Never 7 – The End of Infinity
20-letnia gra, która wydaje się mieć z 30.
Zacznijmy od tego, że do tej pory żadna z gier należących do serii Infinity nie trafiła na rynek zachodni, ale dzięki odświeżeniu tytułu przez mages. i ich współpracy ze Spike Chunsoft dostaliśmy dwie części po angielsku. Pierwsza to Never 7, a druga to Ever 17. Za obie pod kątem projektu i scenariusza odpowiadał Kotaro Uchikoshi (serie Zero Escape i AI Somnium Files). Możliwe, że pominięte teraz Remember 11 i 12Riven też kiedyś dostaniemy (tu Uchikosi był jednym ze scenarzystów), bo pewnie wszystko rozbije się o sprzedaż reszty. Szanse są, bo tytuły te, choć leciwe, są ciekawe i fani visual novel powinni się nimi zainteresować.
Seria Infinity składa się z osobnych historii, które nie są ze sobą bezpośrednio powiązane. Z tego też powodu wraz z KotStation podzieliliśmy się reckami. Po wstępnym przyjrzeniu się zarysom fabuł i opiniom wyszło, że Ever 17 jest ciekawszą pozycją, ale dłuższą. Never 7 jest krótsze i wyglądało na takie sobie, więc postanowiłem wziąć je na siebie. I już teraz muszę napisać, że przyjemnie się zdziwiłem.

Oto troje studentów, którzy towarzyszą protagoniście w studenckim wypadzie integracyjnym.
Ktoś gdzieś napisał, że Never 7 to romans z elementami fantastyki naukowej. KotStation potem jeszcze podrzuciła mi info, że Uchikoshi miał zaplanowane większe skupienie się na elementach naukowych, ale wierchuszki w KID stwierdzili, że trzeba więcej lasek i miłości, żeby gra lepiej się sprzedała. Jak się sprzedała, nie wiem, ale efekt fabularny jest taki, jak ten ktoś z internetu napisał. Czy to źle? Niekoniecznie, bo ponieważ grę czyta się całkiem przyjemnie, a podszewka z utknięcia w pętli czasu podbija zaciekawienie. Dodatkowo gra nie jest rozwleczona.
Bazowe przejście Never 7 zajęło mi niecałe jedenaście godzin, czyli niewiele, jak na visual novelę. Na podstawie moich wyborów trafiłem na ścieżkę Yuki, która lubi sobie chlapnąć i robić porutę po pijaku. Przyznam teraz, że byłem zawiedziony, że nie wyszła mi Haruka. Ta druga, bardziej wycofana dziewczyna, która ewidentnie jest zagubiona w życiu (niespodziewanie zrzucona na gracza bomba o jej pochodzeniu wiele z tego wyjaśnia) bardziej przypadła mi do gustu i dość szybko zacząłem robić wybory pod nią, ale najwyraźniej pierwszy nabił zbyt dużo punktów Yuce. Tak, wybory przypisują w tej grze punkty postaciom (ale tego nie widzimy, opis przejścia tak sugeruje) i na tej podstawie okaże się, na którą ścieżkę wejdziemy na koniec pierwszego sześciodniowego cyklu dnia świstaka. Chcąc nie chcąc, pociągnąłem wątek Yuki do końca i udało mi się zobaczyć jej dobre i złe zakończenie. Pokazany tam wątek próby odzyskania niezwykle ważnej chwili oraz sama koncepcja wyjaśniająca zapętlenie czasu były przyjemne w odbiorze.

Trzeba mieć się na baczności, żeby nie doszło do powstania!
W grze znajduje się o wiele więcej zakończeń niż dwa – konkretnie jest ich aż 18. Nie obejrzałem kolejnych z nawału innej roboty (od kilku dni nawet nie zacząłem żadnej nowej gry…), ale gdyby nie to, chętnie zobaczyłbym przynajmniej kilka więcej, a już na pewno poznałbym ścieżkę Haruki. Historia sama w sobie nie jest porywająca, ale dość ciekawa, by chcieć zobaczy więcej przygotowanych opcji. Poza tym tytuł ma vibe animców z początku lat 90., co włączyło u mnie nostalgię. Aż jestem zdziwiony, bo kilka razy złapałem się na tym, że gra jest podobna do „Tenchiego Muyo”. W rzeczywistości nie ma ani podobnej kreski, ani motywów fabularnych, ale sposób zachowania postaci i przede wszystkim gra aktorów głosowych wraz ze specyficzną jakością dźwięku w jakiś sposób były uderzająco podobne. Jak wspomniałem na początku, Never 7 wyszło w 2000 roku, ale mam wrażenie, że ekipa pracująca nad grą była mentalnie około dekadę do tyłu, co w znacznej mierze aż bije z grafiki. Specjalnie przygotowane arty do scen są w porządku, ale kurde, wizerunki bohaterów w trakcie dialogów czasem wręcz rażą niestarannością.

Ta zabawa w odczytywanie kanji idzie jeszcze głębiej.
Nie napisałem jeszcze nic konkretnego o fabule czy postaciach i tak zostanie. Jak wspomniałem, baza gry nie jest długa, ścieżki postaci również nie są. Wrzucenie więcej szczegółów może być zbyt spoilerowe dla poznawania Never 7. Myślę, że w tym przypadku ważniejsze jest przekazanie Wam, że pozycja sama w sobie jest ciekawa. Na pewno nie jest obowiązkowa, ale ma fajny klimat starego animca i kilka ciekawych pomysłów. Dialogi są dość luźno napisane i nieraz zdarzyło mi się, że gdzieś uciekłem myślami podczas czytania, tak więc niech to będzie dodatkowym podkreśleniem, jak niezobowiązująca jest ta pozycja. Tak więc, jeżeli zastanawialiście się, czy warto brać dwupak z Ever 17, to tak, warto. Jeśli już znacie Ever 17, to i Never 7 warto mieć na wishliście i wziąć na promce.
Serdecznie dziękujemy Spike Chunsoft
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry
Producent: KID, mages.
Wydawca: Spike Chunsoft
Data wydania: 5 marca 2025 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 970 MB
Cena: 80 PLN
Przecież Never 7 było pierwszą pozycją(2000r) a nie trzecią. Drugą był Ever 17 (2002r) a potem Remember 11(2004r). Jeszcze była czwarta część z serii – 12Riven, która jest w trakcie tłumaczenia.
Teraz mam mętlik. Faktem jest, że nie sprawdziłem daty wydania Ever 17. Zmyliła mnie kolejność podanych gier w wydaniu zbiorczym… Dodatkowo widziałem narzekania, że zostało wybrane Never 7 zamiast Remeber 11.
Dzięki za sprostowanie, sadiker! Zrobię poprawkę w tekście.