochę trwało, zanim docierałem do jakiegoś obozowiska. I myślę, że nawet gdybym miał czas, to jednak nie chciałoby mi się zbierać wszystkiego w tej konwencji.

Eksploracja jest o tyle ciekawa, że możemy w tym samym czasie prowadzić zarówno Cerezę, jak i demona. Lewa część pada odpowiada za sterowanie wiedźmą, a prawa demonem. Każde z nich ma inne zdolności i tylko dzięki łączeniu ich możemy pokonywać różne przeszkody terenowe. Platformówki tu nie ma, ale jest kilka elementów zręcznościowych oraz trochę myślenia. W przypadku główkowania nie mam na myśli chwil, gdy tylko przesuwamy dźwignie, ale te gdy trzeba wymyślić, co zrobić wiedźmą, a co kotem, aby ruszyć dalej. Dobrym przykładem jest zaczarowanie rośliny puszczającej latający kwiat, który Chesire może złapać lianą i przeciągnąć w inne miejsce. Nie ma tu nic zbyt skomplikowanego, ale rozkminianie tego daje trochę radości. Kumulacją tego podejścia jest kilka tzw. Tír na nÓgów (nazwa pochodzi z mitologii irlandzkiej, jak się właśnie dowiedziałem z googla), czyli specjalnych miniświatów, gdzie albo musimy walczyć, albo rozwiązywać zagadki i unikać pułapek. Tych drugich niestety jest mało i właściwie już w połowie gry przestają się pojawiać, co zostawia nas z mniej interesującą wersją, gdzie tylko rozwala się kolejne wróżki. Pomysłowość, jaką twórcy się tam wykazali skończyła się za szybko albo budżet je uciął… W każdym razie szkoda, że nie było więcej tych bardziej rozwiniętych.

O ile sterowanie dwiema postaciami jednocześnie nie sprawia zbytnich kłopotów w trakcie biegania po lesie (trafiłem na jedno bardziej wymagające miejsce), tak podczas walki bywa to czasem wyzwaniem. Szczególnie odczuwa się to podczas zestawów wrogów w Tír na nÓgach, bo czasem Cereza gubi się pomiędzy nimi. Dodatkowo problematyczne dla części graczy (w tym i dla mnie) będzie prowadzenie dwóch postaci niezależnymi gałkami. Co zabawne, czasem prościej było przywołać z powrotem demona, zamiast próbować kierować obojgiem, także w trakcie walk. Poziom trudności, który dostajemy na początku jako normalny, nie jest jednak dodatkową przeszkodą. Cereza z czasem zbiera dość dużo życia, a ataki nie zabierają go jakoś dużo i nawet przy bossach zwykle nie trzeba się leczyć (tylko raz na jednym umarłem). Zwykłe potyczki niestety gdzieś tak w 3/4 gry stają się trochę monotonne, bo głównie polegają na krępowaniu wrogów mocą wiedźmy, a potem trzaskaniu ich atakami demona. Mogę jednak oddać twórcom, że jak zwykle w grach z tej serii przez dłuższy czas są nam przedstawiane kolejne nowe typu wrogów, co cieszy. Na bossów też narzekać nie mogę, bo choć pojedynki z nimi nie były jakieś wymagające, tak sama walka zwykle była ciekawie zaprojektowana. Szczególnie końcowe walki zwracają na siebie uwagę, bo są jakby wstępem do tego, co widzimy potem w głównej serii. I jest to jeden z tych smaczków, o których wspomniałem wcześniej. Problematyczna może być jednak ostatnia walka, gdy zapomni się namieszać flaszek z życiem… Może gdyby gra zapamiętała przy checkpoincie, ile miałem wtedy uzdrawiaczy, pokonałbym go bez kombinowania. Jednak mimo dziewięciu kwiatów życia nie dałem rady i żeby nie powtarzać większej sekcji, musiałem w menu trochę zmienić ustawienia, jak ilość odnoszonych obrażeń. Po nich już poszło bez leczenia, ale trochę na styk.

Akwarelowa oprawa wizualna z dodatkiem psychodelii  jest bardzo ładna i zdecydowanie pasuje do stylistyki baśni. Różnorodne części lasu nie pozwalają znudzić się widokami, podobnie cieszą Tír na nÓgi, póki są bardziej rozwinięte. Poza tym końcówka jest dość efektowna i wchodzi w styl trylogii. Trochę czasem zawodzi kamera, zbyt późno się przesuwając. Widać też, że Switch nie wyrabia już nawet z taką grą. Na szczęście podczas ruchu i walk nie zauważyłem spowolnień, ale zasięg rysowania teł czy ewidentne doczytywanie elementów po np. wyjściu ze scenki jest bardzo widoczne. Grałem zarówno na handheldzie, jak i doku i gra w obu przypadkach właściwie działa tak samo. Natomiast w przypadku części dźwiękowej jest świetnie jak zawsze. Utwory towarzyszące wydarzeniom, walkom i eksploracji idealnie pasują do tego baśniowego świata, nieustannie ciesząc uszy. Bardzo dobrze wypadł też angielski dubbing (miałem sprawdzić japoński, ale jakoś się nie złożyło). Głos młodej Bayo jest bardzo brytyjski i bezczelny, ale większą uwagę zwraca narratorka. Jak już wspomniałem, ma raczej babciny głos i świetnie pasuje do osoby czytającej bajkę. Co więcej, czasem zmienia głos, dostosowując się do innej postaci, chociażby wszystkich linii Cheshire’a.

Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon nie jest grą dla wszystkich. Przede wszystkim trzeba lubić lub tolerować tytuły, w których nie ma tylko szybkiej akcji. Trzeba też mieć zacięcie do eksploracji. Jeżeli ktoś lubi grać w indyki, które od razu przychodzą na myśl po spojrzeniu na screeny, to poczuje się jak w domu. Wspaniale wykreowany świat pełen tajemnic do odkrycia zachwyca, a forma przedstawienia historii utrzymuje w zainteresowaniu. Walki nie są tu aż tak ważne i przez większość gry są raczej proste, ale nie można im odmówić pomysłowości i są one wstępem do prawdziwego końcowego wyzwania, jakie znamy z przygód dorosłej Cerezy. A co z osobami, które nie przepadają za takimi pozycjami? Cóż, myślę, że prawdziwi fani Bayonetty wciągną się w opowieść o pochodzeniu wiedźmy, ponieważ jest to interesujący dodatek do jej historii, w którym można znaleźć sporo smaczków. Moim szczęściem jest to, że i jestem fanem Bayo, i lubię takie indyki, więc przez większość czasu po prostu dobrze się bawiłem. Jednak jeżeli komuś zależy tylko na akcji, to powinien odpuścić ten tytuł. Sam spędziłem z Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon ponad 15 godzin i ją…


Polecamy


Serdecznie dziękujemy ConQuest Entertainment
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: PlatinumGames
Wydawca: Nintendo
Data wydania: 17 marca 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 3,2 GB
Cena: 249,80 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *