JDM: Rise of the Scorpion
Jeśli gra przy uruchomieniu prosi o aktualizacje sterowników i podpięcie zasilania, to wiedz, że coś się dzieje.
Swego czasu popełniłem Switchowy przegląd gier, które w jakiś sposób opierały się na drifcie. Większość to były totalne crapy, ale Steam Deck i handheldy oparte o Windowsa otwierają zupełnie nowe możliwości, jeśli chodzi o dostępność tego typu gier. Jedną z ciekawie zapowiadających się produkcji było polskie JDM: Rise of the Scorpion, która zadebiutowała 8 sierpnia z darmowym prologiem. Otrzymałem wcześniejszy dostęp do bety, więc czym prędzej pobrałem gierkę zarówno na Legiona Go, jak i Steam Decka.
Już miałem pisać, że gra działa tragicznie. Już oczyma wyobraźni w nagłówku wpisywałem “Unreal Engine 4 Crash Reporter”, bo gra częściej się wywalała niż działała poprawnie. Już szykowałem oceniaczkę. Ale przyszła premiera właściwa prologu i jest lepiej. Nie jest dobrze, ale jest lepiej.
Przede wszystkim gra jest wreszcie stabilna. Nie wywala do pulpitu przy byle włączeniu mapy czy wyjściu od mechanika. Przy zablokowaniu klatkażu na 30 i najwyższych dostępnych dla konsol poziomach mocy da się grać. Mam wrażenie że twórcy użyli FSR w wersji 1.0 (w skrócie – gra zmniejsza realną rozdzielczość, a następnie podbija ją sztucznie, by poprawić wydajność – a w tej chwili mamy już FSR w wersji 3.1), bo za jadącym autem ciągnie się powidok. Mimo słabej wydajności JDM nie wygląda też rewelacyjnie, ale wstydu nie ma. Najważniejszy element gry został jednak odpowiednio dopieszczony, bo jazda bokiem to czysta przyjemność.
Twórcy z Gaming Factory wiedzieli, co jest w ich grze najważniejsze i postawili mocny nacisk na drift. Jest on przyjemnie trudny – wymaga trochę przyzwyczajenia, natomiast nie ma też opcji by pokonywać ostrych zakrętów, mając 200 na liczniku, jak w Need for Speedzie. Z początku łatwo przegiąć i przykręcić bączka, ale da się to ogarnąć, odpowiednio manewrując gazem. Mapa jest dość mała, ale odpowiednio zróżnicowana – mamy wąskie uliczki miasteczka wymuszające dobre wejście w ostry zakręt, nie zabrakło też górskich serpentyn, które kuszą, by pokonać je leniwym, długim ślizgiem. Bardzo satysfakcjonujący jest pojawiający się na ekranie licznik punktowy, podbijany mnożnikiem i dodatkami za długi drift wykonany pod dobrym kątem.
Udostępniony fragment gry to właściwie rozbudowany prolog wprowadzający jedną z ważniejszych postaci w grze. Historia przedstawiona w ramach mangowych przerywników nie jest odkrywcza i szybko się ją zapomni, należy jednak zaznaczyć, że rysunki są bardzo ładne. Przygrywająca w tle muzyka też mnie nie porwała, ale może to być kwestia tego, że nie słuchałem jej zbyt długo – przejście tytułu zajęło mi mniej niż dwie godziny, a end-game to właściwie tylko jazda dowolna i ćwiczenia w szkółce jazdy. Auto można (a nawet trzeba) ulepszać u mechanika – dostępny tuning zarówno mechaniczny, jak i wizualny jest absolutnie podstawowy. Mi to wystarczy, ale entuzjaści chcieliby pewnie pogrzebać trochę głębiej. Twórcy chwalą się licencją Subaru i Mazdy, chociaż to tylko dodatki – głównym autem, z którym zaczynamy i które w zupełności wystarczy jest totalnie-nie-Nissan.
Nie licząc słabego stanu technicznego i optymalizacji (gdy pada deszcz, to nie da się jeździć) leży wiele innych rzeczy. Gra nie wspiera zapisów w chmurze, więc zapis musiałem przerzucać ręcznie między sprzętami. Na Legionie dostępne są tylko bardzo dziwne rozdzielczości – nie byłem w stanie wybrać 800p, w którym gra działałaby najlepiej. Fizyka zderzeń jest nierealistyczna, a najszybszym sposobem na pokonanie zakrętu nie jest drift, a odpowiednie oparcie się o barierkę. Pierwsze uruchomienie wymaga użycia myszki/ekranu dotykowego, bo jasności nie ustawimy. Nawet menu nie zawsze da się obsłużyć padami i trzeba raz kliknąć myszą by “załapało”. Sztuczna inteligencja wrogów bywa dziwna, a przeciwnicy potrafią odpalić niesamowite turbo i odrobić niemożliwe do odrobienia straty.
Za darmo to uczciwa cena, więc spróbować warto. Niekoniecznie natomiast warto to robić na handheldach, są one bowiem w tym momencie za słabe, by pociągnąć kiepską optymalizację JDM: Rise of the Scorpion. Jeśli natomiast macie trochę mocniejszego PC-ta, pobierzcie grę i dajcie sobie 15 minut, żeby po prostu pojeździć po mapie. Sam model driftu jest świetny i mam nadzieję, że do premiery pełnej gry problemy zostaną rozwiązane.
Trudno powiedzieć…
Serdecznie dziękujemy Gaming Factory
za udostępnienie wersji beta gry
Producent: Gaming Factory
Wydawca: Gaming Factory, 4Divinity
Data wydania: 8 sierpnia 2024 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 9 GB
Cena: Za darmo
Najnowsze komentarze