Dead Days (18+)
Czy napędzane bateriami zombie mają szansę?
W tym momencie pewnie zastanawiacie się, na co mają szansę. Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, ponieważ można spojrzeć na tę kwestię z kilku różnych stron i scenarzyści Dead Days zdecydowanie tak zrobili. Przede wszystkim przygotowali ciekawy koncept reanimacji zwłok i postarali się go zgłębić, ale też nie potraktowali po macoszemu postaci i za ich pomocą w udany sposób przekazali nam dylematy, jakie mogą stać przed ludźmi postawionymi w tak szczególnie niezręcznej sytuacji.
Akcja Dead Days zaczyna się w kontenerze transportowym. Jedna po drugiej budzą się tam kolejne osoby – dwie w okolicach trzydziestki i dwoje nastolatków. Nie znają się, ale szybko okazuje się, że coś ich łączy – wszyscy niedawno umarli. Następnie z chata w aplikacji na telefon, której sami nie zainstalowali, dowiadują się, że zostali wskrzeszeni. Aby trwać w ożywieniu, muszą zarobić na elektryczne paliwo, które napędza ich reanimowane ciała. Praca polega na zabijaniu „widm”, które są swego rodzaju odciskiem pozostawionym przez umierające w bólu istoty. Odcisk ten jest zbiorem elektromagnetycznych danych, które z czasem się degradują. „Widma” nie są niebezpieczne dla ludzi, poza tym nawet ich nie widzą. Inaczej kwestia wgląda u reanimowanych ciałach – osoby z nimi nie tylko widzą widma, ale są też w stanie je uszkodzić, z drugiej strony są również podatne na ich ataki.
Jeśli zastanawiacie się w tym momencie, jaki jest sens walki z widmami, skoro nie są niebezpieczne dla ludzi, wciąż mam odpowiedź. Otóż jest to test dla reanimowanych ciał, konkretnie sprawdzenia ich siły, zdolności regeneracji i tak dalej. Generalnie jest to jeden wielki eksperyment tajemniczej organizacji. Na szczęście twórcy Dead Days nie ograniczyli się jedynie do nakreślenia jej pomysłu. W ścieżce głównej, obok rozwijającego się romansu, dowiemy się więcej szczegółów o organizacji, jednak nie zobaczymy próby dotarcia do jej szczytu. W sumie jest to odświeżające, że akcja nie skupia się na problemie w skali globalnej, więc nie mamy do czynienia z kolejną pozycją o ratowaniu świata. Choć nie czeka nas głęboki nur w meandry organizacji, dzięki pomysłowości scenarzystów jej motyw będzie ciągnął się aż do samego końca gry. Dzięki temu, wraz z dużym skupieniem na rozwoju bohaterów, dostajemy szeroko zakrojoną brutalną opowieść pełną wszelkiego rodzaju emocji i seksu.
Bohaterów mamy tu kilkoro, choć spokojnie jako głównego można określić Teru, ponieważ dzięki jego wyborom będziemy prowadzeni na konkretne ścieżki do możliwych zakończeń. Jest ich w sumie sześć, z czego jedną można określić jako główną. To właśnie w niej w znacznej mierze zobaczymy, jak bohaterowie poradzą sobie ze swoimi szczególnymi przypadłościami oraz zagłębimy się w psychikę Mao i Teru. Dwie kolejne są trochę dłuższe i skupiają się na Airze i Manami, dwóch kobietach, które wraz z Teru i Tengenem obudziły się w kontenerze. Aira jest licealistką, tak samo jak Teru, i choć zasadniczo nie pasują do siebie, tak zobaczymy, że wystarczy mieć coś wspólnego ze sobą, by zbliżyć się do siebie. Ścieżka Manami bardziej zgłębia problem uwiązania w trudnej sytuacji mężatki. Pozostałe trzy ścieżki są krótsze i w różnym stopniu bardziej skupiają się na wątkach i osobach związanych z motywem organizacji. Przeczytanie całości zajmie z 30 godzin i nie obejdzie się bez kombinowania z zapisami, ponieważ jeden mały wybór może wpłynąć na wydarzenia znacznie później. Na szczęście dla Was zrobiłem poradnik!
Dead Days zainteresowało mnie koncepcją połączenia horroru z eroge. Jestem na początku eksploracji hentajowych gier (to moja ósma), więc na ten wariant jeszcze nie trafiłem, choć o różnych pozycjach czytałem czy oglądałem filmiki. Po pozycji od Clockupu można spodziewać się wielu rzeczy, ale wstępnie z materiałów promocyjnych nie wyglądało mi na to, że brutalność i gore będą podstawą tej pozycji. Na szczęście w tej kwestii zasadniczo się nie pomyliłem, ale też muszę przyznać, że nie doceniłem twórców. Są tu cztery poryte sceny, z czego dwie są naprawdę trudne w oglądaniu/czytaniu /słuchaniu. Co gorsze, występują jedna po drugiej ze znaczną eskalacją brutalizmu i cieszę się, że zrobiłem przerwę między nimi. Nawet więcej, nie miałem wręcz ochoty czytać drugiej, bo przed pauzą zdążyłem zobaczyć, do czego zmierza… Teraz, gdy to piszę, od razu wracają mi przed oczy obrazy z niej i nawet odgłosy wydawane przez aktorkę głosową próbują wyjść z głębi pamięci… I jak okrutne są to sceny, i spokojnie mógłbym ich nigdy nie widzieć, tak jednak pasują do koncepcji tej gry, ponieważ pokazują, jak wpływ tego całego ogólnie pojętego syfu towarzyszącemu tej szczególnej sytuacji potrafi wpłynąć na psychikę postaci. Podobnie jest z dwiema kolejnymi porytymi scenami, choć one są poryte dla bycia porytymi. Niestety jedna z nich traci część impaktu przez to, że twórcy skupili się na pokazaniu postaci żeńskiej zamiast szerszego kąta, co ukazałoby okaleczonego protagonistę.
Wielbiciele horroru poza tymi kilkoma scenami gore nie będą szczególnie zachwyceni, ponieważ wprowadzone na początku motywy polowania na „widma” dość szybko tracą na znaczeniu. Tylko jakoś trzy czy cztery z nich zostaną pokazane bliżej, później polowania zejdą na dalszy plan. Scenarzyści po prostu zdecydowali się skupić bardziej na rozwoju wątków osobistych i charakterów postaci niż na zabawie w łowców duchów. Nie jest to zły kierunek, ale niektórych graczy może to rozczarować. Przynajmniej nie został porzucony wątek głębszego wejścia w motyw ciał na baterię, dzięki czemu, po dojściu do true endingu, można poczuć, że doświadczyło się kompletnej historii, w której eksplorowane były wszystkie potencjalnie najważniejsze kwestie.
Istnieje jeszcze jeden bardzo ważny aspekt przeżywania przez bohaterów swoich martwych dni. Jest nim strasznie intensywna potrzeba odbycia stosunku płciowego, która jest szczególnie intensywna zaraz po naładowaniu baterii reanimowanych ciał. Wspomniane wcześniej emocje nie kręcą się więc tylko wokół problemów związanych z byciem swego rodzaju żywym trupem, uzależnieniem od organizacji czy krycia się z prowadzonymi po nocach zadaniami. Scenarzyści wzięli też na tapetę wszelkie potencjalne problemy, jakie dla poszczególnych osób niosą bardzo problematyczne skoki libido. Co ciekawe, najpewniej właśnie przez tę sztucznie podkręconą łapczywość i natrętność potrzeby sceny seksu w tej produkcji nie są podniecające, a przynajmniej dla mnie były. Konwencja jest inna niż przy nukige, jak chociażby Eroge tego samego studia, i nawet gdy później postaci zbliżają się do siebie lub nie są jedynie kierowane żądzą, sceny z seksem wciąż bardziej są skierowane w stronę przekazania emocji danej chwili, a nie podjarania czytelników. I jest to bardzo dobry zabieg, który świetnie pasuje do generalnego kierunku, w jakim została poprowadzona ta pozycja. Wciąż jednak muszę zaznaczyć, że seksu jest tu bardzo dużo i jest też powiązany z wcześniej wspomnianym brutalizmem. Jeśli nie chcecie wchodzić aż tak głęboko w ohydę, ale jednak Dead Days Was interesuje, tak z moim poradnikiem łatwo będzie ominąć problematyczne sceny. Na początku gry można też zdecydować, czy wyłączyć gore – ale nie sądzę, by to miało sens w ogólnym rozrachunku (przeczytałem całość z nim / wyboru nie można zmienić potem w menu). Problematyczna może być też Juria, czyli najmłodsza postać drugoplanowa. Z jednej strony jest interesująca ze względu na charakter i pełną świadomość swoich czynów, z drugiej jednak cały jej wątek jest dość przybijający. W sumie dobrze, że twórcy nie zdecydowali się dać jej własnej ścieżki (dostała za to zbyt wyuzdaną loli scenę).
Do oprawy audiowizualnej nie mam żadnych zastrzeżeń – po prostu jest świetna. Do jakości grafik i ich na swój sposób niepokojącego stylu przekonacie się, oglądając załączone do recenzji screeny. W przypadku audio zarówno muzyka, jak i efekty dźwiękowe siedzą bardzo dobrze. Jednak to, co zasługuje na szczególne wyróżnienie, to nie tylko najwyższej jakości gra aktorska, ale też to, że tym razem Clockup zapewnił nam pełny dubbing, czyli faceci też mają głos, nawet w trakcie scen seksu. Już wcześniej wspomniałem o wrażeniu kompletności, jakie sprawia Dead Days, ale wraz z tą decyzją producent wyniósł swoją grę na wyższy poziom.
Jeśli chcecie grać w Dead Days na Legionie Go, to nie zauważyłem żadnych problemów. Trochę inaczej wygląda to na Steam Decku. Po instalacji w Lutrisie wszystko normalnie działa, ale standardowo dla gier Clockupu przepuszczanymi przez Linuksa są problemy z filmikami. Na szczęście cztery z nich to to tylko napisy końcowe z różnymi podkładami dźwiękowymi, poza tym jest jeszcze teaser i opening. Ostatnie dwa możecie obejrzeć na YouTubie, więc luz. Niestety problemem jest audio – co jakiś czas, bez schematu i też nie w każdej scenie pojawia się swego rodzaju elektroniczne pyknięcie, jakby w efekcie sprzężenia (choć co ciekawe nie przy scenach seksu). Na początku było głośniejsze, potem po nowej aktualizacji Decka cichsze, ale nadal występowało. Problem jest systemowy, bo występował zarówno w słuchawkach, jak i głośnikach handhelda Valve. Można się do tego przyzwyczaić, a że grałem głównie bez słuchawek, Deck z tym pykaniem wciąż był lepszą i wygodniejszą opcją niż Legion z jego zdechłymi głośnikami i masą.
Wsiąkłem mocno w Dead Days. Standardowo miałem czytać je głównie w pracowni, jak inne VN-ki, ale akurat w nic innego nie grałem i szybko skończyło się na tym, że nawet nie chciałem odpalać nic nowego na innym sprzęcie, chciałem zgłębiać tylko tę historię. Przez 13 dni (z dwoma przerwy, zdaje się) odpadałem grę zwykle 3-4 razy dziennie i przez cały czas czytania byłem właściwie tak samo mocno zaangażowany, obojętnie co się działo. Już sam fakt tego, że zdecydowałem się zrobić dla tej produkcji swój pierwszy poradnik, może świadczyć o tym, że chciałem zobaczyć wszystko, co ta pozycja ma do zaoferowania. I po zrobieniu tego (fabuła i galeria na 100%) myślę, że to będzie moja gra roku. Po prostu Dead Days oferuje bardzo angażującą fabułę, w której znajdziemy wszystko w przedziale od transcendentalizmu po brutalizm i trudno się od tego oderwać. Dodatkowo Manga Gamer świetnie przygotował zachodnie wydanie (oczywiście dla tego wydawcy bez cenzury), więc można w pełni „cieszyć” się z dostarczonego nam przez Clockup groteskowego życia po śmierci.
Serdecznie dziękujemy MangaGamer.com
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry
Producent: CLOCKUP
Wydawca: Manga Gamer
Data wydania: 31 października 2014 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 4,5 GB
Cena: 44,95 USD
Najnowsze komentarze