Witchy Life Story

Nie ma to jak gra, która ma wpisywać się w nurt cosy gaming… a irytuje bardziej niż niejeden nieudolny soulslike.

Żeby nie było – nie ze względu na poziom trudności. Wręcz przeciwnie, ale do tego dojdziemy za chwilę. Witchy Life Story zaczyna się świetnie, czyli uroczym kreatorem postaci wyglądającym podejrzanie podobnie do tych z Picrewa. Paszport lewaka obroniony z miejsca – można wybrać wszystko: zaimki, figurę, kolor skóry (tylko ciuchów pozwalających na większy zakres ekspresji płciowej brakuje). Stworzoną dzięki temu wszystkiemu wiedźmą przystępuję do rozgrywki i okazuje się, że… główna bohaterka/główny bohater jest nieznośny. Dosłownie. To wcielenie rozpieszczonego dzieciaka mającego głęboko w dupie wszystko dookoła niego. Każde słowo, które wypowiada, wywołuje we mnie ciary żenady. Ale dobra. Głęboki wdech, myślę sobie, to uzasadnione fabularnie, nie może tak być wiecznie, i może przynajmniej mechanika czarowania będzie dobra…

Główna bohaterka to wnuczka wiedźmy z elitarnego rodu, która poza swoją babcią oraz krukiem-chowańcem za wiele z ludźmi do czynienia nie ma, a oczekiwania rodziny nie do końca zgadzają się z jej podejściem do życia. Zostaje zatem wysłana do małej wioski Flora na szkołę życia – tj. do pomocy w przygotowaniu festiwalu wiosennego w dwa tygodnie, przy okazji ma też naprawić wszystkie problemy członków lokalnej społeczności. Małe oczekiwania, nie ma co. A że bohaterka chce się stąd jak najszybciej zmywać, to popełnia jedną złą decyzję za drugą, ale uczy się na błędach dzięki Szczerym Relacjom z innymi. Witchy Life Story to zatem krótka opowieść o tym, jak stać się z dnia na dzień lepszym człowiekiem.

Sama rozgrywka jest bardzo prosta i powtarzalna. Typowy dzień wiedźmy zaczyna się od przejrzenia otrzymanych zleceń. Później trzeba pójść do ogródka, aby zebrać zioła i kwiaty, które przydadzą się do tworzenia magicznych olejków i eliksirów. „Ogrodnictwo” jest banalne – parę tapnięć, żeby zebrać, potem jeszcze kilka, żeby podlać; można też powyrywać chwasty, żeby je skompostować je na nawóz pozwalający przyspieszyć wzrost kwiatów (rzecz jest jednak totalnie niepotrzebna, bo po paru dniach mamy już duży zapas wszystkich materiałów – to samo tyczy się pieniędzy, które otrzymujemy za zlecenia, a których zasadniczo nie ma na co wydawać). Kolejnym krokiem jest stworzenie magicznych przedmiotów – z listów „wyczytujemy” intencję i potrzeby nadawcy, a potem zgodnie z magiczną księgą dobieramy odpowiednie składniki. Gra nie pozwala w żaden sposób się pomylić ani nie daje jakiegokolwiek pola do pogłówkowaniu przy tworzeniu eliksirów, więc robota jest rutynowa i szybko się nudzi.

Po załatwieniu sprawunków pozostaje zrobić codzienną rundkę po wiosce. Zasadniczo każdego dnia musimy porozmawiać z każdym z sześciu NPC-ów, co też robi się dość monotonne. Lubię visual novele, ale w tym przypadku ani dialogi, ani postaci specjalnie nie chwyciły. Najgorszy jest jednak fakt, że twórcy oferują wybory opcji dialogowych, które nie mają żadnego znaczenia. Co więcej, bardzo często nie chciałam wybierać żadnej z możliwych opcji, bo wpływ na charakter bohaterki jest zerowy. Wiem, że gra miała przedstawiać wewnętrzną podróż protagonistki, więc musiała najpierw być nieznośna i niedojrzała, ale można było stworzyć takiego rozpieszczonego dzieciaka, którego da się polubić lub przynajmniej zrozumieć. Obdarować odrobiną poczucia humoru. Stworzyć teksty, które są raczej sprytnie uszczypliwe, a nie wredne. No ale tak się nie stało, więc czyta się to ciężko. Jedynym w sumie elementem, na który gracz ma wpływ, to wybór opcji romansowej (co ma jakieś tam swoje odbicie w zakończeniu, ale też nie odgrywa zbyt wielkiej roli). To też zresztą mnie dziwiło, bo niektóre opcje dialogowe są zaznaczone jako „romansowe”, a wolałabym je wybrać po prostu platonicznie.

Losy mieszkańców wioski nawet potrafią wciągnąć, ale same ich charaktery nie zachwycają. Jason to chłopak typu golden retriever: sympatyczny, charyzmatyczny, uroczy, ale trochę brakuje mu pewności siebie. Devon jest typowym przykładem nieśmiałej, ale kreatywnej i wrażliwej osóbki, a Niesha to charyzmatyczna artystka, która nie boi się być bezpośrednią. Ciekawsze wydawały mi się już historie starszych mieszkańców wioski – małżeństwa perfekcjonistycznego piekarza Jeana oraz niepotrafiącej odmawiać ludziom pracoholiczki Mel, czy sołtyski wioski Ruth, wypierającej swoje problemy. Nie są to najgorsi towarzysze growej podróży, ale zabrakło im pogłębienia, dzięki któremu ciekawiej prowadziłoby się z nimi relacje. Sama historia Wewnętrznej Przemiany zdecydowanie do mnie nie przemówiła. Polega bowiem na tym, że w środku fabuły dzieje się Konfrontacyjne Wydarzenie, po czym charakter głównej bohaterki i nastawienie mieszkańców zmienia się o 180 stopni. Pokazanie płynnego procesu zmiany? Nieee, po co to komu. Zamiast tego lepiej przemycić trochę pop-psychologii/pop-ezoteryki i pokazać graczowi, jak afirmować, manifestować, medytować i interpretować tarota (a przynajmniej cztery karty; gdyby było więcej, to by przynajmniej byłoby to interesujące).

Warto jednak pochwalić oprawę graficzną – jest stosunkowo urocza, kolorowa i baśniowa. Zwłaszcza projekty eliksirów potrafiły zachwycić (niestety gra nie pozwalała mi zrobić screenów), ale i postacie, i całe wioskowe  otoczenie wyglądają sympatycznie. Muzycznie w tle coś tam sobie plumka, lecz raczej nie zwraca na siebie uwagi.

Witchy Life Story to ok. 3-godzinna pozycja, która być może broniłaby się jako darmowa gra mobilna, ale w obecnym kształcie nie zasługuje na polecenie. Prosta historia wewnętrznej przemiany oraz nieskomplikowany crafting mógłby być przyjemny, gdyby nie fatalne napisanie głównej postaci, średnie poprowadzenie wątków pobocznych oraz ekstremalnie powtarzalna formuła rozgrywki. Szczerze, nawet jeśli to nie jest fatalna gra, to nurt cozy gaming jest teraz na tyle popularny, że jest masa znacznie lepszych pozycji, w których można przebierać.

Zrzuty ekranu pochodzą ze strony Sundew Studios


Omijać z daleka…


Serdecznie dziękujemy Sundew Studios
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Sundew Studios
Wydawca: Sundew Studios
Data wydania: 19. października 2023 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 1.2 GB
Cena: 78 PLN


Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *