Alwa’s Awakening

Ach te nowe gry, które mają być jak stare gry… Alwa’s Awakening jest właśnie taką produkcją, a stworzyło ją debiutujące studio o niepozostawiającej złudzeń nazwie – Elden Pixels.

Jak przystało na takie twory, fabuła jest banalna. Do krainy o nazwie Alwa przybyło zło, które ogarnia ją coraz bardziej. Mieszkańcy, nie widząc już innego wyjścia, odprawili rytuał, który sprowadził z innego świata bohatera, który ma ich uratować. Jednak na fakt, że owym bohaterem okazuje się dziewczynka o imieniu Zoe, nikt już nie zwraca uwagi. Po prostu mówią jej, co ma zrobić, a ona rusza do walki ze złem. Wszystko to zostało podane w stylu 8-bitowca. Całość jednak jest przemyślana, schludna i ładna w swojej prostocie oraz cieszy oczy. Muzyka również została zrobiona pod te stare czasy i generalnie jest w porządku. Jednak po kilkunastu minutach w danej lokacji ciągłe zapętlenie dobranej do niej melodii może męczyć. Na szczęście w grze nie ma irytujących efektów dźwiękowych, nawet przy tych powtarzalnych.

Alwa’s Awakening w głównej mierze jest platformówką 2D, choć twórcy postanowili wynieść ją na wyższy poziom, dodając motyw metroidvanii. Mapa tego zestawu zawiera w sobie pięć głównych lokacji z bossami oraz kilka mniejszych, dodatkowych terenów ze specjalnymi przedmiotami. Od razu trzeba też powiedzieć, że twórcy nie patyczkowali się z poziomem trudności, o czym przestrzegają już na samym początku gry. Nawet jeśli sami nie graliście w te stare pozycje, to na pewno słyszeliście, jak bardzo dawały po dupie tym, którzy do nich siadali. Tutaj jest podobnie! Może nie każda plansza (nie ma ciągu poziomów, przechodzimy od ekranu do ekranu, więc nawijamy je planszami) da nam wycisk, ale na większości z nich znajdzie się pakiet elementów, które spowodują u nas zgrzytanie zębami. Dla przykładu: dwie jeżdżące platformy i pakiet kolców; kolce ułożone w serduszko, przy których trzeba bardzo dobrze wymierzyć skok; nalatujący przeciwnicy i platformy. Ogólnie mówiąc, wszystko to, czego nie cierpimy, ale dzięki czemu takie gry mają swój urok i do nich siadamy. Radzić sobie z tymi przeszkodami będziemy na trzy sposoby. Pierwszy to podskok na dwie wysokości. Drugi to atak fizyczny. Trzeci to zdobywane z czasem trzy formy czarów – jeden przywoła zielony blok, drugi wznoszącą się bańkę, a trzeci wypuszcza piorun. Wszystkie będą potrzebne do rozwiązania kilku zagadka logicznych, ostatni posłuży także do ataku.

Zasadniczo wszystko to tworzy bardzo przyjemną i wymagającą platformówkę, szczególnie że mamy tylko trzy skuchy, po czym musimy wrócić do ostatniego punktu zapisu i męczyć się od nowa. Na szczęście to domyślne ustawienie jest tylko dla masochistów, ewentualnie tej niewielkiej grupy mistrzów takich tworów.  Pozostali mogą włączyć sobie w menu startowym (także w trakcie rozgrywki, ale trzeba wrócić do rzeczonego menu) pomoc w postaci natychmiastowego odrodzenia na planszy, gdzie zginęliśmy; pokazania na mapie specjalnych przedmiotów do znalezienia oraz bossów. Ostatnie dwa to ułatwienia pod metroidvanię. I w sumie ten element gry najbardziej wpływa na zmęczenie produkcją, bo już nawet nie jest takim problemem wielokrotne giniecie na jakiejś przeszkodzie czy bossie, a konieczność powtarzania tych pierwszych przeszkadzajek, gdy chce się pozwiedzać. System respawnów też czasem sprawia problemy, ponieważ możemy zacząć od spadania… Raz tak trafiłem, że musiałem zresetować grę, wtedy zaczyna się od ostatniego znicza zapisu. Plus jest jednak taki, że obojętnie w jakiej opcji nie gramy, to produkcja sama na bieżąco zapisuje pomniejsze postępy, czyli nie trzeba np. iść po ten sam klucz dwa razy.

Wystarczy już chwilę poobcować z Alwa’s Awakening, żeby zobaczyć, że jest to tytuł stworzony przez pasjonatów. W grze powtarzają się różne stare mechaniki, jak sposób skakania czy ataków wroga. Są jednak i usprawnienia, np. wspomniany auto zapis mniejszych postępów czy gładkie sterowanie, które całkiem dobrze działa z analogiem (arcade stick też jest fajny do tej gry). Trzeba jednak wykazać się cierpliwością przy tym tytule, ponieważ jak z pierwszymi dwoma bossami można sobie poradzić bez większej eksploracji, tak przed trzecim warto wrócić się do poprzednich lokacji i zbadać pomniejsze nowe, bo jest ciężko. Wcześniej tego nie dostrzegałem, ale ta sugestia, aby zebrać jak najwięcej niebieskich kulek, rzeczywiście wpłynie na te pojedynki. Trzeba mieć też na uwadze to powtarzanie co trudniejszych plansz, szczególnie jeśli chce się grać bez asysty. Jeśli więc szukacie tytułu w stylu retro, ale takiego przemyślanego, choć wciąż wymagającego, to powinniście mieć na uwadze przygodę Zoe. Jeśli jednak jesteście bardziej po stronie każuala, to lepiej poszukajcie czegoś prostszego.


Ocena: 7/10


Serdecznie dziękujemy Elden Pixels
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry


Producent: Elden Pixels
Wydawca: Elden Pixels
Data wydania: 27 września 2018 r.
Dystrybucja: cyfrowa
Waga: 238 MB
Cena: 40 PLN

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *