Tiny Hands Adventure

W zalewie premier na Switcha trudno przyglądać się wszystkim pozycjom. Pośród nich pojawia się jednak coraz więcej polskich gier, a jedną z nich są przygody małego tyranozaura.

Grę zaczynamy od po prostu pojawienia się na jakiejś planszy. Dowiadujemy, się nasz bohater ma na imię Borti i musi dotrzeć do jaskini. Gdy już to zrobimy, spotykamy wróżkę i zostaje przed nami odkryty powód podjęcia się tej wędrówki, czyli tytułowe małe ręce. Tak, chłopak, jak na przedstawiciela swojego gatunku, ma ewolucyjny problem, który utrudnia mu granie na pozycji bramkarza… Za radą mędrców poszedł więc do wróżki, aby pomogła spełnić jego marzenia o porządnych kończynach. Magiczna istota godzi się na to, ale nie za darmo – musimy pokonać pięciu strażników – za każdego z nich otrzymamy nagrodę w postaci protezy, np. z wiertłem czy kule. Jeśli już fabuła rozłożyła Was na łopatki, to nie uciekajcie, bo będzie lepiej.

Trudno nie zauważyć, że twórcy trumpowych rączek mocno inspirowali się Crashem Bandicootem. Wędrówka jamraja jest klasykiem, ponieważ został ciekawie zaprojektowany, wygląda bardzo dobrze, ma dopasowaną muzykę i gameplay bardzo wciąga. Natomiast tutaj nie znajdziemy ani jednej z tych cech. W tym miejscu od razu zaznaczę, że zobaczyłem tylko cztery plansze i jedną walkę z bossem, bo po tym pakiecie wzdrygałem się na samą myśl o dalszym graniu w to. Pierwsza plansza została osadzona w klimacie zimowym i już od samego jej początku myślałem, że wypali mi oczy. Niebieskawe kolory tak raziły, że nawet zrzucanie jasności nie pomagało, co oczywiście też przekładało się na czytelność planszy. No ale, jakoś poszła, bo przeciwnicy w miarę odcinali się od scenerii i tylko w kilku miejscach pojawił się problem ze skokiem.

Potem był level, który rozgrywał się na wieży, po której pniemy się do góry. Oczywiście robimy to po wystających elementach elewacji i nie idziemy w trybie 2D, a wciąż 3D. Wyobraźcie więc sobie, że trzeba pilnować kierunku skoku. Skok do przodu po prostu kończy się spadkiem, co przydarzyło mi się wiele razy. Z ciekawostek, okazało się też, że wskoczenie na przeciwnika nie powoduje wybicia, więc leci się w dół… Twórcy też chcieli pokazać, jacy są przebiegli i ukryli jednego kraba oraz wybuchową skrzynkę w bardzo głębokim cieniu – po kilku takich samych skuchach w końcu zapamiętałem, że tam są… Kolejne były psychodeliczne schody, które jako tako poszły, ale w miejscu z ruszającą się łapą osadzoną poziomo w przepaści straciłem z pięć żyć, bo za cholerę nie mogłem wyczuć skoku, więc wpadałem na nią, zamiast na drugą krawędź.

Kolejna plansza rozgrywała się na jakiejś kamiennej drodze zawieszonej w powietrzu. Na tej planszy ewidentnie była skopana detekcja tekstur. Wielokrotnie podczas biegu dinuś powinien się wybić, bo miał jeszcze pod stopami drogę, ale nie, zamiast tego spadał. Przygodę skończyłem na bardzo słabej walce z pierwszym bossem. Gdy już dość szybko wyczułem, jak spadają skrzynki, trzeba było tylko panować na sterowaniem i podłazić do morsa. Uderzenie go z ogona było o tyle zabawne, że nie robiło na nim wrażenia. Schodziło mu jednak życia, a tyranozaur był odpychany na środek planszy przez niewidzialną siłę. Ale, te skrzynki to były dopiero dwa etapy, w trzecim pojawiają się kraby. Pierwszy na filarze był łatwy, drugiego z pięć razy musiałem próbować ubijać, bo raz skok na niego mnie zabijał, innym okazało się, że ogon nie sięgnął… Najwyraźniej najlepiej skoczyć na krawędź półki i dopiero go ubić. To nie wszystko jednak, bo po tych dwóch krabach ginąłem przed samym morsem i to nie od wybuchu. Okazało się, że ledwo widoczny siedzi tam trzeci krab…

Przejdę już do podsumowania, bo nie ma tego co dłużej ciągnąć. Fabuła jest niedorzeczna, ale już mieliśmy do czynienia z gorszymi. Graficznie gra jest po prostu brzydka i niedorobiona (wchodzenie w tekstury, puste tła itp.), a muzyka to głównie jakaś techniawka, która kompletnie nie pasuje do tej produkcji. Plansze są kiepsko zaprojektowane i jedyne wyzwanie, jakie dają, to walka z kiepsko zaprogramowanymi ruchami oraz detekcją przeszkód i tego, co się ma pod stopami. Może to i polska produkcja, ale nie mogę polecić jej nikomu za żadną kwotę, nawet po to, żeby wesprzeć twórców.


Ocena: 2/10


Serdecznie dziękujemy  Blue Sunset Games
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Funwere
Wydawca: Blue Sunset Games
Data wydania: 17 sierpnia 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 1,6 GB
Cena: 29 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *