Titan Quest
Dwanaście lat minęło od premiery jednego z najlepszych hack’n’slashów w historii. Mowa o najbardziej diablopodobnej grze jaką jest oczywiście Titan Quest. O ile te dwanaście lat temu na rynku gier nie było jakoś specjalnie dużo podobnych tytułów, o tyle teraz, zwłaszcza na PC, uzbrojona konkurencja czai się za każdym rogiem. Sprawdźmy więc czy remaster po tylu latach ma prawo bytu i czy warto po niego sięgnąć, jeśli (nie)znamy uniwersum.
Na początku wspomnę, dopóki nie zostałem zlinczowany, że remaster na peceta wyszedł dokładnie po 10 latach od premiery oryginalnej odsłony Titan Quest. Dwa lata później został przeportowany na konsole stacjonarne oraz Switcha. Mając to na uwadze czuję się bezpieczniejszy, więc mogę przejść do właściwej recenzji.
Grecka, egipska, babilońska i chińska mitologia połączona w jedną spójną całość, okraszona elementami fantasy i ciekawymi zwrotami akcji – w takim zdaniu można, chyba najcelniej, opisać pokrótce fabułę Titan Questa. Zasadniczo początek scenariusza niczym nie powala – zostaliśmy zesłani przez bogów celem odbycia długiej i niebezpiecznej podróży i zlikwidowania zła, które pojawiło się po tym, jak uprzednio uwięzieni Tytani zdołali uciec. Dodatkowo będziemy musieli pojmać wspomnianych antagonistów, a w dodatku Immortal Throne zejdziemy do Hadesu i stawimy czoła najpotężniejszym przeciwnikom z greckiej mitologii.
Oczywiście podczas samej rozgrywki poruszone zostaną znacznie ciekawsze wątki, jak choćby przygoda z Arachne, królową pająków, poszukiwanie zagubionego patrolu, na którego czele stał spartański kapitan czy obietnica Lampido, która rzekomo wymyśliła magiczny napój dający potężne moce wszystkim tym, którzy odważą się go wypić. Samych questów i sidequestów w grze jest naprawdę wiele, a dodatki upakowane w wersji zremasterowanej tylko podbijają ten stan. Oczywiście, jak to już przystało na gatunek, większość misji sprowadza się do poszukiwania składników i ubijania poczwar, ale nie brakuje też ciekawszych zadań oraz niebanalnych zwrotów akcji.
Mechanika gry nie różni się nadto od tego, do czego przyzwyczaiły nas hack’n’slashe, z Diablo czy Torchlight na czele. Titan Quest rozszerza jednak złożoność, dając nam do dyspozycji aż 28 klas postaci, które różnią się umiejętnościami, zdolnościami i samym stylem walki. Możemy wybrać pomiędzy łotrzykiem, magiem o różnych zdolnościach, templariuszem, druidem, elementalistą, iluzjonistą, rytualistą, wróżbitą, magikiem, zaklinaczem, szamanem, asasynem, poszukiwaczem, łowcą i wieloma innymi. Twórcy wykazali się świetną kreatywnością, powodując iż każdym typem gra się zupełnie inaczej. Po wyborze odpowiedniej klasy będziemy zabijać poczwary i wykonywać misje, co da nam cenne punkty doświadczenia. Po awansie na kolejne poziomy, ulepszymy bazowe statystyki (te, na szczęście, nie są zbyt rozbudowane – mamy tu siłę, celność, inteligencję oraz zdrowie) oraz wykupimy kolejne aktywne i pasywne umiejętności. Już początkowe skille potrafią być imponujące (miażdżenie grupy przeciwników jednym ciosem na czwartym poziomie? Czemu nie!), a te ostatnie (transmutacja, zamrażające miny, ogniste podmuchy, przybranie formy Kolosa) powodują już niemały uśmiech na naszej twarzy. Każdą umiejętność możemy też ulepszać na kolejne poziomy, powodując wzrost ceny energii, jaką musimy zapłacić, ale też mocno podbijając jej wartości – zasięg, obrażenia czy moc.
Kolejnym ciekawym sposobem na „rozbudowę” naszego protagonisty są tzw. Masteries. Na drugim oraz ósmym poziomie otrzymamy możliwość wyboru nowego mistrzostwa, czyli specjalnej zdolności, która mocno podbije nasze statystyki, zdrowie, doda parę ciekawych umiejętności czy umożliwi zaklinanie broni. Każde mistrzostwo to unikatowe drzewko umiejętności do odblokowania. To właśnie Masteries decydują o sposobie gry – połączenie dwóch mistrzostw kreuje nam klasę postaci. Czarodziej asasyn? Strażnik elementalista? Druid łotrzyk? Takie połączenia tylko w Titan Quest!
Oprawa wizualna zmieniła się nieco względem pierwowzoru. To w końcu remaster z krwi i kości, więc pozostawienie oryginalnej grafiki, jakkolwiek dobra by ona nie była, mogłoby być źle postrzegane przez fanów uniwersum. Podbite tekstury, płynniejsze animacje i ogólnie lepsza jakość, a przy tym pozostawienie świetnego udźwiękowienia. Otrzymaliśmy mieszankę niemal doskonałą. Przynajmniej na dużym monitorze. Niestety muszę wlać tu parę łyżeczek dziegciu i wspomnieć o małym ekranie konsoli, na którym gra wygląda… nie wygląda. No właśnie, żeby cokolwiek dostrzec, musimy mocno wytężyć wzrok, a przeczytanie opisu fabuły czy zaklęć może, po dłuższej kampanii, powodować zmęczenie oczu. Samo siekanie potworów jest w porządku, wszak nie musimy tam widzieć kogo lejemy, byle z sukcesem, ale już czytanie szybko powoduje zmęczenie.
Titan Quest to pełnoprawny h’n’s z krwi i kości. To rozbudowana produkcja z podbitymi teksturami, poprawionymi błędami i w komplecie z zestawem świetnego dodatku Immortal Throne. To ponad TYSIĄC zmian względem oryginału (lepszy balans postaci, zdolności, broni i przedmiotów, ulepszona sztuczna inteligencja przeciwników i pomocników, większa pojemność ekwipunku, usprawnione zbieranie śmie… znaczy lootu, nowi przeciwnicy (również bossowie) i tona innych poprawek, które uwzględniały propozycje społeczności). Czy warto więc po niego sięgnąć? Zdecydowanie tak, aczkolwiek zastanawiałbym się raczej nad wersją na PC lub na Switcha, jeśli gramy na nim stacjonarnie. Osobiście preferuję przenośną zabawę, jednak przy tym tytule było to dość mocno utrudnione. Życzę Wam sukcesów w siekaniu kolejnych upiorów i dewastowaniu (no, może nie dosłownie, bo środowisko nie jest zniszczalne) otoczenia, bo naprawdę warto! Nawet wówczas, gdy kiedyś już graliście w Titan Quest i uniwersum znacie na wylot.
PS. Nie dane mi było sprawdzić trybu kooperacyjnego, ale warto wiedzieć, że i taki tu znajdziemy: co-op do dwóch graczy oraz multiplayer sieciowy do sześciu graczy.
OCENA: 9.5/10
Serdecznie dziękujemy THQ Nordic
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry
Producent: THQ Nordic
Wydawca: THQ Nordic
Data wydania: 17 sierpnia 2018 r
Dystrybucja: cyfrowa, fizyczna
Waga: 7,5 GB
Cena: 160 PLN
Quithe No i jest ten jezyk PL W grze?
Nie, nic nie zmienili :/
Ponoć napisy są, tylko że język aktywuje się na podstawie języka ustawionego w konsoli… Będziemy się dowiadywać, czy jakiś patch jest w planach.
Fajnie że w recenzji napisaliscie w jakiej wersji jezykowej jest ta gra. TJ w minusach nie daliście brak wersji pl. Jest to karygodne by gra na innych konsolach była w PL a tutaj nie i trzeba ganić jełopów