Haneda Girl

Techno kosmiczny horror w arcade’owym stylu. 

Studio Koba w swojej debiutanckiej grze – Narita Boy –  zostawiło otwarte zakończenie, które sugerowało ciąg dalszy walki ze złym kodem. Po kilku latach ciszy pojawiły się informacje, że następną pozycją od tych deweloperów będzie Haneda Girl. Nowa produkcja nie jest bezpośrednią kontynuacją, ale akcja rozgrywa się w tym samym świecie i łączy je twórca Cyfrowego Świata. Tym razem jednak przyjmuje aktywną rolę w prowadzeniu swojej czempionki w niszczeniu siedlisk nowej inwazji w postaci Hackernautów. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji grać w Narita Boy, a interesuje Was Haneda Girl, nie ma większych przeszkód w sięgnięciu po nią. Sugerowałbym jednak nadrobienie pierwszej gry, ponieważ zapewni wprowadzenie do tego świata.

Studio Koba postanowiło zmienić koncepcję i tym razem, zamiast metroidvanii, dostajemy platformówkę akcji z arkadowym sznytem. Ale jako że rozbudowa Trichromy jest ważna dla twórców, dostajemy też fabułę. Nie jest tak obszerna, jak w Narita Boy, ale jej zakres w zupełności wystarczy na potrzeby omawianej pozycji. Do zaliczenia, bazowo, mamy piętnaście sekcji, a przed rozpoczęciem każdej z nich zobaczymy rozmowę profesora z Chichi Wakabą, czyli tytułową dziewczyną z Hanedy. Część rozmów jest związana bezpośrednio z akcją, czyli eliminacją Hackernautów; część rozbudowuje wiedzę o świecie, a reszta to luźne pogaduszki dobrze zgranej drużyny. Nie ma tu takiego złowieszczego klimatu, jak wcześniej, jest tylko sianie cyfrowego zniszczenia w luźniejszej atmosferze, co dobrze łączy się z ogólną koncepcją gry. Miłym akcentem w stronę polskich graczy jest rodzime tłumaczenie. Zostało wykonane przez Pana Nindyka i nie mam do niego uwag.

Wspomniane piętnaście sekcji zostało podzielone na trzy poziomu (za wyjątkiem ostatnich dwóch), co daje w sumie 42 plansze. Każda sekcja wprowadza nowe typy przeszkód, od rozpadających się bloków przez miny po laserowe wiązki. Celem zawsze jest zlikwidowanie wszystkich przeciwników, którzy dzielą się na żołnierzy, roboty, wieże strzelnicze czy latające miny. Ba, są nawet wybuchające jaszczurowate stworzenia! Za każdym razem zestaw wrogów i pułapek jest tak dobrany, aby maksymalnie utrudnić nam życie. A z nim jest krucho, bo wystarczy jedna skucha jako Haneda Girl, by trzeba było powtarzać całą planszę od nowa. Lepiej sytuacja wygląda, gdy przywołujemy mecha, ale i tak nieraz łatwo zginąć po katapultowaniu się z niego w razie zniszczenia go, bo nieraz przy tej okazji znajdzie się jakaś zbłąkana kula robota czy inny wybuch. Na szczęście plansze nie są mocno rozbudowane, wręcz często są dość skondensowane, więc zaliczanie ich, teoretycznie, może być szybkie. A teoretycznie, bo niejednokrotnie robiłem trzydzieści i więcej podejść… Ostatni level był bliski stu…

Pewnie na większości plansz miałbym miej prób, gdybym nie próbował po drodze zbierać płyt CD oraz uwalniać zakładników. Te dwie opcje dodatkowo podbijają wymagający charakter rozgrywki, bo wiążą się z trudniejszymi elementami platformowymi i strategicznymi. Całe szczęści twórcy mieli trochę litości, więc po zebraniu płyty czy zakładnika wystarczy przeżyć (wylądować w bezpiecznym miejscu lub uciec przed ostrzałem) – gdyby wymogiem było zebranie ich i dotarcie do mety, to byłoby cholernie ciężko. Zbieranie CD i zakładników jest istotne, ponieważ otwiera dostęp do wielu dotykowych plansz z wyzwaniami. Są czasowe, tylko dla mecha czy dla samej Hanedy Girl i można w nich zdobyć ulepszenia ułatwiające grę (chwała drugiemu, gdzie była tarcza dla bohaterki, bo opcja jednej skuchy bywała zbawienna) lub rzeczy do galerii.

Ale nie tylko one są potrzebne do dodatkowych poziomów – trzeba mieć kolekcję złotych i platynowych hełmów, które są odpowiednikiem medali za jakość akcji na planszy. W miarę starałem się zdobyć dobrą punktację i raz wpadła mi platyna oraz kilka złotych, ale kurde, wymaksowanie tej gry byłoby zdecydowanie ponad moje siły. Gdybym miał więcej czasu, to z chęcią spróbowałbym zdobyć więcej płyt czy zakładników, ale walka o punkty, w której liczy się czas, liczba zniszczeń mecha M.O.T.H.E.R. czy jak najczęstsze niszczenie wrogów Hanedą i elementami otoczenia dla wyższej liczby punktów, jest tak podkręcone, że po prostu czuję się wykluczony z możliwości zobaczenia wszystkich plansz. No ale, zaleta jest taka, że można po prostu przejść fabułę, dobrze się przy tym bawić, choć trochę nerwów nadszarpnie, i ewentualnie bawić się po coś więcej.

Grafika siedzi w tej pozycji bardzo dobrze. Pikselowa stylistyka została utrzymana dla zachowania integralności z Narita Boyem, ale też ma trochę inny charakter przez zmianę formy rozgrywki. Wciąż jest tu dużo krwi, ale kolorystyka jest bardziej stonowana i nie ma tego klimatu grozy – tu bardziej industrial przychodzi na myśl. Nie mniej jednak akcję ogląda się świetnie, ale zalecałbym granie na możliwie większym ekranie. Postać Chichci jest dość mała w stosunku do plansz, więc poprawi to czytelność, dlatego też sam grałem na Legionie Go zamiast na Steam Decku. Nie miałem żadnych problemów z działaniem gry na 10 TDP przy 60 fps, ale w ostatniej czy przedostatniej planszy musiałem podbić do 14, bo framerate zaczął się krztusić. Niestety, mimo pierwszego patcha, gra ma problem z rozdzielczością, bo automatycznie schodzi do 800p, mimo że w menu ustawiłem wyższą. Miałem sprawdzić, jak wygląda sytuacja z podpiętym monitorem, ale grało mi się dobrze w trybie ręcznym i w końcu nie zebrałem się do tego… Chciałem też sprawdzić grę na Decku, lecz pojawiły się dwie przeszkody. Pierwsza to brak zapisu w chmurze – twórcy zapewnili, że będzie dodana później. Ręczne przerzucenie zapisu byłoby opcją, ale dostałem info, że jest w rejestrze i bez podpowiedzi, co z tym zrobić, a sam w ciemno babrać z tym nie będę… Ale, z tego, co widziałem, gra równie dobrze działa na sprzęcie Valve.

O, o muzyce jeszcze nie wspomniałem. Jest świetnia i idealnie podbija dzikie tempo rozgrywki. Co ciekawe, po podrasowaniu ustawień dźwięku, nawet z głośników Legiona brzmi bardzo dobrze, więc rzadko sięgałem po słuchawki. W ogóle cała Haneda Girl jest bardzo przyjemną i wymagającą pozycją, którą zdecydowanie warto poznać, jeśli lubi się wartkie gry akcji oraz ma się trochę cierpliwości do trudniejszych pozycji. Co prawda wciąż jest tu kilka mniejszych bugów, ale krótkość poziomów sprawia, że można wybaczyć utknięcie w ścianie, które wymaga zresetowania planszy. Czasem zostają niewidzialne przeszkody ze zniszczonych elementów otoczenia, które blokują strzały z karabinu mecha, co może się przyczynić do zgonu (tu wszystko jest powodem do zgonu! nawet jeśli już ma się opanowaną daną część planszy, to jeden niefortunny skok może nas zabić…). Studio Koba jest małą ekipą, więc im to wszystko wybaczam, poza tym wciąż pracują nad doszlifowaniem gry. Gdyby tylko wymogi do odkrycia wszystkiego nie były tak wyżyłowane, dałbym naszą maksymalną oceną. Biorąc jednak pod uwagę szersze grono odbiorców, po prostu…


Polecamy!


Producent: Studio Koba
Wydawca: Studio Koba
Data wydania: 23 maja 2025 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 2 GB
Cena: 67,99 PLN
Platformy: PC

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *