Hakuouki: Kyoto Winds

Twoje życie jest pełne pośpiechu i monotonii? Brak Ci przygód i ekscytacji? W życiu uczuciowym doskwiera Ci rutyna? A gdyby tak wybrać się w niebezpieczną podróż do nieznanego miasta? Gdyby tak… zakochać się w samuraju?

Recenzję napisała Nadtechnecjanna

Hakuouki stanowi dziś markę znaną nie tylko z gier otome, ale także visual novel bez wątków romansowych, bijatyk, mang, anime i szerokiego wachlarza różnorakiego merchu i fan service’u. Jako wieloletnia fanka tego tytułu zapoznałam się z większością produkcji z nim związaną i mogę nieśmiało określić to już jako uniwersum – średnio ścisłe historycznie, wielowątkowe i całkiem zgrabnie ze sobą posplatane. Dużo w nim różnych historii, ale wszystkie zmierzają do pozornie nieuniknionego, historycznie uzasadnionego kresu Shinsengumi – organizacji w rodzaju samurajskiej policji, silnie zaangażowanej w polityczne wydarzenia dziewiętnastowiecznej Japonii. Biorąc udział w tych wydarzeniach, gracz może do pewnego stopnia wpłynąć na końcowy efekt ówczesnych rozgrywek, jednak gdy uda mu się uniknąć jednej tragedii z reguły pozwala na inne…

Na wstępie zaznaczę, że Hakuouki: Kyoto Winds jest remasterem, ulepszoną i wzbogaconą wersją gry otome na PSP i PS3, czyli Hakuouki: Demon of the Fleeting Blossom. Pierwotną historię oczywiście swego czasu przeszłam nieprzyzwoitą ilość razy, więc będę starała się porównać obie wersje i wskazać ewentualne zmiany i ulepszenia.

Bohaterką i naszą protagonistką jest szesnastoletnia Chizuru, której ojciec wybrał się w tajemniczą podróż i po pewnym czasie przestał przysyłać listy. Młode dziewczę stwierdziło zatem, że doskonałym pomysłem byłoby samej wybrać się na poszukiwania go i to bez szczególnych przygotowań. Za cel obrała sobie Kyoto, duże miasto, gdzie prawdopodobnie mieszka kolega po fachu i przyjaciel jej ojca. Jak można się było spodziewać, potężne tarapaty spadają na nią w tempie pośpiesznym i od tego czasu życie Chizuru jest właściwie w ciągłym niebezpieczeństwie. Splotem pechowych, szczęśliwych, a czasem nadzwyczajnych przypadków dziewczyna dostaje się pod opiekę Shinsengumi. Co ciekawe, organizacja zdaje się skupiać w swych władzach najprzystojniejszych młodych mężczyzn, jakich można było wówczas spotkać wśród rozmaitej maści wojowników. Większość z nich stanowi postaci historyczne, ale niezmiernie rzadko faktom odpowiada cokolwiek poza nazwiskiem i rangą. Przykładowo, Hijikata Toshizou, czyli wicekapitan organizacji, faktycznie słynął z wybitnej urody, co było kilkukrotnie podkreślane w grze, ale już taki Saitou Hajime w rzeczywistości był znany jako jeden z najwyższych wojowników swoich czasów, a w grze przedstawiono go jako najniższego spośród wszystkich oficerów. Fabułę stanowią polityczne rozgrywki pomiędzy dwiema frakcjami – imperialistami i lojalistami. Zamieszane w wir wydarzeń są też wielkie rody i, niejako mimo woli, Shinsengumi. Poza tym silnie zaznaczony jest wątek fantastyczny: pojawiają się wampiry, tajemnicze i niecne eksperymenty, demony, szaleni geniusze i nadnaturalne moce. Wszystko to zakropione zostało bitwami, romansem i nostalgią towarzyszącą nieuniknionemu przemijaniu ery samurajów. Nie da się ukryć, że fabuła jest bardzo silnym atutem całej serii i nawet pomijając wątki romansowe, sam bieg dramatycznych wydarzeń mógłby śmiało wystarczyć za podstawę solidnej visual nowelki.

Postaci są kolejną mocną stroną gry, szczególnie, rzecz jasna, nasi kawalerowie do wzięcia. Bohaterowie są silnie zarysowani, barwni, każdy ma swój wyrazisty charakter, motywy i obraną ścieżkę, w której możemy mu towarzyszyć. Tutaj warto wspomnieć o potężnym zastrzyku nowej zawartości, jaka nadeszła wraz z obecnym wydaniem. Do dotychczas dostępnych samurajów dołączyło aż sześciu kolejnych, czyniąc czas przejścia wszystkich wątków praktycznie dwa razy dłuższym. Niektórzy są zupełnie nowi i świeżutcy, inni byli znani jedynie z pozostałych mediów, a reszta, jak np. ninja Yamazaki, stanowili postaci drugoplanowe, poboczne, a teraz awansowali na poważnych kandydatów na głównego bohatera męskiego. Nowi panowie często warunkują zmiany w dotychczasowych dialogach, dodają nowe linie i opcje, zatem nie warto przewijać dłuższych rozmów, nawet jeśli, tak jak ja, zna się je na pamięć z poprzedniej wersji. To może się okazać nieprawdą. Niestety, wśród wspaniałej galerii postaci mocno negatywnie wyróżnia się nasza protagonistka. Jest to typowy moe-blob, niezdarny, ślamazarny i miejscami bezdennie głupi. Mimo trenowania walki nie wykazuje żadnych postępów, jej rola nie ewoluuje nigdy poza bieganie z posyłkami i wsparcie duchowe, jednocześnie jest niekobieca i pozbawiona jaj oraz wiecznie kwęka o pomoc, obronę albo użala się nad sobą o to, jakimż to nie jest ciężarem. W grach otome nie jest to żadne zaskoczenie, ale też znam gry, które pod tym względem prezentują się przyzwoicie, jak seria Alice In the Word of… czy recenzowane przeze mnie wcześniej Code:Realize.

Rozgrywka zawiera elementy zupełnie typowe dla tego typu gier i obsługę niemal identyczną jak u wszystkich poprzedników i kuzynów. Podejmujemy decyzje, czasem wybieramy kwestie dialogowe, czytamy opisy oraz dialogi i staramy się osiągnąć szczęśliwe zakończenie z wybranym roninem. Szybki, łatwy, intuicyjny system quicksave’ów i quickloadów zdecydowanie pomaga w obraniu właściwej ścieżki. W grze można zginąć, głównie w wątku wampirycznym. Fabuła w niektórych momentach może nas też zmusić do wielokrotnego podjęcia specyficznej decyzji, czego konsekwencją może być nawet śmierć z ręki naszego wybranka. Możemy również zginąć w idiotyczny sposób, np. wbiegając samotnie do domu pełnego wrogów, no ale przed tym powinien nas już chronić instynkt samozachowawczy. Można więc powiedzieć, że sterowanie i sam gameplay nie odbiegają od standardów.

Grafika jest kolejnym odświeżonym elementem naszego otome. Trzeba przyznać, że pod pewnymi względami stanowi wzór dobrego remasteru. Występujące już w oryginale piękne, staranne rysunki, klimatyczne tła i szczegółowo dopracowane postaci obecnie prezentują wysoką rozdzielczość, gładkość obrysów i głębię kolorów, jakiej nie potrafił oddać ekran PSP. Męskie fizjonomie są godne interesujących osobowości i skomplikowanych historii, z którymi są związane. Sama oprawa, menu i pola dialogowe również zostały poddane stosownej przeróbce, tak, że teraz pasują do interfejsu Vity. Dwuwymiarowa grafika jest jest teraz najwyższej jakości i ładnie wykorzystuje możliwości OLED-owego ekranu.

Zaskoczyło mnie, że ścieżka dźwiękowa i odgłosy interfejsu zostały diametralnie zmienione, ale… szczerze mówiąc, poprzednie podobały mi się ciut bardziej. Nie mogę nic zarzucić obecnym wersjom, ale muzyka oryginalna wydaje mi się bardziej klimatyczna. Choć, oczywiście, może to być skutek mojej sympatii do starego tytułu. Dubbing japoński jest bezbłędny i pod pewnymi względami już przeszedł do klasyki. Nawet gdybym mogła, nie zmieniłabym w nim zupełnie nic. Dopasowanie seiyuu do postaci, również tych nowych, zdecydowanie daje radę.

Podsumowując, mamy tu do czynienia ze świetnym remasterem świetnej gry. Każda fanka otome powinna za brak tej pozycji w biblioteczce zostać srogo wybatożona. A jeśli jeszcze nie jesteście fankami, to ta gra może Was niecnie przeciągnąć na ciemną stronę mocy. I już nigdy nic nie będzie takie samo.


Plusy:

  • Ładny, dopracowany remaster, dużo dodatkowych treści
  • Głęboka, wielowątkowa fabuła
  • Galeria ciekawych postaci
  • Japoński dubbing jest lepszy niż seks

Minusy:

  • Zmiana muzyki na nieco mniej klimatyczną
  • Protagonistka sprawia wrażenie idiotki

Fabuła: 9,5
Grafika: 9
Dźwięk: 9

Ocena ogólna: 9/10


Bonusowa opinia Polydeucesa  “O grze z punktu widzenia faceta”:

Próbowałem do tego tytułu podejść z perspektywy płci białej, i z tym nastawieniem bawiłem się nieźle. Hakuoki: Kyoto Winds to interesująca gra otome z ciekawą historią i dobrze napisanymi, dającymi się polubić postaciami. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że to jest tylko pierwsza połowa historii, która kończy się właściwie nigdzie. Na plus można też dać wiele historycznych nawiązań, na których gra się właściwie bazuje. Ścieżka dźwiękowa sprawuje się nieźle, nie jest to majstersztyk, ale swoją rolę wykonuje. Natomiast grafika już stoi na jak najbardziej przyzwoitym poziomie, i nie mogę ukryć tego, że przyjemnie mi się na nią patrzyło. Jeżeli rozważacie zakup, pamiętajcie, żeby wziąć pod uwagę to, że jest to specyficzny gatunek – gry otome są skierowane do publiki damskiej, z tej racji nie każdy przedstawiciel płci brzydkiej może być usatysfakcjonowany sposobem ukazania fabuły i postaciami.

Fabuła: 7
Grafika: 8
Dźwięk: 5,5

Ocena ogólna: 7/10


Serdecznie dziękujemy Idea Factory Int.
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Otomate, Design Factory
Wydawca: Idea Factory International
Data wydania: 19 maja 2017 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 3 GB
Cena: 159 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *