Evenicle (18+)

Po czytanym porno przyszła pora sprawdzić pornoRPG!

Najwyraźniej wykonałem tak dobrą robotę przy recce How a Healthy Hentai Administers Public Service!, że Manga Gamer zaproponował mi dostęp do innych swoich gier. Sprawdziłem, co firma wydała na Steamie i szybko (obok mrocznych elfek, to może kiedyś), rzuciło mi się w oczy Evenicle. Wcześniej ten tytuł zwrócił moją uwagę w sklepie wydawcy, a to dlatego, że grafika wyglądała bardzo znajomo. Bardzo lubię serię Senran Kagura, więc kreskę Nana Yaegashiego mam opatrzoną i tak, on też stworzył rysunki do Evenicle! Szybko sprawdziłem w necie, jak gra radzi sobie na Linuksie i okazało się, że prawie bezproblemowo. Poprosiłem o kopię i po spokojnie 50 godzinach grania mogę Wam ten tytuł polecić.

Efektem ubocznym był seks międzygatunkowy.

Akcja Evenicle została osadzona w świecie fantasy, który w znacznej mierze został zbudowany na poprzekręcanych różnych mitach i wiarach z naszej rzeczywistości. I tak, na przykład, bogini Ewa, która stworzyła całe życie, stworzyła też przykazania, tyle że naprawdę są egzekwowane. Jednym z ważniejszych jest to dotyczące seksu – jeśli para odbędzie stosunek, wtedy na ich palcach pojawią się złote obrączki. Natomiast jeśli ktoś będący w małżeństwie zdradzi czy nawet zostanie zgwałcony, na palcu pojawi się czarny pierścień. Taka osoba zostaje wypędzona z miasta i zmuszona do życia poza prawem. Oczywiście rodzi to dodatkowe problemy, o czym scenarzyści nie zapomnieli i sprawnie manewrują tymi konsekwencjami przez całą historię. Pojawia też chociażby legenda o królu Arturze, tyle że dwunastu rycerzy zastąpiono dwunastoma smoczycami.

Oczywiście wszystkie zasady można w jakiś sposób pominąć. Gdyby ktoś chciał uprawiać legalny seks z innymi kobietami rasy ludzkiej (bo jest też rasa, w której są same osobniczki płci żeńskiej i z nimi można to robić bezkarnie), wtedy może zostać rycerzem. Nie jest jednak tak prosto uzyskać kolejne awanse, a to one dają opcję posiadania do dziesięciu żon! I w tym momencie na scenę wchodzi nasz protagonista – Aster. Chłopak żył sobie spokojnie na maleńkiej wyspie. Sąsiadami byli właściwie sami starzy ludzie i poza nim jedynym wyjątkiem pod kątem wieku były jego dwie przyrodnie siostry. Nic więc dziwnego, że pełny pożądania Aster chciał być z nimi. Sęk w tym, że nie mógł wybrać tylko jednej z bliźniaczek, o nie, chciał być z obiema. Na jego szczęście Kyou i Kinou miały sporą wiedzę o świecie, więc uświadomiły młodzieńca o opcjach. Niewiele myśląc, na drugi dzień wskoczył do morza, by popłynąć wpław na kontynent i zostać rycerzem! Jednak pod koniec zabrakło mu pary, stracił przytomność, a woda wyrzuciła go na brzeg.

Gdy tylko odizolowany wcześniej od świata Aster dowiedział się prawdy o podłości niektórych ludzi, był słusznie oburzony.

W takich oto kuriozalnych okolicznościach zaczyna się przygoda i przez całą jej długość nie brakuje w niej wątków komediowych. Humorem są przesiąknięte dialogi i rysunki, są zabawnie zaprojektowane potwory czy absurdalne postaci. Również seks jest w znacznej mierze pokazany w wesołym tonie. Jednak sam rdzeń historii jest dość poważny, ponieważ znowu i klasycznie trzeba uratować świat. Chociaż to Astera nie interesuje, on tylko prze na przód i robi, co musi, by wbić wyższą rangę rycerza. Jednak nie można mu odmówić tego, że jest też po prostu dobrym kolesiem, który lubi pomagać innym i zwalczać niesprawiedliwość. Muszę przyznać, że chłop jest jednym z sympatyczniejszych męskich bohaterów z japońskich RPG, z którymi miałem do czynienia. Widać to jeszcze dobitniej przy złowrogiej grupie zwyrodnialców, którą musi zwalczyć wraz ze swoimi zbieranymi po drodze żonami.

Mimo że świat przedstawiony jest luźniejszą, kolorową kreską, to jest w nim dużo mroku, który w dość sporej mierze wynika z bardzo rygorystycznych reguł Eve. Są one bezpośrednio powiązane z motywacjami wrogiej organizacji, a także z konsekwencjami niezastosowania się do nich. W związku z tym scenarzyści ciągle balansują pomiędzy lekkoduszną częścią związaną ze związkami Astra i ohydztwem, z którym spotyka się nasza gromadka. W związku z tym eksplorowane są motywy pożądania nie tylko seksualnego, ale też pycha czy obżarstwo, które mają tragiczne konsekwencje dla ofiar.

Oczywiście nie mogło zabraknąć macek. To jednak nie jest najgorsze, co spotka Natal. I to nawet mimo tego, że według opisu macka rozerwała jej odbyt, że aż było słychać.

W tym momencie możemy przejść do części porno gry. Scen z seksem jest masę i każda jest  okraszona jeszcze większą ilością dialogów. To mnie nadal zaskakuje w tych grach – ile twórcy mają pomysłów na rozmowy w trakcie seksu! Poza nimi jest też sporo opisu tego, co się dzieje i to nieraz z perspektywy nawet kilku podmiotów – uprawiający i jeszcze narracja. Większość aktów miłosnych odbywa się między Asterem i innymi postaciami, ale bywają też różne bez niego. Jeśli nie są związane z jego partnerkami, wtedy wchodzimy w strefę mroku. O ile gwałty  zasadniczo są uzasadnione przez koncepcję świata, tak pojawiają się również sceny ostre i odpychające, szczególnie, gdy biorą w nich udział potwory… Jednej, najokrutniejszej i z najmocniejszą, wręcz horrorową grafiką pewnie długo nie zapomnę… Nie spodziewałem się tego po tej grze i twórcy pewnie taki właśnie mieli zamysł z tą szokującą sceną. A potem dopieprzyli jeszcze jedną chorą akcją. Z jednej strony chcę napisać, jak walnięty był motyw przewodni, z drugiej byłby to istotny spoiler z drugiej połowy gry. Innym problemem jest najmłodsza żona Astera – Gurigura. Wszystkie pozostałe są pełnoletnie, a ona jedna ma jakoś trzynaście lat. Jest jak młodsza siostra, choć bardzo dużo przeszła w swoim młodym wieku przez szkolenie w akademii swego rodzaju zabójców wojskowych. Jako postać została dobrze przemyślana, ale stosunki z nią to było dla mnie za wiele, żeby czytać dialogi w ich trakcie, więc wszystkie pomijałem. Szkoda tylko, że nie dało się przeskoczyć całej sceny, jedynie przewijać tekst z wiszącym na ekranie obrazem… Ech, Japonia. Tak więc czujcie się przestrzeżeni.

Jeden z bossów po przemianie przez brak kontroli nad swoim pożądaniem.

Mimo całego dodanego do gry seksu główna fabuła trzyma poziom. Oprócz wątku głównego związanego z likwidacją zagrożenia ze strony złej organizacji, jest też sporo dodatkowych smaczków. Dowiadujemy się na przykład o tym jak został stworzony ten świat, o jego dziwnych regułach, a także poznamy bliżej różne interesujące postaci. O Gurigurze już wspomniałem, ale pozostałe żony też mają dość ciekawe historie, szczególnie Kath. Zwracają też na siebie uwagę osoby drugoplanowe, które mają różne motywacje i budują dodatkową ciekawą otoczkę, która motywuje do ich poznania. Za przykład niech posłuży para włóczęgów, której z automatu się pomaga, mimo że to rzecz opcjonalna. Sceny seksu z kolei dzielą się na dwa rodzaje. Dodatkowe, które wywołujemy, wracając do domu, żeby spędzić czas z którąś z żon, oraz fabularne. Z fabularnych, jak już wspomniałem, kilka jest powalonych, a reszta wchodzi z tonem humorystycznym i są powiązane z kreatorką świata. Cały ten miks tworzy interesującą całość, którą chce się poznać. I głównie z powodu nawału tekstu do przeczytania spędziłem z Evenicle tyle czasu, a i tak pod koniec już pomijałem wszelkie związane z podnoszeniem zażyłości z partnerkami. Gdyby wyciąć z tej produkcji część RPG, byłaby to udana visual novela.

Ekran walki – trochę upierdliwie rusza się kurosem za pomocą analoga, gdy gra się na osobnym padzie. Track pad za to się spoko sprawdza, działa też dotyk, chociaż czasem pacanie w wybranego potwora nie łapało.

Dwie strony tekstu w Wordzie, a ja jeszcze nawet nie wspomniałem o RPG. Twórcy wyszli z założenia, że nie będą nas zasypywać masą mechanik i wybrali prostsze opcje. Przede wszystkim nasza drużyna będzie w ostatecznej formie składać się z pięciu osób – Astera i czterech żon. I jest do bardzo dobry pomysł, bo nie musimy tracić czasu na levelowanie pozostałych postaci, a także dobrze odbija się to na prezentacji postaci w części fabularnej. Nie ma też za dużo roboty z ekwipunkiem, po prostu wystarczy kupować nowy i szukać skrzyń czy wygrywać walki, żeby dostać coś nowego. Szkoda tylko, że nie ma lepszej mechaniki sprzedaży, bo klikanie wszystkiego po kolei jest trochę upierdliwe. Więcej zabawy jest ze zdolnościami, które nie dość, że w większości przypadków musimy znaleźć, to jeszcze odpowiednio rozdysponować na nie punkty. A skille, które wybierzemy, czy to pasywne, czy aktywne, będą miały spore znaczenie, szczególnie przy niektórych większych przeciwnikach. Poziom trudności walk nie jest jakiś wysoki i jeśli tylko ktoś lubi zwiedzać mapy, to ekipa powinna być zawsze odpowiednio mocna na to, co trzeba zwalczyć, w tym także bossów. Wyjątkiem są wielkie potwory, których jest kilkanaście, bo do nich można podejść tylko z odpowiednim poziomem i także konkretnymi skillami. Same walki są dość prostolinijne – mamy do dyspozycji atak zwykły, zdolności, obronę i użycie przedmiotów. Z każdą turą odzyskujemy punkt akcji, potrzebne do aktywacji skilli i można ich mieć maks pięć. Gdy się już wciągniemy w grę, łatwo tym zarządzać. Jednak to, co nie jest łatwe, to leczenie. Przedmiot do tego przeznaczony jest cholernie drogi i bez nieustannego grindu kasy trudno go używać, więc się go oszczędza. Z kolei zdolności lecznicze mają tylko Riche i Kath, a z racji limitu użycia i kosztów punktów akcji, nie da się z nich ciągle korzystać. Bywało więc, że niektóre walki wygrywałem z ostatnią postacią, szczególnie pod koniec, ponieważ prościej było się teleportować niż biegać i po drodze walczyć. W części gameplayowej nie ma więc nic nadzwyczajnego, ale tworzy dobre uzupełnienie do fabuły.

Bieganie po mapie ma taki trochę retro vibe.

W kwestii wizualnej w przypadku rysunków nie ma na co narzekać – Nan Yaegashi zrobił świetną robotę w swoim stylu. Dodatkowym bonusem było obejrzenie jego pracy pociągniętej o krok dalej. Seks jest przedstawiony jako statyczne obrazki, które zaliczają kilka małych zmian, czy to przez zmianę mimiki, czy otworzenie kobiecych kroczy (jakkolwiek dziwnie to brzmi), nie wspominając o oblaniu wszystkiego wokół spermą (a Aster ma spust, i to wielokrotny, nie to co my szaraki 3D). Część graficzna przypadająca na RPG jest dość prosta, podobnie modele wrogów, ale dość starannie i na Decku przy najwyższym ustawieniu tekstur prezentują się w porządku. Muzyka natomiast jest raczej średnia. Część utworów dobrze splata się z raczej wesołą częścią gry, pojawiają się też cięższe tony, gdy sytuacja jest groźniejsza. Wszystko to jednak w znacznej części jest zagrane na wirtualnych instrumentach, co po prostu słychać. Najgorszą jednak częścią podkładu muzycznego jest brak cięższych nut w scenach z ostrzejszymi scenami, jak gwałty. Chyba w każdym, poza jednym czy dwoma groteskowymi, podkład był z tych luźniejszych, co kompletnie psuło odbiór trudnej sytuacji ofiar. Świetnie za to wypada japońskie aktorstwo głosowe, w szczególności kobiet. I jak zwykle nie rozumiem, dlaczego protagonista nie dostał głosu… Śmieszną ciekawostką jest też to, że przez cały czas wydawało mi się, że Riche dostała głos od aktorki grające Louise z „Zero no Tsukaima”, ale nie, po sprawdzeniu okazało się, ze nie.

Jeśli chodzi o działanie Evenicle na Steam Decku, to zasadniczo wszystko dobrze śmiga (poza licznikiem czasu, ale to może być wina plug-inu do pauzowania gier). Nic się nie wiesza, bateria starcza na jakieś sześć godzin, jak nie więcej. Jedynym konkretnym problemem jest odpalanie gry. Niezależnie od użytego Protona, z każdym odpaleniem na nowo, trzeba zaznaczać w menu config tryb zgodności (co zabawne, jest tam niezalecany). Problematyczne jest to dlatego, że widać tylko kawałki menu podświetlone przez kursor, ale gdy już się załapie, gdzie to jest, to leci się już na pamięć. Poza tym trafiłem na dwa błędy – pierwszym jest brak audio w openingu oraz czasami kursor potrafi zejść poza ekran gry i wtedy trzeba podsunąć go wyżej ekranem dotykowym. Gra działa z zewnętrznymi padami, więc wystarczy sobie zmapować przyciski według potrzeb. Swój do Decka wysłałem na Steama pod nazwą „Controller by Quithe”.

Może na obrazku nie widać dobrze, że penis Astera wbił się w Kath, ale jej mina zdradza wszystko.

Gdy wybierałem Evenicle do ogrania nie sądziłem, że zajmie mi tyle czasu oraz że tak wciągnie. Twórcy bardzo dobrze zbalansowali prowadzenie fabuły i jej wątków pobocznych z RPG oraz przeplataniem tego wszystkiego scenami seksu. I te ostatnie, jak są istotną częścią gry oraz jest ich sporo, nie przytłaczają, dzięki czemu stają się po prostu elementem składowym produkcji. Kilka rzeczy mi tu nie grało, jak podejście do leczenia, stosunki Astera z Gurigurą czy nieszczęsny brak dostosowania muzyki do dramatycznych wydarzeń, jednak w perspektywie całości bawiłem się z Evenicle przednio. Przedstawiony świat jest intrygujący, komiczny, ale też mroczny. Bardzo dobrze wypadają postaci, w tym nawet większość drugo- i trzecioplanowych. Część RPG może i nie robi szału swoją prostą konstrukcją, ale jednak potrafi czasem dać jakieś wyzwanie. Natomiast mapa, po której podróżujemy, i lokacje, choć też bez szału w projekcie, jednak zachęcają do eksploracji i szukania skrzyń i innych tajemnic (a trochę ich jest). Nawet byłem sam sobą zdziwiony, że pod koniec podchodziłem do próby ubicia każdego opcjonalnego dużego potwora i płynąłem statkiem po całej mapie, żeby odkryć ją na 100%. A i tak jeszcze kilka rzeczy było do zrobienia i musiałem się powstrzymać przed tym, bo czas mnie gonił. Jestem też gotowy sprawdzić drugą część. Tak więc…


Polecamy!


Serdecznie dziękujemy MangaGamer.com
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Alice Soft
Wydawca: Manga Gamer
Data wydania: 28 czerwca 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna (na USB)
Waga: 2,1 GB
Cena na Steam: 161,99 PLN

Zapraszamy także do przeczytania recenzji Evenicle II.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *