Disgaea 1 Complete

Odświeżanie starych gier generalnie jest dobrym pomysłem, bo często nie mamy już jak w nie zagrać albo źle wyglądają na ekranach o dużych rozdzielczościach. Szkoda tylko, że w niektórych przypadkach remasterzy nie decydują się na ingerencję w gameplay…

Nawet jeśli jeszcze nie graliście w jedynkę, to na pewno widzieliście już gdzieś Laharla i Etnę, dwoje protagonistów początku serii Disgaea. W tym tytule zobaczymy, jak zapisali się w piekielnych annałach. Wszystko zaczęło się od śmierci ojca Laharla, który władał światem demonów. Chłopak nic o tym nie wiedział, ponieważ spał jak zabity. Któregoś razu coś w końcu wyrwało go ze snu. Była to  Etna, która, próbowała wybudzić księcia przeróżnymi zabójczymi instrumentami… Laharl był tym zaskoczony nie mniej niż gracz, ale w osłupienie bardziej wprawił go fakt, że spał dwa lata i że jego ojciec nie żyje.  Po poznaniu stanu swojej spuścizny nie zostaje mu nic innego niż spróbować przejąć władanie nad nią. Jednak nie tylko na tym skupia się historia. Szybko okazuje się, że inne siły także są w grze i potem trzeba będzie uporać się również z nimi. Jeśli graliście w inne części serii, to na pewno pamiętacie zawarty w niej humor. Jest on następem tego, co zaprezentowano już w jedynce i również jest zabawnie, a sama historia wydaje się ciekawa.

Możliwe, że w tym momencie zastanawiacie się, dlaczego historia „wydaje się”, a nie „jest” ciekawa. Cóż, wszystko dlatego, że zatrzymałem się na samym początku trzeciego rozdziału, z czternastu… Miałem szczere intencje przejść tę grę, w końcu według internetów można się z nią uporać nawet w 40 godzin, więc dla mnie domyślnie byłoby to plus co najmniej dziesięć (zawsze przeciągam jRPG-i). Już z dłuższymi sobie radziłem, więc to nie wyglądało tak źle. Początek okazał się dość wymagający, ale poszło. Na początku kilka razy powtórzyłem niektóre walki, żeby nabić sobie trochę many potrzebnej do zrobienia sensownej postaci wspomagającej. Stworzyłem leczącą, bo one zawsze są w cenie i co się okazało? Że wojownicy dostają ekspa tylko gdy zabiją przeciwnika lub wpadnie bonus za walkę, a to na początku zdarza się rzadko… No ale nic, pchałem grę dalej. Podlevelowałem nowe postaci – z magiem i brawlerem poszło łatwiej, kleryczka dalej ciągnęła levelowy ogon, a Prinny są do bani… W między czasie zobaczyłem, i mocno mnie to zaskoczyło, że już w pierwszej odsłonie serii pojawiły się takie rzeczy, jak senat czy świat przedmiotów. Niestety okazało się też, że zarządzanie ekwipunkiem nie jest tak łatwe, jak było to w późniejszych odsłonach. Po prostu jedna lista dla wszystkich przedmiotów i brak dokładniejszego wskaźnika wzrostu statów nie są najbardziej wydajnym sposobem na zarządzanie, ale da się to przeżyć. Za to gorzej jest z cenami towarów! Irytujące okazało się to, że po pierwszym zgodnie pojawiły się napisy i nie mogłem ich przewinąć. Chociaż może przytrzymanie ZR działa? No nie wiem, pewne jest jednak to, że jeśli widzimy, że walka zostanie przegrana, to lepiej wyjść do menu. Nie ma też potrzeby nabierać się na robienie zapisy „clear data”, jeśli się zagapimy i pojawią się napisy.

Wciąż, mimo różnych irytacji, byłem po przyjemnej stronie czasu z grą, szczególnie przez walki i fabułę, która mnie zaciekawiła. Niestety doszedłem do tego trzeciego rozdziału i dostałem info, że muszę wylevelować przedmiot w Item Wrold. To mnie pokonało. Z moją ekipą, gdzie tylko Laharl był na jakimś sensowniejszym poziomie skończyło się na tym, że musiałbym poświecić za dużo czas na grind, żeby móc z tego wyjść. Wszystko dlatego, że poziom przeciwników jest dostosowany do poziomu przedmiotu, więc jeżeli coś pójdzie nie tak, to albo trzeba właśnie pakować, albo do skutku powtarzać przechodzenie świata przedmiotów od początku do nabicia levelu. W tym celu najlepiej przejść 10 plansz z rzędu, bo wtedy pojawia się automatyczna szansa na wyjście. Ale, w między czasie na każdej planszy trzeba wybić wszystkich wrogów, a nam nie odnawiają się punkty zdrowia i mana. Natomiast jeśli wyjdziemy z Item Worlda za pomocą specjalnego przedmiotu i wrócimy do ostatnio zostawionej planszy, to poziom siły wroga wzrośnie i będzie jeszcze gorzej, choć niby mniej plansz zostało do zaliczenia.

Żeby nie było, gra jest co najmniej dobra i z przyjemnością spędziłbym z nią te kilkadziesiąt godzin. Niestety z racji wplątania się w recenzowanie gier mam świadomość, że czas, który spędziłbym na grindzie, mógłbym przeznaczyć na kilka mniejszych czy jedną dużą pozycję i je potem Wam je przybliżyć. W związku z tym po siedmiu godzinach z żalem porzucam Disgaea 1 Complete i zostawiam po niej pierwsze wrażenia.

Bardzo lubię tę serię, o czym świadczą oceny, które dałem czwórce i piątce, dlatego też chciałem zobaczyć, jak to wszystko się zaczęło. Niestety NIS nie ułatwiło mi sprawy, ponieważ nie zaingerowali w rozgrywkę, dodając dobrze znany z późniejszych odsłon cheat shop czy chociażby wybór poziomu trudności. Z tego, co widziałem, są sposoby na sprawniejsze levelowanie czy obniżenie poziomu trudności, ale nie jest to znów łatwe i wystarczająco szybko dostępne. Natomiast wszyscy, którzy mają na to czas, na pewno skorzystają z tych opcji i będą się dobrze bawić z tym taktycznym erpegiem. Tak więc polecam sięgnąć Wam po tę produkcję, jeśli serię już znacie i będziecie pamiętać o tym, że bez grindu się nie obejdzie. Z kolei jeśli serii nie znacie, to bez problemu możecie wziąć najpierw dostępną na Słiczu piątkę, ponieważ jest bardzo przystępna i nie ma powiązania fabularnego z resztą. Podobnie jest zresztą z trójką i czwórką, które także u siebie polecamy, ale do nich będą Wam już potrzebne inne platformy.

Aha, choć to remaster, to do tej pory nie wspomniałem o oprawie AV. W przypadku postaci twórcy wykorzystali dobrze znane z późniejszych części sprite’y. Tak więc wygląd przeciwników i sojuszników z części rozgrywkowej nie zaskoczy zaznajomionych z serią. Trochę inaczej ma się kwestia artów 2D. Kreska z  początku XXI wieku ma inny charakter niż obecna i jeśli ktoś śledzi anime oraz miał do czynienia z późniejszymi Disgaeami, zobaczy zauważalną różnicę, co jest naprawdę ciekawe. Przy tej okazji muszę pochwalić ekipę odświeżającą, że zachowali oryginalną kreskę. Podobny wehikuł czasu zapewnia audio. I tu znów nawiążę do anime, bo mam wrażenie, że kiedyś dawno słyszałem kilkoro tych seiyuu, co od razu połączyło mi się z tą kreską. Słychać też, że dubbing jest jakby inaczej, słabiej nagrany, nie jest tak czysty jak obecnie, ale nie jest to wcale minus. Co do muzyki, jest przyjemna, ale prostsza niż w takiej piątce. Tak więc Disgaea 1 Complete to nie tylko wehikuł czasu do starych rozwiązań z levelowaniem, ale częściowo do sfery wizualnej i mocniej do audio, a starzy ludzie jak ja (czyli już nawet trzydziestolatkowie) to doceniają.


Producent: Nippon Ichi Software
Wydawca: NIS America
Data wydania: 12 października 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa i fizyczna
Waga: 3,2 GB
Cena: 200 PLN


Tekst powstał dzięki naszej współpracy z Play-Asia! Dzięki Waszym zamówieniom zrobionym tam przez wejście przez nasz reflink (w banerze poniżej) oraz/lub z użyciem naszego kuponu zniżkowego będziemy w stanie zrecenzować jeszcze większą liczbę gier.

play-asia-bannerplay-asia_mypsvita


Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Holian pisze:

    Ale przecież da się w Item world przeskakiwać lvl, nie ma potrzeby zabijania wszystkiego. Nie wiem jak w tej wersji ale w klasycznej nic się nie tracilo na tym

    • Quithe pisze:

      Da się przeskakiwać plansze, ale gdy wejdziesz do portalu, jest to liczone jako ucieczka i przedmiot nie dostaje poziomu. Innego wytłumaczenia nie widzę pod, jak przechodziłem IW i jak odbiło się do na statach poziomu przedmiotu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *