Kurokami-sama’s Feast

Mało satysfakcjonująca ta uczta. 

Najpierw poczułem niedosyt fabularny. Wiedziałem, że Kurokami-sama’s Feast będzie jedną z tych krótszych visual-novel i dlatego też ją wybrałem. Nie oczekiwałem więc jakichś wodotrysków fabularnych czy porządnie rozwiniętej historii. Przedstawiona mi tu opowiastka o dwudziestolatkach polujących na potwory nie pokazała jednak wiele więcej niż skrótowy przegląd różnych straszydeł z miejskich legend i mitologii japońskiej oraz potyczek z nimi. Dochodzi do nich, ponieważ troje bohaterów poszło do pewnego starego domu, gdzie spotkali tytułowego ducha zemsty – Kuroki-samę. Życie młodzieży zostało oszczędzone przez mityczną kobietę, ale za cenę dostarczenia jej pożywienia, by mogła wydostać się ze swojego więzienia. Prowadzi to następnie do kilku cykli polowań na potwory. Każdy z nich jest powierzchownie przedstawiony, a potem następuje szybciutka walka. Poza tym nie ma tu zbytniego rozwinięcia relacji między bohaterami czy pogłębienia głównego zła w postaci Kurokami-samy. Jest za to sześć zakończeń, ale sam nie obejrzałem żadnego, bo zaciąłem się podczas trzeciego cyklu poszukiwań ofiar. Teoretycznie mogłem się odblokować, ale cała ta historyjka nie była dość absorbująca, żeby chciało mi się cofać do jednego z wcześniejszych zapisów i poświęcić góra godzinę, by móc znowu ruszyć dalej.

Kurokami-sama’s Feast nie polega jedynie na przeklikiwaniu tekstu i podejmowaniu wyborów. Podczas każdego cyklu polowań dostajemy jakoś dwanaście lokacji, które musimy sprawdzić w poszukiwaniu potworów. Podpowiedzą, a przynajmniej częściową, są maile. Do tego, do konkretnych zadań, musimy wybrać się sami, jako protagonista Domaru, lub dobrać sobie pomoc w postaci Nasuke lub Shizume. Swobodę poszukiwań ogranicza limit czasowy, a tego trzeba dbać o to by, mieć dość duchowej energii, która jest często potrzebna do przetrwania spotkań z potworami. Efektem tego jest ciągła żonglerka zapisami przy próbowaniu różnych opcji. W każdym cyklu musimy być w posiadaniu przynajmniej trzech części potworów, a przynajmniej tak było przez pierwsze dwa cykle. Podczas trzeciego miałem już to minimum, ale podczas spotkania z Kurokami-samą okazało się, że chce cztery części ciał potworów… Niestety nadpisałem zapis początkowy dla tego cyklu i żeby się wykopać z tej sytuacji, musiałbym też powtarzać cały drugi. I tak bardzo mi się tego nie chciało robić, że po prostu porzuciłem tę grę. Przyszło mi przy tym na myśl, że może bym chociaż obejrzał zakończenia na YT, ale szybko zdałem sobie sprawę z tego, że losy tych konkretnych bohaterów w ogóle minie nie obchodzą, więc i to sobie darowałem.

Tak właściwie mam wrażenie, że oprawa wizualna tej produkcji jest jej najmocniejszą stroną. Postaci są dość ciekawie zaprojektowane, a do tego jest tu sporo przedstawień omawianych potworów. Pojawiają się nawet dość dynamiczne sceny podczas polowań, co dodaje im charakteru. Nawet tła są porządne. Muzyka też jest w porządku, podobnie aktorzy głosowi i efekty dźwiękowe. Niestety jest mały problem z dostosowaniem poziomu głośności danych elementów, ponieważ Shizume mówi dość cicho, a muzyka ma różne ustawienia głośności (wesoła jest zbyt głośna, a ta pod grozę zbyt cicha w porównaniu). Do tego jeszcze, nie wiadomo po co, i nie wiadomo dlaczego bez opcji wyłączenia, każde kliknięcie do zmiany dialogu ma swój dźwięk. Na początku mnie irytował, potem przestałem zwracać uwagę, ale zapamiętałem to jako coś totalnie zbędnego.

Jeśli chodzi o działanie na Steam Decku, to jest w porządku. Na pewno trzeba zmienić w menu gry rozdzielczość na 720p, żeby elementy interfejsu lepiej rozłożyły się na ekranie. Baterii starczy na jakieś siedem godzin przy niskim TDP. Trochę kłopotliwe jest sterowanie, ponieważ przeklikiwanie się przez wszystkie pozycje, szczególnie podczas wybierania, gdzie pójść polować, zajmuje za dużo czasu. Raz, przez liczbę punktów do przejścia, dwa, bo zaznaczenie jest mało wyraźnie (szczególnie jest to irytujące przy zapisach) i czasem pojawia się w dziwnych miejscach. Poza tym przy niektórych walkach trzeba szybko wybierać opcje podane na środku ekranu. Niestety korzystanie z przycisków fizycznych jest przy tym zbyt wolne, bo ramka nie zawsze jest zaznaczona. Tym samym, zanim po wciśnięciu klawisza gra zaskoczy, bywa, że czas minął i umieramy… Dobrze, że ekran dotykowy działa, więc jak rzadko to robię, tak tu częściej używałem go, żeby było szybciej i wygodniej. Niby nie jest to jakiś duży problem, ale widać, że gra nie została zoptymalizowana pod pada, choć ma oficjalny układ.

Kurokami-sama’s Feast nie jest grą złą tylko przeciętną. Myślę, że wielbiciele wszelkiej maści opowieści z dreszczykiem (a jest tu kilka takich scen) i ogólnie nadprzyrodzonych stworzeń, mogą być w miarę zadowoleni z tej pozycji. Trzeba jednak lubić bawić się w szukanie możliwych ścieżek. Sęk w tym, że nie odbywa się tu to w typowej dla novel opcji, a przez specjalne menu, na dodatek z mocnymi ograniczeniami czasowymi i ruchowymi. Efekt jest taki, że wymusza to ciągłe robienie zapisów i wracanie do nich, żeby nie utknąć. A po sobie wiem, że utknąć bardzo łatwo… Jeśli więc spełniacie te warunki lub macie wolne 23,50 PLN (w dniu pisania recki gra po tyle chodzi na promkach na Steamie; w sklepie JAST może być nawet taniej), to możecie dać jej szansę, gdy nic innego już nie będzie przykuwać Waszej uwagi. Sam może i nie przeszedłem tej produkcji, ale w sumie dobrze, że ją sprawdziłem i właściwie nie żal mi tej kasy.


Trudno powiedzieć…


Producent: Minato Carnival World
Wydawca: JAST
Data wydania: 21 stycznia 2022 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 2 GB
Cena: 46,99 PLN
Platformy: PC, Nintendo Switch

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *