South Park: Stick of the Truth

Można narzekać, że w kwestii gier zachodnich Switch zbiera niemal same porty kilkuletnich już produkcji. Nie jest to jednak takie złe, bo nie wszyscy wszystko ograli na innych platformach. Dla przykładu, mnie bardzo ucieszyło wydanie Kijka Prawdy.

„South Park” jest jedną z najdłużej trwających kreskówek i, co zaskakujące, przez większość swoich odcinków trzyma co najmniej dobry poziom. Sam śledzę go z radością i czekam na każdy kolejny sezon. W 2014 roku z żalem przyjąłem do wiadomości, że nie będę miał jak zagrać w pierwszą dużą fabularną produkcję, bo nie jest planowana na Vitę… I proszę, wystarczyło poczekać cztery lata oraz na konsolę od Nintendo i jest! Wskoczyłem więc do świata miasteczka w Colorado i przyjąłem, jak się okazało, rolę nowego dzieciaka. Sprowadził się do South Parku wraz z rodzicami, bo, najwyraźniej, ktoś próbuje go porwać. Ale to nie jest zmartwienie na już, na razie trzeba znaleźć sobie kolegów, bo ojciec tak kazał… Wychodzimy więc na dwór i pomagamy jednemu z dwóch przebierańców. Uratowany przez nas Butters stwierdza, że jesteśmy w porządku i wciąga nas w zabawę w walkę o Kijek Prawdy, magiczny przedmiot, dzięki któremu można rządzić wszechświatem. Bój o niego toczą dwie frakcje – ludzie, do których przystępujemy, oraz elfy.

Aż szkoda zdradzać więcej z fabuły, więc poinformuję, że twórcy odpowiadający za scenariusz w pełni wczuli się w klimat serialu i przygotowali prawdziwą bombę pełną ekskrementów, aborcji, flaków, nazistów, kosmitów i czego tam jeszcze. Wszystko to trzyma się kupy tak, jak trzyma się w animacjach, więc jesteśmy raczeni przejściami od jednego porąbanego pomysłu do drugiego, a wszystko to spaja typowy dla „South Parku” humor, który także i tutaj trzyma poziom. W tym momencie trzeba jednak zaznaczyć, że przez formułę rozgrywki cała historia staje się trochę rozrzedzona. Zdarzają się chwile nudniejsze, gdy np. trzeba latać od Annasza do Kajfasza, a w międzyczasie nie pojawiają się walki lub jesteśmy dalej w grze, więc znamy większość zakamarków miasteczka i po prostu przez nie przechodzimy. Za to czasem możemy jeszcze wykonać dodatkowe zadania, dzięki którym dodatkowo coś się dzieje. Poza tym cieszą dialogi dołączone do nich, co jest dużym plusem, bo ile to razy w innych grach załatwialiśmy coś tylko po to, by jedynie usłyszeć „Dzięki, masz nagrodę”.

Skoro trafiamy w środek zabawy dzieciaków w klimaty średniowieczne, rozgrywka musiała pójść w kierunku RPG-a, oczywiście z walką turową (to wcale nie jest lamerskie!). Zacznijmy więc od pojedynków. Obok nas, czyli nowego dzieciaka, staje tylko jeden kolega. Na początku jest nim Butters, potem dochodzą kolejni. Naturalnie każdy z nich ma swoje specjalne zdolności, od wspomagających po ofensywne i naprawdę ma znaczenie, z kim podchodzimy do walki. Jeśli o naszą postać chodzi, to zdolności zdeterminuje wybrana na początku klasa. Sam spośród czterech dostępnych wziąłem żyda, a więc mogłem np. atakować drejdlem czy przyzwać egipskie plagi. Poza tym dostępny jest atak bronią białą i dalekiego zasięgu, z czasem dojdzie też magia pierdu. Istotną kwestią będzie też to, w każdej własnej turze na samym początki możemy użyć przedmiotu lub w przypadku kolegi także działania wspomagającego. Same walki są raczej proste, zwłaszcza że łatwo szybko przelevelować, jeśli zacznie się robić questy. Z drugiej strony w niektórych miejscach gra dostosowuje poziom przeciwników do naszego, więc przez nieuwagę można zostać zaruchanym na śmierć w lesie przez wilki. Należy jeszcze wspomnieć w tym akapicie, że wykonywane akcje są bardzo interaktywne, co miejscami denerwuje. Serio, nie wiem ile razy nabiłem swojej postaci śliwę, próbując dojść do tego, jak rzucić kamieniem z procy (oczywiście trzeba było kręcić analogiem w drugą stronę…). Gdy to już załapałem, zacząłem bardziej zwracać uwagę na opisy, typu „Trzep analogiem z lewej na prawą, aby strząsnąć szczury”, bo wpływa to na jakość ataku, choć w przypadku Kenny’ego też na jego śmierć. Również możemy zmniejszyć obrażenia zadawane przez przeciwników, blokując w odpowiednim czasie.

Reszta rozgrywki to szperanie w cudzych szufladach i innych kufrach, przemieszczanie się z miejsca na miejsce i zdobywanie znajomych. Każda z tych opcji jakoś się ze sobą przeplata, więc spróbuję to połączyć w jeden blok. Szperanie oczywiście wiąże się ze zdobywaniem rzeczy. Pośród nich są elementy ekwipunku (dwa typy broni, nakrycia głowy, ubrania na tors i nogi oraz rękawice), które wpłyną na walkę. Co ciekawe, levelowanie postaci (15 jest maksymalny) nie podnosi statów jako takich, a tylko odblokowuje dostęp do lepszego towaru. Sam towar ma różne cechy dodane i szczególnie przy ubraniach warto czytać, co oferują, bo zwykle nie dają konkretnych wartości obronnych. Reszta przedmiotów to rzeczy, które możemy wykorzysta w walce oraz śmieci do sprzedania. Choć nie, jest jeszcze masa opcji zmiany wyglądu i naprawdę ciężko mi ogarnąć, po co jest tego aż tyle… W związku ze sznupaniem można też wspomnieć o przemieszczaniu się. Chodzenie, tudzież szybkie przemieszczanie się z miejsca na miejsce to jedno, ale pojawi się też kilka problemów do rozwiązania. Czasem droga będzie zagrodzona lub zobaczymy przejście, ale będzie jakieś dziwnie małe. Będziemy musieli wykorzystać naszą broń dalekiego zasięgu by np. spuścić sznurową drabinkę czy użyć zdolności dochodzących z czasem, jak skierowanie pierdnięcia, chociażby w stronę ognia. Nasi kumple też czasem się przydadzą, np. do obsikania skrzynki z prądem. Wiele z takich czynności przyda się, aby dostać się do ukrytych skrzyń. Ale nie tylko skrzynie są ukryte, inne dzieciaki też włażą w różne miejsca. Z nimi i innymi dostępnymi wiąże się motyw zdobywania znajomych na fejsie, a co za tym idzie powolne odblokowywanie wybieranych przez siebie bonusów, jak +20% do HP czy zadawanie większych obrażeń podpalonemu wrogowi.

Pod względem grafiki dostajemy… po prostu grywalny serial! I nie ma w tym kompletnie nic złego, a pozawala nawet bardziej wczuć się w klimat. Poza tym pomaga w tym to, że w grze jest od zarąbania nawiązań do zawartości, która pojawiła się w animacji; zjawia się nawet Chef, i to w wielkim stylu!  Trochę gorzej wyglądają już kwestie techniczne. Po pierwsze, bywają miejsca, w których ciężko chodzić po środowisku 2D, które jednak działa jak 2,5D, i po prostu czasem trudniej trafić w odpowiednią ścieżkę. Po drugie, w grze są bugi… Pierwszy pojawił się na szczęście raz, ale wywalił mi grę; dobrze, że auto save często zaskakuje. Potem w aż trzech miejscach miałem w pełni skopane scenki – nie było tła, moja postać czasem mignęła, za to było słychać glosy, ale napisy nie były widoczne. W jednym momencie zirytowany zresetowałem grę, po powtórzonej większej walce na szczęście wszystko wróciło do normy. Potem, bliżej końca gry, obraz się rozmywał poprzez, jakby, duże piksele… Nie wiem, jak się to nazywa, ale pewnie widzieliście to już w źle skodowanych filmach. Błędy te, choć ogólnie duże, na szczęście w pojawiły się tylko pięć razy przez całą grę, więc aż tak nie wpłynęły na jakość rozgrywki. Jeśli chodzi o samą płynność, to jest dobrze, a tylko dobrze, bo miejscami pojawiały się widoczne przycięcia na doczytanie lokacji czy przy jakimś potężniejszym ataku. Działo się to wszystko w doku, bo w tym przypadku całą grę obleciałem na monitorze, ponieważ partnerka też chciała widzieć, co się w grze dzieje.

Do audio mam większe zastrzeżenia. Sam dubbing został na szczęście wykonany przez ekipę z serialu, więc tu narzekać nie można. Podobnie bardzo dobrze jest z efektami dźwiękowymi, które pasują, a walkom nawet dodają ciekawszego charakteru (kartonowe miecze szczękają jak metalowe). Gorzej jest już z muzyką. Część przewinęła się przez serial i są to głównie kawałki nagrywane przez Cartmana. Jest też utwór Chefa, ale wszystkie one pojawiają się tylko w danych lokalach jako dźwięki z radia. Resztę stanowi muzyka dość poważna, nawiązująca do ścieżek z epickich gier fantasy i same sobie są w porządku. Bardzo dziwne są natomiast pojawiające się co jakiś czas chwile ciszy, np. gdy wchodzimy do jakiegoś domu. Wydaje się to nienaturalne i razi, nawet gdy niby za udźwiękowienie ma służyć audio z TV, który, zresztą, też nie zawsze jest włączony.

Zanim przejdę do podsumowania, wspomnę jeszcze o dwóch rzeczach. Pierwszą jest polska lokalizacja, a właściwie jej brak. Jakoś po informacjach, że dwójka ma napisy PL oczekiwałem, że Kijek też takowe posiada, ale najwyraźniej źle obstawiałem ten zakład. Warto więc włączyć sobie tekst angielski. Niestety jest bardzo mały, ale przynajmniej został całkiem czytelnie skrojony. Druga rzecz, która Was zainteresuje, to cenzura. Tak, w europejskim wydaniu produkcja nadal jest ocenzurowana w miejscach, do których uprzednio dowaliła się Unia Europejska czy inne PEGI. Konkretnie chodzi o może siedem scen, które kręcą się wokół dwóch motywów: penetracji sondą analną i aborcji. W dwóch, trzech przypadkach scenki te są interaktywne i wykonuje się w nich wspomniane zabiegi. O ile kijowe jest to, że w ogóle doszło do tej cenzury (moszna ojca przygniatająca syna jest już w porządku… i bądź tu mądry), twórcy podeszli do tego z typowym humorem. Czy z powodu tych scen trzeba aż sięgać po wydanie amerykańskie? Ja bym powiedział, że nie, ale to już Wasza decyzja. Gdybyście wzięli wydanie EU, to polecam mieć pod ręką ten filmik i odpalić go, gdy pojawi się poniższy obrazek.

W South Park: Stick of Truth wręcz trzeba zagrać, jeśli lubi się serial. Pod względem fabularnym i humorystycznym dostarcza towar przedniej jakości, który nieraz sprawi, że wybuchnie się śmiechem czy rzuci tekstem typu „ła ta fak?!”. Poza tym produkcja jest przeładowana nawiązaniami do serialu, więc tym bardziej chce się zwiedzać wirtualną wersję miasteczka. Co do rozgrywki, dopiero teraz, gdy to piszę, przyszło mi na myśl, że w wielu aspektach twórcy nabijają się samych gier wideo. Pewnie, niektóre rzeczy były oczywiste, ale teraz olśniło mnie z tymi przebraniami i ich ilością… Ale, nie o podśmiechujki z tego hobby nam przecież chodzi, chcemy po prostu grać. No więc pogramy, jak najbardziej, i w większości będzie to przyjemna, gładko idąca zabawa. Walki nie są trudne, a nawet jeśli przegramy, to właściwie od razu wskakujemy do niej ponownie przez auto save’y. Gdyby ktoś chciał wyzwania, to zawsze, w każdej chwili może zmienić sobie poziom na trudny. Najgorzej jednak wypada wszystko, co jest związane z quick time eventami i innymi opcjami wymagającymi jakichś większych kombinowań. Może to moje odczucie albo efekt spędzenia za dużej ilości czasu z japońszczyzną, ale naprawdę nie potrzebuję w trakcie walki turowej kręcić analogiem, żeby zaatakować. Wciąż jednak są to bardziej drobne upierdliwości niż coś, co psuje grę. W sumie bardziej denerwowało mnie nawigowanie po menu i sposób wchodzenia do niego (krzyżak i kombinacje L/R i ZL/ZR). Opieprz należy się też osobie, która wymyśliła, że podczas walki tylko analogiem możemy wybierać akcje z kolistego menu… Do tego dochodzą jeszcze wspomniane już bugi. Winą za cenzurę trudno obarczyć twórców, więc tę kwestię pominę. Ostatecznie wychodzi mi, że gra jest bardzo dobra, ale ma kilka problemów, które jednak nie wpływają na całość aż tak znacząco, więc zostaje dać ocenę dobrą plus.


Ocena: 7,5/10


Serdecznie dziękujemy Ubisoft Polska
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Obsidian Entertainment, South Park Digital Studios
Wydawca: Ubisoft
Data wydania: 25 września 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 5,4 GB
Cena: 159,90 PLN

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Poly pisze:

    Przeglądam sobie obecnie Black Fridayowe promocje i w związku z tym mam pytanko, czy któreś z wydań fizycznych Fractured but Whole zawiera też Kijek Prawdy, czy jednak pozostaje jedynie e-shopowa cyfra?

    • Maniak pisze:

      Kijek jest sprzedawany tylko w wersji cyfrowej. Zresztą Kijek na Switcha pojawił się kilka miesięcy po premierze portu Fractured but Whole, więc od początku nie było szans na bundle’a.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *